Była zmęczona, bolała ją szyja. Lekarka usłyszała, że rak jest w IV stadium
Przez lata uspokajała rodziców chorych dzieci i tłumaczyła im trudne diagnozy. W wieku 42 lat pediatra dr Kelly Curtin-Hallinan sama usłyszała, że ma raka nerki – wcześniej wielokrotnie słysząc, że przesadza i że objawy, które zgłasza, to "atak paniki".
W tym artykule:
Takie objawy dawał rak nerki
Kelly dobrze znała podręcznikowe objawy nowotworów. U siebie widziała tylko zmęczenie, kilka dodatkowych kilogramów i typowe dolegliwości "wieku średniego". Później doszedł ból szyi, który rezonans opisał jako zwykłą przepuklinę krążka.
Niepokój budziło jedno: błyskawicznie rosnące ciśnienie tętnicze. W domu widziała na aparacie wartości przekraczające 200 mmHg. Kolejne wizyty nie przynosiły odpowiedzi, więc sama pojechała na ostry dyżur. Tam usłyszała, że to zapewne "atak paniki", a wyniki ciśnienia tłumaczono m.in. odwodnieniem.
"Czułam, że jestem naprawdę ciężko chora, ale byłam jedyną osobą, która to widziała" – przyznaje w napisanym przez siebie artykule na stronie medscape.com.
Soda oczyszczona dobra na nerki
Tomografia została zlecona bardziej z obowiązku niż z przekonania. Na obrazach pojawił się guz nerki, ogromny jak płód. Bez bólu w boku, bez krwi w moczu, przy prawidłowej kreatyninie – obraz kompletnie nie pasował do wcześniejszej narracji. W kilka godzin status Kelly zmienił się z "przewrażliwionej pacjentki" w kobietę z podejrzeniem raka IV stopnia z przerzutami.
"Jeszcze chwilę wcześniej próbowałam udowodnić, że naprawdę jestem chora. Nagle usłyszałam, że mogę być martwa za 18 miesięcy" – mówi.
Myślami natychmiast wróciła do domu. Ma trzy córki. Z pomocą specjalistów przygotowała dla nich prosty komunikat: w jej ciele jest coś, czego nie powinno być, trzeba to wyciąć, a reszta jest niewiadomą. Obiecała, że będzie mówić prawdę na tyle, na ile sama ją zna.
Lekarka poczuła, jak to jest być pacjentem
Przez długie miesiące lekarze nie byli pewni, czy Kelly ma III, czy IV stadium raka. Lista warunków, od których zależało lepsze rokowanie, wydawała się mało realna, a jednak spełniła się co do jednego: nie stwierdzono krążących komórek nowotworowych, biopsje i badania genetyczne były ujemne, część zmian się zmniejszyła, a funkcja narządów wróciła do normy.
Jeden z onkologów powiedział jej wprost, że za trzy lata "albo będzie martwa, albo całkowicie zdrowa". Kelly przyjęła tę brutalną szczerość. Dziś sama prosi lekarzy o styl "delikatny, ale prawdziwy" i powtarza, że "fałszywa nadzieja bardzo boli".
Zderzenie z systemem okazało się równie bolesne jak diagnoza. Nikt nie tłumaczył, kto przyjdzie rano na obchód, jakie badania są planowane, co dzieje się z dokumentacją, a równocześnie dzwonił ubezpieczyciel z kolejnymi zastrzeżeniami.
"Mam ogromną wiedzę o ochronie zdrowia, a mimo to spędziłam godziny na infolinii i jeździłam do sklepu, żeby wysyłać dokumentację faksem" – mówi. W pełni zrozumiała wtedy pacjentów, którzy czują się zbywani i pozostawieni sami sobie.
"Może jestem trochę impostorem w świecie onkologii"
Od roku jej badania pozostają stabilne, zakończyła immunoterapię. Statystyki mówią jednak o około 40-procentowym ryzyku nawrotu. Kelly nauczyła się żyć "pomiędzy": bez pewności, czy rak wróci za kilka miesięcy, czy pozostanie pod kontrolą na lata. "Chcę być gotowa na oba scenariusze" – podkreśla.
Razem z najmłodszą córką napisała książkę "Molly and Potato" o dziewczynce, psie i mamie chorej na raka. Ma być dla dzieci sygnałem, że wolno mieć sprzeczne uczucia – jednocześnie bać się choroby i cieszyć się dobrymi rzeczami, które mimo niej się zdarzają, a dla jej córek pamiątką na przyszłość.
"Może jestem trochę impostorem w świecie onkologii, bo nie miałam klasycznej chemioterapii i wyglądam zdrowo" – żartuje. Zaraz dodaje jednak, że choroba stała się dla niej lekcją pokory i wdzięczności. Lekarze mówią, że jest zdrowa – "poza tym drobnym szczegółem, że mam raka".
Dziś tę sprzeczność zamienia w apel do kolegów po fachu: słuchać pacjenta także wtedy, gdy jego objawy nie pasują do podręcznika, bo czasem za "atakiem paniki" kryje się guz, którego nikt nie chce zobaczyć.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródło: medscape.com
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.