Trwa ładowanie...

Eris nam nie odpuści. Lekarze już widzą to w gabinetach

Mamy kolejną falę COVID? Lekarze już widzą to w gabinetach
Mamy kolejną falę COVID? Lekarze już widzą to w gabinetach (Getty Images)

Nowe badania potwierdziły, że Eris ma mutacje, które wzmacniają jego zdolność do ucieczki przed układem odpornościowym. W wielu krajach rośnie już nie tylko liczba zakażeń, ale i hospitalizacji. Eksperci mówią o "efekcie Barbenheimera". Co to oznacza? Jak wygląda sytuacja w Polsce?

spis treści

1. "Eris jest już u nas"

Kolejne państwa zgłaszają wzrost zachorowań na COVID-19. Wszystko wskazuje na to, że stoi za tym subwariant Omikronu EG.5.1, czyli Eris, który napędza kolejną falę. Jego obecność potwierdzono już w 51 państwach. Jak to wygląda w Polsce?

- W tej chwili rzeczywiście obserwuje się wzrosty zakażeń i to dość zdecydowane. Na ten moment nie mamy żadnych informacji, czy w Polsce oficjalnie obecność subwariantu EG.5.1 została potwierdzona. Natomiast powszechność jego występowania właściwie na wszystkich kontynentach, duży udział w liczbie zakażeń oraz wzrost zakażeń w Polsce, każą przypuszczać, że Eris jest już u nas - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.

Zobacz film: "Prof. Zajkowska o twindemii"

Potwierdzają to również wykresy Wiesława Seweryna, który regularnie publikuje na Twitterze analizy dotyczące pandemii COVID-19.

- Można to interpretować w ten sposób, że to jest właśnie początek kolejnej fali - komentuje ekspertka.

W podobnym tonie wypowiada się w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Paweł Grzesiowski. - Jest na pewno wzrost zachorowań na COVID-19, chociaż dane, którymi dysponujemy, są niepełne. Ten przyrost jest wyraźny. Widzimy już pacjentów zgłaszających się z objawami, u których jest dodatni wynik testu. Mamy po prostu letnią falę zachorowań - mówi wprost ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.

- Spodziewaliśmy się tego, bo w zeszłym roku fala zachorowań też zaczęła się pod koniec lipca, więc nie jest to nic zaskakującego. Mniej więcej w cyklu co pół roku pojawiają się kolejne wzrosty i nowe fale zachorowań. Różnica polega na tym, że teraz wykonuje się dużo mniej testów, nie publikuje się tych danych. To jest problem nie tylko Polski. Cały świat przestał już prezentować te dane, ogranicza się testowanie głównie do osób, które są przyjmowane do szpitali albo mają cięższe przebiegi - dodaje dr Grzesiowski.

Lekarze widzą to już w gabinetach. COVID wrócił
Lekarze widzą to już w gabinetach. COVID wrócił (Getty Images)

2. Eris łatwo pomylić z innymi chorobami

Objawy zgłaszane przez pacjentów zakażonych Erisem przypominają przeziębienie. Dominują dolegliwości ze strony górnych dróg oddechowych.

- Ból gardła, kaszel, zatkany nos, osłabienie, rzadziej gorączka - to są objawy, które teraz towarzyszą pacjentom. Nie ma tu takich specyficznych cech, jak obserwowaliśmy wcześniej, jak utrata węchu czy smaku - tego pacjenci nie zgłaszają.

- Masywny katar, zatkane zatoki. Wiele z tych infekcji potem przekształca się w przewlekły stan podrażnienia w zatokach, czyli długotrwały zespół ściekania wydzieliny, co powoduje przewlekły, męczący kaszel, daje gorsze samopoczucie, chrypę, uczucie zatkanego nosa - wskazuje dr Grzesiowski.

Lekarz przyznaje, że objawy zgłaszane teraz przez pacjentów z COVID-19 łatwo pomylić z innymi sezonowymi infekcjami. - Powoli zaczyna się też grypa, więc jeżeli chcemy postawić właściwe rozpoznanie, musimy zrobić test - przekonuje.

Dr Grzesiowski zaznacza, że testy antygenowe skutecznie wykrywają nowe warianty - również Eris, jednak kluczowe jest wykonanie badanie w określonym momencie od pojawienia się objawów. Wielu pacjentów popełnia błąd.

- Pacjenci najczęściej robią jeden test w pierwszym dniu infekcji i on może dać wynik fałszywie ujemny, bo jeszcze nie ma dużej ilości wirusa. W tej chwili Omikron zmienił trochę nasze podejście - objawy pojawiają się bardzo szybko, ale wirusa jest mało, więc dobrze jest ten test powtórzyć w drugiej-trzeciej dobie choroby, wtedy mamy pewność, jeżeli wynik jest dodatni - to COVID, jeśli ujemny - chodzi o inną chorobę - wyjaśnia ekspert NIL ds. zagrożeń epidemicznych.

