Trwa ładowanie...

Oddziały zakaźne przeżywają oblężenie. COVID? Nie. Wróciło inne, śmiertelne zagrożenie

Oblężenie w szpitalach. Przypadki RSV, grypy i COVID-19
Oblężenie w szpitalach. Przypadki RSV, grypy i COVID-19 (East News)

MZ bije na alarm: tylko w ciągu tygodnia odnotowano ponad 100 tys. zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę w Polsce. Placówki medyczne przeżywają oblężenie także z powodu innych chorób: COVID, RSV czy krztuśca. - Już wcześniej alarmowałem o przypadkach zakażeń wśród rodziców moich pacjentów, bo okazało się, że pokolenie 24- i 30-latków wyczerpało limit odporności na krztusiec i zarażało chorobą swoje dzieci - mówi dr Łukasz Durajski, który przypomina, że szczepienie w przypadku tej choroby chroni przez 10 lat. Warto zatem je ponowić, ponieważ tylko w ciągu ostatniego roku liczba zakażeń krztuścem wzrosła niemal o 60 proc. Niestety przez unikanie szczepień rośnie też ryzyko powrotu innych zapomnianych chorób.

spis treści

1. Oblężenie w szpitalach. Przypadki RSV, grypy i COVID-19

Pediatra dr Lidia Stopyra alarmuje, że w szpitalach odnotowywany jest wzrost liczby małych pacjentów. Wszystko za sprawą sezonu infekcyjnego charakterystycznego dla tej pory roku. Obecnie sporo dzieci choruje na różnego rodzaju infekcje dolnych i górnych dróg oddechowych (w tym zakażenia wirusem RSV, czy SARS-CoV-2), a także dolegliwości żołądkowe.

Chorują także dorośli. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że tylko z powodu grypy do szpitali trafiło 400 osób. Samych zakażeń wykryto nieporównywalnie więcej, bo aż 100 tys. w ciągu tygodnia. Wzrosty widać zwłaszcza w południowej części kraju. Ze statystyk małopolskiej Stacji Sanitarno Epidemiologicznej wynika, że w ciągu tygodnia lekarze w całym województwie zdiagnozowali 7 658 tysięcy przypadków zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę.

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

Dane, które obejmują okres od początku roku, są jeszcze wyższe. W Małopolsce na grypę zachorowało 258 476 osób. Lekarze ostrzegają, że do szpitala najczęściej trafiają ci, którzy próbują chorobę "przechodzić" i lekceważą objawy chorobowe.

Na oddziałach zakaźnych w dalszym ciągu leżą też pacjenci z COVID-19. Według najnowszego raportu MZ ze środy 23 listopada wynika, że 713 pacjentów jest hospitalizowanych z powodu zakażenia wirusem SARS-CoV-2.

Prof. dr hab. n. med. Joanna Zajkowska, zastępca kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz podlaska konsultant w dziedzinie epidemiologii, przyznaje, że na Podlasiu wzrosty hospitalizacji z powodu grypy nie są jeszcze widoczne, ale nie wykluczone, że szczyt infekcji dopiero przed nami.

- Nie mogę się wypowiadać w imieniu szpitali w całej Polsce, natomiast na Podlasiu większość pacjentów z infekcjami górnych dróg oddechowych leczonych jest ambulatoryjnie, a nie w szpitalach. Obecnie mamy na oddziale pojedyncze przypadki COVID-19 u osób z chorobami współistniejącymi. Jeśli chodzi o grypę, na moim odddziale hospitalizowani są nieliczni - mówi lekarka.

- Natomiast należy podkreślić, że choroba może być śmiertelnie niebezpieczna, kiedy jest bagatelizowana i traktowana jako "zwykłe przeziębienie". Świadczy o tym m.in. obserwowany w tym roku spadek liczby szczepień. Na Podlasiu trend wzrostowy nie jest na razie widoczny, ale nie oznacza to, że w następnych miesiącach go nie odnotujemy. W naszym regionie wzrosty są bowiem odnotowywane z opóźnieniem – zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Zajkowska.

Lekarka dodaje, że z grypą nie ma żartów. Przede wszystkim dlatego, że ponowne przebycie choroby może być cięższe i wywołać dużo gorsze powikłania m.in. powikłania zakrzepowo-zatorowe czy zapalenie mięśnia sercowego. Są to schorzenia, które mogą skończyć się nawet zgonem.

- Powikłania grypy są leczone w szpitalu, ponieważ są niezwykle niebezpieczne i zazwyczaj nie ograniczają się do oddziałów zakaźnych. Warto bowiem przypomnieć, że są też tzw. wtórne powikłania grypy, do których zaliczamy m.in. niewydolność nerek, niewydolność wielonarządową, sepsę czy zaostrzenie przewlekłych chorób podstawowych – wymienia ekspertka.

Dr Stopyra twierdzi, że szczyt zachorowań wśród dzieci także dopiero przed nami. Wkrótce możemy spodziewać się epidemii grypy, a także problemu epidemicznego związanego z niską wyszczepialnością ukraińskich dzieci, np. na polio czy gruźlicę. W szpitalach nie brakuje też pacjentów z chorobami lata – boreliozą czy kleszczowym zapaleniem mózgu.

- Wzrost infekcji sezonowych wśród dzieci jest przed nami. Spodziewamy się w kolejnych tygodniach, miesiącach większej liczby chorób wirusowych typowych dla okresu jesienno-zimowego. Można się ponownie spodziewać epidemii grypy, ponieważ zaszczepionych przeciwko temu wirusowi jest niecałe 10 proc. osób – powiedziała PAP szefowa Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu Żeromskiego.

