Sam Rivers nie żyje. Legendarny basista Limp Bizkit cierpiał na chorobę wątroby
Nie żyje Sam Rivers, basista i współzałożyciel zespołu Limp Bizkit. Muzyk, uznawany za jednego z ojców chrzestnych nu metalu, zmarł 18 października 2025 roku w wieku 48 lat. Przyczyna i okoliczności zgonu nie są oficjalnie znane. Rivers od lat zmagał się jednak z poważną chorobą wątroby, będącą skutkiem długotrwałego nadużywania alkoholu.
W tym artykule:
Śmierć legendy nu metalu
Wieść o śmierci Sama Riversa wstrząsnęła światem muzyki. Zespół Limp Bizkit poinformował o jego odejściu we wzruszającym oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych: "Dziś straciliśmy naszego brata. Naszego współtowarzysza. Nasze serce. Sam Rivers nie był tylko basistą - był czystą magią, pulsem pod każdą piosenką, spokojem w chaosie i duszą naszego brzmienia".
W ciągu kilku godzin po publikacji wpisu fani i artyści z całego świata dzielili się wspomnieniami o muzyku, nazywając go jednym z najbardziej charakterystycznych i inspirujących basistów swojego pokolenia.
Rivers współtworzył Limp Bizkit od połowy lat 90. Zespół, łączący brzmienie metalu z hip-hopem, zdobył międzynarodową popularność dzięki albumom "Significant Other" i "Chocolate Starfish and the Hot Dog Flavored Water", z których pochodzą takie hity jak "Nookie", "Rollin’ (Air Raid Vehicle)" czy "My Way".
Objawy zatrucia dioksynami
Lata walki z chorobą
Za kulisami kariery Rivers zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Choć w 2015 roku oficjalnie ogłosił przerwę z powodu kłopotów z kręgosłupem, prawdziwą przyczyną jego odejścia była choroba wątroby spowodowana alkoholem.
- Zdiagnozowano u mnie chorobę wątroby, ale wtedy jeszcze nie rozumiałem, co to oznacza. Przestałem pić i przez jakiś czas walczyłem z chorobą wspominał w książce "Raising Hell: Backstage Tales From the Lives of Metal Legends".
Lekarze z UCLA Hospital ostrzegli go wprost, że jeśli nie przestanie, umrze.
Przeszczep i druga szansa
Po latach zmagań, w 2017 roku Sam Rivers przeszedł przeszczep wątroby, który uratował mu życie. Sam muzyk mówił o tym otwarcie. - Przeszedłem leczenie uzależnienia od alkoholu i przeszczep wątroby, który był idealny. Czuję się wspaniale - powiedział.
Transplantacja pozwoliła mu wrócić na scenę. W 2018 roku ponownie dołączył do Limp Bizkit, a w wywiadach podkreślał, że jego historia ma być przestrogą dla innych muzyków żyjących w ciągłym pędzie. - Jestem z powrotem i czuję się znakomicie. Walczyłem z chorobą wątroby przez kilka lat, ale to ona mnie pokonała. Musiałem mieć przeszczep - przyznał w rozmowie z "Loudwire".
Symbol wytrwałości i powrotu do życia
Po przeszczepie Rivers rozpoczął terapię odwykową i program rehabilitacyjny. Dzięki zmianie stylu życia odzyskał energię i radość z grania. W wywiadzie dla "NME" mówił, że nowa wątroba była "idealnie dopasowana" i dała mu drugą szansę. - Zyskałem energię, której brakowało mi przez lata. Muzyka znów stała się sensem mojego życia - powiedział.
Jego historia stała się inspiracją dla wielu fanów i artystów zmagających się z uzależnieniem.
Dziedzictwo
Śmierć Sama Riversa to nie tylko strata dla Limp Bizkit, ale i dla całego świata rocka. Jego charakterystyczny, pulsujący bas definiował brzmienie nu metalu przełomu wieków.
"Sam był człowiekiem jedynym w swoim rodzaju i legendą wśród legend. Spoczywaj w pokoju, bracie. Twoja muzyka nigdy się nie skończy"- napisali członkowie zespołu.
Rivers miał wystąpić z grupą podczas Impact Festival 2026 w Krakowie. Choć nie zobaczymy go już na scenie, jego dźwięki pozostaną żywe - w pamięci fanów i w rytmie utworów, które współtworzył przez ponad trzy dekady.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródło: Metal Insider, BBC, Rynek Zdrowia
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.