3. Niemcy mówią o "efekcie Barbenheimera"

Niemieccy eksperci winą za wzrost zachorowań na COVID-19 obwiniają tzw. efekt Barbenheimera. Jak donosi tygodnik "Spiegel" jednym z czynników napędzających wzrost zakażeń mogą być popularne ostatnio w kinach łączone seanse filmów "Barbie" i "Oppenheimer".

"Tyle godzin seansów filmowych jednocześnie to spore ryzyko zarażenia patogenami, krążącymi w sali kinowej. Może to wywołać nową falę COVID-19" – komentuje w mediach społecznościowych Peter Hotez, ekspert z Baylor College of Medicine w Houston.

- Szybkość przenoszenia w przypadku Eris jest bardzo podobna do wcześniejszych subwariantów Omikronu. Każde większe skupisko ludzi, czy to będą sale filmowe, teatralne, czy jakieś wydarzenia sportowe jest zawsze ryzykowne, bo wirus w takich warunkach zawsze łatwiej się przenosi - podkreśla również prof. Szuster-Ciesielska.

4. To dlatego rośnie liczba hospitalizacji

Niemiecki resort zdrowia mówi o oznakach ponownego rozprzestrzeniania się koronawirusa - rośnie nie tylko liczba zakażeń, ale i hospitalizacji - w ciągu tygodnia zanotowano wzrost o 50 proc. Wzrost liczby przyjęć do szpitali zaobserwowano też w Japonii, Nowej Zelandii, Korei Południowej, Wielkiej Brytanii. W USA od 30 lipca do 5 sierpnia liczba hospitalizacji wzrosła o ponad 14 proc. Jednak jak zaznaczają eksperci, nie oznacza to, że Eris powoduje cięższy przebieg choroby.

Jak wskazuje we wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych wirusolog i mikrobiolog doc. Tomasz Dzieciątkowski ostatnie badania wykazały, że "mutacje białka kolca wariantu EG.5 poprawiają jego zdolność do ucieczki przed układem odpornościowy i prawdopodobnie odpowiadają za niedawny niewielki wzrost liczby przyjęć do szpitali".

- Rzeczywiście w Japonii, na Malcie widać wzrost hospitalizacji. To, że ich liczba wzrasta, wynika z tego, że rośnie liczba zakażeń. Nawet jeśli prawdopodobieństwo hospitalizacji nie jest wysokie, to przy dużej skali zakażeń, takie zdarzenia mają miejsce. A druga kwestia to brak reakcji naszej odpowiedzi odpornościowej, która od dłuższego czasu nie miała kontaktu ze szczepionką lub wcześniejszymi wariantami i na nowo spotyka się ze zmienionym nieco subwariantem Omikronu - tlumaczy prof. Szuster-Ciesielska.

5. Tego wariantu powinniśmy się obawiać bardziej niż Erisa

Eris to nie jedyny wariant, który może rozdawać karty w najbliższych miesiącach. - Wyraźnie wirus się zmienia, co prawda ten wariant Eris nie jest bardzo odmienny od poprzedników, nie posiada wielu nowych mutacji, natomiast są kolejne - ostrzega dr Grzesiowski.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że monitoruje nowy wariant koronawirusa - szczep BA.2.86. Do tej pory wykryto tylko pojedyncze przypadki nowego szczepu - w Danii, Izraelu i Stanach Zjednoczonych.

- BA.2.86 ma bardzo dużo nowych mutacji i dlatego uważa się, że może być bardziej niebezpieczny niż Eris, który mimo wszystko jest kontynuacją linii Omikrona. To są dopiero pierwsze obserwacje, sekwencjonowanie cały czas jest prowadzone, oczywiście na mniejszą skalę. Chodzi o to, żeby wyłapywać nowe warianty, które mają duży potencjał epidemiczności - to jest nasz główny niepokój, że pojawi się nowy wariant, który wywoła kolejną globalną falę z cięższymi objawami - wyjaśnia lekarz.

- Jeśli wariant będzie miał dużo nowych mutacji, jest zawsze większe ryzyko, że któraś z nich spowoduje znowu uzjadliwienie wirusa. Nie ma jeszcze danych, o tym jaki tym ten wariant daje przebieg. To są tylko wczesne sygnały, jakie wysyła WHO, widząc nowy wariant o dużym potencjale. BA.2.86 budzi większy niepokój niż Eris - puentuje ekspert.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze