Zbadali ocalałych po atakach atomowych na Japonię. Teraz przedstawili wnioski
Nowe analizy przeprowadzone przez prof. Philipa Thomasa z Uniwersytetu w Bristolu wskazują, że nowotwory związane z promieniowaniem po wybuchach bomb atomowych w Hiroszimie i Nagasaki odpowiadają za około 1 proc. zgonów wśród osób, które przeżyły ataki sprzed 80 lat. Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Journal of Biological Physics and Chemistry"
W tym artykule:
Stosunkowo nieliczne nowotwory popromienne
Przypomnijmy, 6 sierpnia 1945 r. wojska amerykańskie zrzuciły bombę atomową na Hiroszimę, a trzy dni później, 9 sierpnia, kolejną na Nagasaki.
Według szacunków, do końca 1945 roku bezpośrednie skutki wybuchów, a więc fala uderzeniowa, ekstremalne temperatury oraz ostre zatrucie popromienne, doprowadziły do śmierci około 140 tys. mieszkańców Hiroszimy i 74 tys. Nagasaki.
Prof. Thomas, specjalista w dziedzinie zarządzania ryzykiem, obliczył, że spośród 324 tys. ludzi ocalałych w obu miastach jedynie około 3100 osób zmarło lub w przyszłości może umrzeć z powodu białaczki lub guzów litych spowodowanych promieniowaniem. - Te badania pokazują, że promieniowanie, choć niebezpieczne, jest mniejszą przyczyną chorób nowotworowych, niż wielu ludzi sądzi – powiedział badacz w rozmowie z "Financial Times".
Szczegóły badania
Dotychczasowe analizy opierały się głównie na danych japońsko-amerykańskiej Fundacji Badań nad Skutkami Promieniowania (Radiation Effects Research Foundation, RERF) i obejmowały 87 tys. osób oficjalnie uznanych za "hibakusha", czyli oficjalnie potwierdzonych ocaleńców po katastrofie.
Thomas poszerzył zakres o dodatkowe informacje demograficzne i zdrowotne, co pozwoliło mu uwzględnić pełną grupę 324 tys. ocalałych z obu miast.
W badaniach wykorzystał narzędzia matematyczne i statystyczne, aby oszacować liczbę zgonów nowotworowych od lat 40. XX wieku aż do 2055 roku, czyli do momentu, w którym najmłodsze z "hibakusha" osiągnie wiek 110 lat.
Ustalono, że ryzyko białaczki pojawia się po 2-3 latach od narażenia i osiąga maksimum po dekadzie, natomiast w przypadku guzów litych proces rozwoju może trwać nawet pół wieku.
Jak podkreślił uczony, "nawet ci, którzy przeżyli ataki jądrowe i otrzymali ogromne dawki promieniowania, żyli niezwykle długo".
Statystyki wskazują, że osoby napromieniowane dawką 2,25 Gy, czyli ponad trzykrotnie wyższą niż granica wywołująca chorobę popromienną i aż 100 razy wyższą od współczesnego rocznego limitu dla pracowników brytyjskich elektrowni jądrowych, dożywały średnio ponad 78 lat.
Wyniki spójne z wcześniejszymi badaniami
Komentując wyniki Thomasa, prof. Sally Berrington, onkolożka z King’s College London, zaznaczyła, że "są zasadniczo spójne z wcześniejszymi badaniami nad ryzykiem zachorowania na raka u osób, które przeżyły katastrofy w Hiroszimie i Nagasaki".
Jednocześnie ostrzegła, że "musimy zachować szczególną ostrożność przy ekstrapolacji wyników na inne warunki bez dodatkowych informacji o dawkach, na jakie narażona była populacja".
Magdalena Pietras, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.