300 zł za trzy minuty u lekarza. "Trudno spokojnie słuchać"
300 zł za trzyminutową wizytę u lekarza? Choć brzmi absurdalnie, jest to możliwe. Potwierdza to historia, którą w mediach społecznościowych podzielił się prof. Błażej Kmieciak. Co więcej, to wcale nie jest odosobniony przypadek.
W tym artykule:
300 zł za trzy minuty u lekarza
Prof. Błażej Kmieciak podzielił się historią bliskiej osoby w mediach społecznościowych. Chodzi o konsultację u psychiatry, której cena zwala z nóg. Wpis w serwisie X wywołał gorącą dyskusję o dostępie do takiej opieki w Polsce.
"Zaplanowana wizyta u psychiatry bliskiej mi osoby trwała... 3 minuty!!! Kosztowała 300 zł! Mam ogromny szacunek dla medyków, ale o takich sytuacjach trudno słuchać spokojnie, tym bardziej, gdy wiesz, że ta wizyta miała być ważna" – napisał na X prof. Błażej Kmieciak, pełnomocnik Rzecznika Praw Obywatelskich ds. ochrony zdrowia psychicznego.
Niestety, nagłośniony przez prof. Kmieciaka przypadek nie jest odosobniony, a rzeczywistość pacjentów, którzy potrzebują pilnej opieki psychiatrycznej, jest niezwykle trudna.
Wyzwaniem jest dostęp do specjalisty, co związane jest z długimi kolejkami i odległymi terminami na NFZ. Problemem stają się więc kwestie finansowe. Pacjent, który potrzebuje specjalistycznej pomocy, coraz częściej musi umówić się na prywatną wizytę.
Potrzeba pilnych zmian
Potrzeba więc pilnych zmian systemowych, które zapewnią pacjentom realny dostęp do opieki nie tylko w sektorze prywatnym.
– Niestety, kryzys w psychiatrii, który teraz mamy, to efekt wieloletnich zaniedbań. Bez zwiększenia podaży ze strony NFZ nie mamy co liczyć, że spadną ceny prywatnych wizyt. A zdarza się, że one już sięgają 700 zł. Dlatego otwieranie kolejnych poradni to jeden z kierunków, w których na pewno należy działać. Takich miejsc pilnie potrzeba po to, by zapobiegać i uniknąć hospitalizacji, na którą często brakuje miejsca – zaznaczał w rozmowie z WP abcZdrowie Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Szczególną uwagę zwrócił na psychiatrię dzieci i młodzieży. – Była kompletnie zapomniana, nie było na nią pieniędzy. W efekcie zaczęto zamykać oddziały, a te, które były, przypominały odrapane więzienia. Dlatego nikt z młodych medyków nie chciał wybierać takiej specjalizacji. Praca nie dość, że trudna, to jeszcze w trudnych warunkach – zaznaczył Kosikowski.
– I nagle okazało się, że mamy wysyp problemów psychicznych wśród dzieci i młodych ludzi, którzy potrzebują opieki na już. Tymczasem takiego kryzysu nie da się odwrócić od ręki. Oddziały, które i tak są nieliczne, mają znacznie więcej łóżek niż potrzeby pacjentów. Przez to np. dzieci po próbach samobójczych są wożone po całej Polsce, by ktoś je mógł przyjąć – wskazał rzecznik NIL.
Źródła
- X
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.