Antybiotykooporność to rosnące zagrożenie. Ekspertka ostrzega przed falą zakażeń i kosztów
Antybiotyki od dziesięcioleci są fundamentem nowoczesnej medycyny. To dzięki nim udało się ujarzmić choroby bakteryjne, które jeszcze w pierwszej połowie XX wieku często kończyły się śmiercią. Dziś jednak ta najważniejsza broń zaczyna zawodzić.
W tym artykule:
Rosnące koszty i dramatyczne dane
Zjawisko antybiotykooporności, czyli uodparniania się bakterii na działanie leków, rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie i może wkrótce wywołać kryzys zdrowotny i ekonomiczny o niespotykanej dotąd skali.
Według danych unijnych co roku ponad 30 tys. osób w Europie umiera z powodu zakażeń bakteriami opornymi na antybiotyki. Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że do 2050 roku liczba zgonów związanych z antybiotykoopornością może sięgnąć nawet 10 mln rocznie, co oznaczałoby wyższą śmiertelność niż w przypadku nowotworów.
- Pierwsze ostrzeżenia, że antybiotyki mogą stracić skuteczność, pojawiły się właściwie już w momencie odkrycia penicyliny przez Fleminga. Zostały jednak zlekceważone. W Polsce popełniono dodatkowo szereg błędów – zaniedbano edukację pacjentów, lekarze w podstawowej opiece zdrowotnej przepisywali antybiotyki "na wszelki wypadek", a diagnostyka była zbyt wolna i niedostępna. Do tego dochodził brak kontroli zakażeń w szpitalach – ostrzega w rozmowie z PAP dr n. med. Anna Olczak-Pieńkowska z Wojskowego Instytutu Medycznego-PIB.
Mięso na antybiotykach. "Kupujmy w sklepach, sieciówki są pod kontrolą"
Raport WIM-PIB pokazuje skalę problemu. Wśród nowo przyjętych pacjentów liczba izolacji Klebsiella pneumoniae typu NDM wzrosła aż 3,5-krotnie. Zużycie antybiotyków nie wzrosło znacząco, ale koszty leczenia wzrosły o 27 proc. w pierwszym kwartale 2025 roku w porównaniu do roku poprzedniego, a w lutym skok wydatków sięgnął 40 proc.
- Za tym kryją się wydatki na leki ostatniej szansy i nowe, bardzo drogie preparaty. Wydatki te w krótkim okresie wzrosły z około 400 tys. do ponad 600 tys. złotych. To były koszty uzasadnione – chodziło o ratowanie życia, ale pokazują, jak szybko rośnie finansowe obciążenie systemu – wyjaśnia dr Olczak-Pieńkowska.
Najgroźniejsze szczepy
Problemem są bakterie, które jeszcze dekadę temu były możliwe do opanowania, a dziś stają się niemal niemożliwe do zwalczenia.
- Największe zagrożenie stanowi Klebsiella pneumoniae typu NDM. Jej mechanizmy oporności chronią ją nawet przed karbapenemami – lekami ostatniej szansy. Te bakterie są bardziej zjadliwe, łatwiej namnażają się i rozprzestrzeniają w organizmie, a ich oporność kodowana na plazmidach może być łatwo przekazywana innym szczepom. Raporty ECDC pokazują, że zapadalność na zakażenia tym patogenem w Europie wzrosła o blisko 50 proc. w latach 2019–2022 – wskazuje ekspertka.
W grupie Gram-ujemnych patogenów groźny jest również Acinetobacter baumannii oporny na karbapenemy oraz Escherichia coli niewrażliwa na fluorochinolony i cefalosporyny III generacji. Wśród Gram-dodatnich szczególne zagrożenie stanowi MRSA – gronkowiec złocisty oporny na metycylinę.
Szpitale próbują izolować pacjentów skolonizowanych bakteriami wielolekoopornymi, ale to zadanie przerasta ich możliwości.
- Śmiało można stwierdzić, że w Polsce i całej Europie pełna izolacja wszystkich pacjentów skolonizowanych jest praktycznie niemożliwa. Brakuje odpowiednich warunków lokalowych i kadrowych. Na oddziałach wysokiego ryzyka robimy wszystko, by ograniczyć transmisję, ale liczba możliwości izolacji nie odpowiada skali problemu – mówi dr Olczak-Pieńkowska.
Ekspertka podkreśla, że potrzebne są zdecydowane działania na poziomie systemowym.
- Narodowy Program Ochrony Antybiotyków powinien być nie tylko formalnie wpisany do Narodowego Programu Zdrowia, ale przede wszystkim realnie finansowany i strategicznie wspierany. Obecny budżet jest znikomy w porównaniu z potrzebami i z budżetami analogicznych programów w innych krajach – zaznacza.
W jej ocenie konieczne są ujednolicone wytyczne i ich egzekucja, skuteczny monitoring epidemiologiczny, tworzenie lokalnych map oporności oraz rozwój wyspecjalizowanych zespołów kontroli zakażeń.
One Health i globalna współpraca
Coraz większe znaczenie ma podejście "One Health", które łączy medycynę, weterynarię i ochronę środowiska. Antybiotyki stosowane w hodowli zwierząt czy ich pozostałości w środowisku również przyczyniają się do narastania problemu. - To zjawisko globalne, którego nie da się zatrzymać bez współpracy ponad granicami – dodaje ekspertka.
Oprócz systemowych reform ważna jest również kultura organizacyjna w szpitalach. - "Nic poniżej łokci", właściwie przygotowane do pracy dłonie i paznokcie powinny być standardem i znakiem rozpoznawczym profesjonalnej kadry medycznej – przypomina dr Olczak-Pieńkowska.
Choć sytuacja wydaje się dramatyczna, są przykłady dające nadzieję. - W krajach, które konsekwentnie prowadzą politykę racjonalnego stosowania antybiotyków i kontroli zakażeń, udaje się ograniczać wzrost oporności. W Polsce też mamy lokalne sukcesy – trzeba je przełożyć na skalę ogólnokrajową – mówi ekspertka.
Na koniec przypomina o odpowiedzialności pacjentów. - Ból gardła w większości przypadków ma podłoże wirusowe i antybiotyk nie jest potrzebny. Niepotrzebne przyjmowanie leków może sprawić, że kolejne infekcje będą trudniejsze do wyleczenia i staną się zagrożeniem także dla osób z naszego otoczenia – ostrzega.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- PAP
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.