- Miejsc jest bardzo mało, ale to normalne o tej porze – dodała rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Katarzyna Pokorna-Hryniszyn. Jak mówi, są placówki, w których brakowało już miejsc dla dzieci, a do wiosny tak będzie jeszcze wielokrotnie.

24 małopolskie szpitale, mające oddziały pediatryczne, zaczynają codzienne raportowanie o liczbie wolnych łóżek. Placówkom służy do tego aplikacja Wolne łóżko, wykorzystywana także w poprzednim roku.

- Dzięki aplikacji szpitale mogą się wymieniać informacjami. Ma ona usprawnić pracę w przypadku zwiększonego zapotrzebowania na łóżka pediatryczne – powiedziała PAP rzeczniczka wojewody małopolskiego Joanna Paździo.

2. Zagrożenie epidemiczne odrą w Polsce

Prof. Zajkowska potwierdza, że wzrost zakażeń wśród dzieci jest zauważalny i wynika to nie tylko z sezonu infekcyjnego, lecz także z rezygnacji rodziców ze szczepień obowiązkowych.

- Muszę przyznać, że liczba osób uchylających się od szczepień faktycznie wzrasta i każdego roku tych osób jest więcej. Jest to wzrost widoczny i jest to zjawisko niepokojące, ponieważ w pewnych chorobach może to stanowić zagrożenie. Głównie bałabym się o odrę – stwierdza prof. Zajkowska.

Jak uzasadnia swoje obawy lekarka? Otóż w Polsce od kilku lat nie ma już odporności populacyjnej, która chroniłaby przed odrą. A jest to odporność, która dzięki dużemu odsetkowi zaszczepionych sprawia, że wirus ma tak ograniczone możliwości transmisji, że chronieni są nawet ci, którzy szczepionki nie przyjęli. Najszybciej rozprzestrzenia wśród nieuodpornionych osób w każdym wieku i może powodować epidemię.

- W obecnej sytuacji, kiedy tracimy odporność populacyjną, odra dla tych dorosłych, którzy przyjęli tylko jedną dawkę szczepionki, albo nie zaszczepili się i dotychczas nie zachorowali, stanowi spore zagrożenie. Warto więc tę szczepionkę przyjąć – nie ma wątpliwości epidemiolog.

3. Wzrost przypadków krztuśca o 58 proc.

- Nieszczepione dzieci narażone są także na rozwój innych chorób takich jak ospa wietrzna, błonica, tężec czy krztusiec, który zaczyna być problemem klinicznym. Wyszczepienie niedostatecznej liczby dzieci skutkuje rozwojem chorób wśród środowisk, które mają z nimi styczność. Są to rodzice, opiekunowie przedszkolni, nauczyciele czy dziadkowie. Przykładowo dla niezaszczepionych dorosłych bardzo niebezpieczna jest ospa wietrzna, która może zaatakować w każdym wieku. Najczęstszym powikłaniem ospy wietrznej są wtórne bakteryjne nadkażenia zmian skórnych, które mogą prowadzić do poważnych powikłań ropnych z sepsą włącznie, a także zapalenia płuc, powikłań neurologicznych czy zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych – wymienia w rozmowie z WP abcZdrowie prof. dr n. hab. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych.

Jeśli chodzi o krztusiec, to wzrost jest niepokojący także wśród dorosłych. Od początku stycznia do połowy października 2022 roku zarejestrowano w Polsce 218 przypadków tej choroby – wynika z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny. W tym samym okresie 2021 roku zanotowano 138 zachorowań. Jest to zatem 58-procentowy wzrost wykrytych zakażeń.

4. Szczepionka chroni nas przez 10 lat

- Już wcześniej alarmowałem o przypadkach zakażeń wśród rodziców moich pacjentów, bo okazało się, że pokolenie 24- i 30-latków wyczerpało limit odporności na krztusiec i zarażało chorobą swoje dzieci – potwierdza w rozmowie z WP abcZdrowie dr Łukasz Durajski, internista, pediatra i dyrektor medyczny platformy med-24.com.pl.

Lekarz dodaje, że odporność na krztusiec trwa 10 lat i po tym okresie infekcja może powrócić. Stąd przypadki zachorowań nie tylko wśród dzieci, ale i dorosłych. Dla niezaszczepionych dzieci w pierwszych dwóch miesiącach życia krztusiec jest chorobą śmiertelną.

- Krztusiec może wrócić po dziesięciu latach od zachorowania czy zaszczepienia, dlatego zarówno dorośli, jak i dzieci powinni pamiętać, by raz na dekadę przyjmować szczepionkę. W Polsce szczepienie przeciwko krztuścowi jest obowiązkowe u dzieci, natomiast jednorazowe przyjęcie preparatu nie chroni przez całe życie – precyzuje dr Durajski.

Lekarz zachęca do szczepień i ostrzega przed powikłaniami krztuśca: wśród najmłodszych mogą to być m.in. drgawki, omdlenia, zaburzenia snu, utrata masy ciała czy obrzęk mózgu i encefalopatie, czyli uszkodzenia mózgu.

- W skrajnych przypadkach u osób, które zaraziły się krztuścem, mogą pozostać trwałe następstwa w postaci upośledzenia umysłowego, głuchoty oraz padaczki – wymienia ekspert.

Rzadszymi powikłaniami są zaś: przepuklina, wypadanie odbytnicy, nietrzymanie moczu, złamania żeber, naderwanie wędzidełka języka czy wylewy podspojówkowe.

Katarzyna Gałązkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze