W Polsce brakuje 10 tys. lekarzy rodzinnych
Brakuje lekarzy rodzinnych. Absolwenci wolą być specjalistami i dorabiać w gabinetach prywatnych. Co to oznacza dla pacjenta? Kolejki w przychodniach, problemy z wizytami domowymi i zbyt krótki czas na poradę lekarską. Lekarze rodzinni skarżą się, że są zapracowani i przyjmują od 40 nawet do 100 pacjentów dziennie.
1. Młodzi nie chcą być lekarzami rodzinnymi
- Już w tej chwili potrzebujemy 10 tys. lekarzy rodzinnych - mówi dr Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. - Średnia wieku lekarza w Podstawowej Opiece Zdrowotnej w województwie wielkopolskim to 60-65 lat. Gdyby te osoby teraz zrezygnowały, zabrakłoby pracowników – podkreśla.
Podobna sytuacja występuje w innych województwach. W lubuskim statystyczny lekarz w POZ ma 59 lat, a w warmińsko-mazurskim 60 lat. W wielu gminnych ośrodkach pracują głównie emeryci.
Nie ma perspektyw, by w najbliższych latach sytuacja się zmieniła. Powód? Adepci sztuki lekarskiej nie są zainteresowani specjalizacją z medycyny rodzinnej.
- Nie ma kto nas zastąpić - mówi serwisowi WP abcZdrowie dr Marek Twardowski, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
2. Za dużo pracy, za mało pieniędzy
- Praca w POZ jest mało atrakcyjna, niewdzięczna, wymagająca i za mało płatna - wylicza Marek Twardowski. - Pracujemy do 8 do 18, realizujemy wizyty domowe. Studenci, którzy są na praktykach i obserwują nas, od razu rezygnują z tej specjalizacji – tłumaczy Twardowski.
Lekarz podkreśla, że rezydentury w tej specjalności są niewykorzystane.
- Proszę pod koniec marca zapytać w ministerstwie, ile przyznali rezydentur, a ile wróciło. Niewiele osób chce być lekarzem rodzinnym, a szkoda, bo to uniwersalna specjalizacja. Pediatra leczy dzieci, internista osoby od 18. roku życia, a rodzinny zajmuje się pacjentem od urodzenia aż do śmierci – podkreśla Twardowski.
3. Wszyscy chcą być specjalistami
Lekarze POZ od lat obserwują, że większym autorytetem i szacunkiem cieszą się lekarze specjaliści.
- Zostaliśmy zdegradowani, każdy chce być specjalistą i nie tylko z tego powodu, że lekarze wąskich dziedzin mniej przyjmują pacjentów – tłumaczy Twardowski. Specjalista może być zatrudniony w wielu miejscach, ma większe perspektywy rozwoju i szansę na lepsze zarobki.
Twardowski zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Lekarz rodzinny sam podejmuje decyzję w zakresie leczenia i diagnozy pacjenta, nie ma wsparcia kolegów z oddziału, tak jak specjaliści. - Jesteśmy zdani na siebie, szybko musimy podjąć decyzję – zaznacza.
Niskie płace i brak ministerialnych pieniędzy dla POZ to kolejne powody, które wpływają na to, że absolwenci medycyny niechętnie zostają lekarzami rodzinnymi.
- Minister przekonywał, że nakłady będą większe, tymczasem zmniejszają się - wyjaśnia Twardowski.
4. Mało czasu, ryzyko błędu
Przeczytaj także
Pacjenci narzekają, że czasami trudno dostać się do lekarza rodzinnego, a w okresie wzmożonej zachorowalności zamówienie wizyty domowej to nie lada wyczyn. Ich zdaniem lekarze przyjmują zbyt krótko, spieszą się.
Z kolei medycy tłumaczą, że mają mało czasu na przyjęcie pacjenta i podjęcie decyzji, bo są obciążeni pracą.
- Obecnie jeden lekarz przyjmuje od 40 do 120 chorych dziennie – tłumaczy Twardowski. Na jednego lekarza rodzinnego przypada nawet 3 tys. pacjentów.
Co to oznacza dla chorego?
- Mamy za mało czasu na podjęcie decyzji. Rośnie ryzyko narażenia chorego. O błąd w tym wypadku nietrudno – tłumaczy Twardowski.
- A gdzie realizacja zadań profilaktycznych w kierunku wykrywania chorób, np. nadciśnienia? Mamy na każdego chorego 10 minut. Brakuje lekarzy, a ci, którzy pracują, starzeją się, stają się mniej wydolni – mówi serwisowi WP abcZdrowie Wioletta Szafrańska-Kocuń, lekarz rodzinny.
5. Lekarz rodzinny strażnikiem systemu
Resort zdrowia zakłada, że lekarz rodzinny będzie strażnikiem systemu. Medycy tłumaczą że, by te plany udało się zrealizować, potrzebna jest kadra i mądre rozwiązania legislacyjne. Specjaliści przyznają, że lekarze, mimo powszechnej opinii, nie pracują tylko dla idei i pieniędzy. Młodzi liczą na rozwój naukowy, który motywuje do pracy.
- Może stypendia zachęciłyby młodych. Na pewno trzeba zmienić system kształcenia. W tej chwili studenci mają tylko 2 tygodnie kształcenia z medycyny rodzinnej i to na szóstym roku studiów – podsumowuje Bożena Janicka.
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.