Lekarz "od ręki", ale płacisz dwa razy. "System kieruje się logiką zysku"
Nie mógł dostać się do lekarza, mimo że potrzebował pilnej konsultacji u specjalisty. Choć co miesiąc płaci za abonament w znanej sieci, nie było żadnych wolnych terminów. Gdyby jednak wykupił prywatną wizytę, mógłby się zapisać nawet następnego dnia. Na ten problem skarżą się też pacjenci innych placówek. - Mam poczucie dużej niesprawiedliwości - zarówno jako klient, jak i pacjent - irytuje się Bartłomiej Jojczyk.
W tym artykule:
Pacjent płaci dwa razy
Bartłomiej Jojczyk musiał skorzystać z pilnej wizyty u specjalisty. Lekarz, który wcześniej go konsultował i wykonywał mu badania, zalecił szybki kontakt w przypadku nasilenia objawów. - Nie chciałbym ujawniać szczegółów, ale w przypadku szybkiego pogorszenia stanu zdrowia, konieczny jest zabieg. Lekarz zalecił mi więc pilną konsultację. Niestety zderzyłem się z rzeczywistością, z której nie zdawałem sobie sprawy - nie kryje irytacji w rozmowie z WP abcZdrowie Bartłomiej Jojczyk, prezes Fundacji Dobrych Inicjatyw.
Nasz rozmówca wykupił abonament w Medicover, ale w momencie gdy, jak twierdzi, potrzebował pomocy medycznej, nie mogł się dostać do lekarza. - W aplikacji sprawdzałem terminy na wizyty trzykrotnie - w ubiegłym i w tym tygodniu. Nie było wolnych terminów ani do tego lekarza, który mnie konsultował, ani do innych specjalistów. Nie było nawet bardziej odległego terminu - przyznaje Jojczyk.
- Przy każdym kolejnym podejściu myślałem, że to może jakiś błąd w aplikacji, bo gdy wszedłem na stronę internetową, było mnóstwo wolnych terminów nawet na następny dzień, w dodatku do mojego lekarza. Co jednak kluczowe - dotyczyło to tylko wizyt prywatnych, co oznaczało, że musiałbym zapłacić dodatkowo 350 zł, mimo że co miesiąc jest opłacany abonament - podkreśla.
Nasz rozmówca wykupił też abonamenty swoim pracownikom, co jak podkreśla, w skali roku w przeliczeniu na jedną osobę kosztuje kilka tysięcy złotych. - Mam poczucie dużej niesprawiedliwości - zarówno jako klient, jak i pacjent. Na co więc idą środki, które co miesiąc płacę za abonament, w dodatku pakiet premium? - pyta Jojczyk.
"Strata kasy"
Nasz rozmówca podzielił się swoją historią w mediach społecznościowych, co wywołało falę krytyki, również u pacjentów innych sieci.
"Normalka, w Luxmed też tak jest. Od kilku miesięcy próbuję się zapisać do dermatologa. Nie ma terminów. Żadnych. Nawet za dwa miesiące" - twierdzi jedna z użytkowniczek serwisu X.
- Jestem pod stałą opieką endokrynologa i potrzebuję cyklicznych kontroli. Tymczasem kalendarz z terminami wizyt jest udostępniony jedynie na dwa tygodnie do przodu, przez co nie mogę zarezerwować wizyt z wyprzedzeniem, a kiedy już jest jego aktualizacja, to praktycznie od razu nie ma wolnych terminów - relacjonuje też w rozmowie z WP abcZdrowie pani Dominika z Rzeszowa, która miała wykupiony abonament w Luxmedzie.
- Jeśli chciałabym natomiast zapisać się prywatnie, to terminy znajdą się zawsze. Tylko dlaczego mam płacić, skoro mam już wykupiony abonament? To absurd, dlatego zrezygnowałam z abonamentu i zmieniłam przychodnię - dodaje.
"Przecież to jest klasyka gatunku, abonamenty to strata kasy, lepiej to odkładać do garnuszka i w razie potrzeby wykupić wizytę za gotówkę" - komentował też na X Jakub Kosikowski, lekarz i rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
"Niemądre marnotrastwo"
Zdaniem Bartłomieja Jojczyka w pierwszej kolejności firma powinna dostarczyć usługi klientom, którzy już opłacili abonament. - W przypadku wolnych slotów, powinny one zostać udostępnione nowym osobom, które chcą jednorazowo wykupić usługę, a nie na odwrót - uważa nasz rozmówca.
Podkreśla, że jego sprawa nadal nie została rozwiązana. - A stan zdrowia się nie polepszył. Czuję się więc zakładnikiem algorytmu, którego nie rozumiem i który nie został mi przedstawiony ani opisany w momencie podpisywania umowy - zaznacza Jojczyk.
Dodaje, że konsultantka na infolinii zaproponowała mu jedynie wpisanie na listę rezerwową, jeśli jakiś pacjent zrezygnuje z wizyty lub złożenie reklamacji. - Czym jest usługa, którą wykupiłem? Bo choć mój pakiet obejmuje szeroki zakres usług i specjalistów, w razie potrzeby nie mam dostępu do świadczeń. Tu nie chodzi o braki lekarzy, bo prywatne wizyty są dostępne "od ręki". To nie pacjentów jest więc za dużo, a jeśli firma uważa, że tak jest, to dlaczego sprzedaje kolejne pakiety, wiedząc, jakie ma możliwości ich obsługi? - pyta nasz rozmówca.
