35-latka myślała, że się dusi. Lekarze odkryli to w jej płucach
W 2012 roku Sofija Reston była jeszcze zdrową 35-latką. Nie podejrzewała, że wkrótce jej stan zdrowia na tyle się pogorszy, że będzie zagrażał jej życiu.
1. Niewinne objawy zwiastowały śmiertelną chorobę
- Jednak już w styczniu zgłosiłam się do szpitalnego oddziału ratunkowego, ponieważ odczuwałam skrajne zmęczenie i bóle w klatce piersiowej, które były tak silne, że czułam się, jakbym się dusiła – wspominała Reston.
Na ostrym dyżurze medycy przeprowadzili echokardiogram (EKG), aby sprawdzić aktywność elektryczną serca. Powiedziano jej wówczas, że wszystko jest w porządku i że to prawdopodobnie niepokój.
- Kilka miesięcy później obudziłam się około szóstej rano z ostrym bólem szyi. Chodziłam po okolicy, myśląc, że po prostu źle spałam. Ale potem ból przeniósł się do okolicy brzucha. Myślałam, że to może być problem z moim pęcherzykiem żółciowym – kontynuowała Sofija.
Nieustępujący ból i duszność, którą odczuwała, skłoniły ją do kolejnej wizyty w szpitalnym oddziale ratunkowym. Tam przedstawiła listę leków, którą przyjmowała, ale lekarze wykonali pakiet badań laboratoryjnych.
- Kiedy przyszły wyniki lekarz powiedział, że moja krew jest "trochę gęsta". Od razu przypominało mi się, że u mojej mamy wcześniej zdiagnozowano zakrzepy krwi. Bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że to coś poważnego – opisywała Sofija.
Tomografia komputerowa potwierdziła obecność skrzepów krwi w jej płucach, niezwykle groźny stan zwany zatorowością płucną. Zatorowość płucna powoduje nagłe zablokowanie tętnicy płucnej, która transportuje krew z serca do płuc. Blokada ta uniemożliwia dostarczanie tlenu do płuc i może spowodować poważne uszkodzenia narządów wewnętrznych, a nawet prowadzić do śmierci.
2. Ból był nie do zniesienia
- Powiedziano mi, że mam wysięk opłucnowy, który jest nagromadzeniem płynu między warstwami tkanki wyściełającej płuca i jamy klatki piersiowej. Zdiagnozowano też uszkodzenie mojego lewego płuca – powiedziała Sofija.
W szpitalu spędziła sześć dni, biorąc lek rozrzedzający krew (warfarynę), a także zastrzyki heparyny.
- Czułam ból, jakby ktoś kopnął mnie w żebra. Przez trzy noce musiałem spać na siedząco. Potem przez kilka tygodni leżałam podparta poduszkami, a ból był nie do zniesienia - opisywała kobieta. Sofija spędziła sześć dni w szpitalu, a po wypisie zalecono jej, aby zrezygnowała z hormonalnych środków antykoncepcyjnych przez resztę życia, ponieważ zwiększają one ryzyko powstawania zakrzepów.
Ponadto na sześć miesięcy przepisano jej lek przeciwzakrzepowy - warfarynę. Sofija poinformowała, że ma uszkodzenia opłucnej, co powoduje u niej przewlekły ból, duszność i zmęczenie. Ze względu na to, nie jest już w stanie wykonywać poprzednich czynności, takich jak prace domowe, prace ogrodowe czy uprawianie sportów.
Jednak najważniejsze jest dla niej to, że żyje dziś dzięki temu, że posłuchała swojego wewnętrznego głosu, który skłonił ją do pójścia do szpitala.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.