Dr Maria Libura, ekspertka w dziedzinie ochrony zdrowia, wskazuje, że ten problem jest znacznie szerszy i należałoby na niego spojrzeć nie tylko z punktu widzenia systemu komercyjnego, ale też publicznego.
- Niestety polski system ochrony zdrowia dopuszcza równoległe funkcjonowanie obu systemów, które nie tyle się uzupełniają, co wzajemnie się kanibalizują. To jest po prostu niemądrym marnotrawstwem. Dopuściliśmy do tego, w przeciwieństwie np. do Czech, gdzie świadczenia prywatne dla pacjentów to zjawisko marginalne, bo wystarcza system publiczny - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie dr Maria Libura.
- Ta wydolność wiąże się jednak ze świadomością ograniczeń, jakie ma każdy system. W Polsce system natychmiast się zatyka, bo słabo działa instytucja "bramkarza", którym w teorii powinien być lekarz rodzinny i POZ. To na tym etapie pacjent, któremu można pomóc w przychodni, powinien szybko i sprawnie tę pomoc otrzymać, aby nie trafiał np. do specjalisty czy na SOR - wyjaśnia ekspertka.
"Plaster" na problemy
- Tymczasem w Polsce zamiast sprawnego POZ, "plasterkiem" na problemy systemu publicznego stał się system komercyjny. Co więcej, abonamenty miały być spełnieniem snów Polaków o natychmiastowym dostępie do specjalistów. To podstawowy błąd, gdyż marnujemy wątłe zasoby, czyli ograniczoną liczbę lekarzy oraz ich czas na wiele "pustych przebiegów", bo nie zawsze te wizyty pacjenta u specjalisty czy np. na SOR są uzasadnione - tłumaczy dr Libura.
Podkreśla, że to nie jest jednak wina pacjenta. - To rolą systemu jest nie dopuszczanie do takich sytuacji przez zapewnienie opieki na podstawowym poziomie, a następnie - sensownej i uporządkowanej ścieżki leczenia specjalistycznego - dodaje.
Zwraca uwagę, że mechanizm, jaki działa w przypadku kolejek w ramach abonamentów w systemie komercyjnym, jest analogiczny do tego, który działa w przypadku dostępu do lekarzy specjalistów na NFZ. - W jednej i drugiej sytuacji kończy się tak samo: do kogo trafi świadczenie, nie zależy od tego, kto ma realne potrzeby, tylko jakie pacjent ma zasoby - pieniądze, wiedzę o meandrach systemu albo po prostu odrobinę szczęścia - zwraca uwagę ekspertka.
- Choć nie powinno tak być, w Polsce działa system priorytetyzacji pacjentów w zależności od pieniędzy i gotowości do płacenia. Prawo na to pozwala, a słusznie oburzeni pacjenci odwołują się do zasad etyki i racjonalności, tyle że przecież system komercyjny kieruje się logiką zysku. Nie ma tu, jak w systemie publicznym, zobowiązania wobec zasad sprawiedliwości społecznej, a świadczenia medyczne są traktowane jak usługa. Co za tym idzie, to po prostu musi się opłacać - wskazuje dr Libura.
Sieć o dostępie do lekarzy
Zapytaliśmy sieci Medicover i Luxmed, z czego to wynika, że pacjenci, którzy korzystają z abonamentu nie mają wolnych terminów, a przy wizycie odpłatnej mogą się zapisać "od ręki".
"Świadczenie usług medycznych na najwyższym poziomie, z zachowaniem obowiązujących procedur, jest dla Medicover priorytetem. Pozostając w zgodzie z naszą misją poprawy i utrzymania zdrowia oraz dobrego samopoczucia pacjentów wierzymy, że konieczne jest utrzymywanie dwóch odrębnych ścieżek zapisów i puli świadczeń, co pozwala zapewnić dostępność usług zarówno abonentom, jak i pacjentom korzystających z usług jednorazowych" - czytamy w stanowisku przesłanym przez Wojciecha Sobczaka, koordynator biura prasowego Medicover.
"Aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na usługi medyczne, nieustannie pracujemy nad rozwiązaniami, które sukcesywnie zwiększają liczbę świadczeń dostępnych dla wszystkich pacjentów" - zapewnia firma.
Wskazuje, że chodzi o rozwijanie sieci placówek, zatrudnianie nowych lekarzy. "Nasi pracownicy dokładają wszelkich starań, aby zaproponować jak najdogodniejsze rozwiązanie" - zaznacza Medicover.
"Czas oczekiwania na wizytę zależy od wielu czynników, m.in. stanu zdrowia pacjenta, bieżącego obłożenia placówek i dostępności personelu medycznego. Pragniemy jednak podkreślić, że w sytuacjach wymagających pilnej interwencji pacjenci zawsze otrzymują pomoc w trybie natychmiastowym" - czytamy w stanowisku.
Do momentu publikacji tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi z sieci Luxmed.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła: 1. WP abcZdrowie 2. X
Źródła
- WP abcZdrowie
- X
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.