Chorują całe rodziny. Ryzyko zarażenia wzrasta w czasie wakacji
Jaja tasiemca bąblowcowego po połknięciu wędrują do wątroby, skąd pasożyt może tworzyć ogniska przerzutowe do innych organów. Parazytolog kliniczny prof. Jerzy Stefaniak wspomina pacjenta, który zajmował się zbieraniem runa leśnego. - Najpierw trafił na neurochirurgię, bo miał padaczkę i utraty przytomności. Podejrzewano guz mózgu. Okazało się, że to bąblowiec - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.
Jaja pasożyta można połknąć, ale i zainhalować podczas koszenia trawy
Na lipiec i sierpień przypada szczyt sezonu na owoce, takie jak jagody czy maliny - w miesiącach wakacyjnych są one najsmaczniejsze i najłatwiej dostępne. Znajdziemy je nie tylko w sklepach i na straganach, ale też w lasach, gdzie kuszą, by je zerwać i od razu włożyć do ust.
Ten prosty gest może nas jednak słono kosztować: zjedzenie nieumytych owoców może sprawić, że zarazimy się tasiemcem bąblowcowym. Larwy z połkniętych jaj dostają się wówczas do wątroby, gdzie "budują" całe konglomeraty, z czasem tworząc ogniska przerzutowe do innych narządów i powodując szereg objawów chorobowych.
Tasiemiec bąblowcowy wielojamowy (wywołujący chorobę alweokokozę) staje się w ostatnich latach coraz większym zagrożeniem zdrowotnym wśród ludzi z uwagi na kilkukrotny wzrost populacji lisów, będących jego ostatecznym żywicielem. - Jeden zarażony lis może mieć w swoich jelitach nawet kilka tysięcy dorosłych tasiemców bąblowcowych, a w każdym z nich może być 200-600 jaj. Zwierzę, zagrzebując swoje odchody, w których znajdują się jaja pasożyta, rozsiewa je w środowisku - tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Jerzy Stefaniak, parazytolog kliniczny z 40-letnim stażem, były kierownik w Katedrze i Klinice Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych UM w Poznaniu.
Sprawdziliśmy warszawskie SOR-y
- Takie jaja mogą osadzić się na owocach, np. jagodach lub jeżynach, ale też przetrwać w ziemi (i to nawet 50 dni w temperaturze do -27 st. Celsjusza). Innymi sposobami zarażenia mogą być żucie źdźbła trawy czy picie skażonej wody. Możliwe jest też zainhalowanie jaj podczas koszenia trawy w ogródku, w którym wcześniej przebywał lis. Zwierzęta te często odwiedzają aglomeracje miejskie w poszukiwaniu pożywienia - dodaje.
Myśleli, że to guz mózgu
Największe ryzyko zarażenia występuje w obszarach wiejskich, zwłaszcza wśród osób zajmujących się zbieractwem runa leśnego. - Najwięcej zarażonych lisów zamieszkuje tereny Podkarpacia (ponad 70 proc. osobników ma tasiemca) i województwa warmińsko-mazurskiego (ponad 60 proc.), a to właśnie tam żyje najwięcej rodzin zbierających m.in. jagody na sprzedaż. Dzieci, które widzimy przy drodze, ze słoikami wypełnionymi owocami, prawdopodobnie za 10-15 lat będą niestety naszymi pacjentami - mówi prof. Stefaniak.
Dlaczego akurat za 10-15 lat? Ponieważ tyle czasu wynosi okres inkubacji pasożyta. Choroba rozwija się skrycie, a wykrywa się ją zwykle przypadkowo podczas rutynowych badań USG. Wcześniej alweokokoza nie daje objawów, a te, gdy się w końcu pojawią, mogą być różnorakie - w zależności od lokalizacji zmian ogniskowych.
- Poza bólami z prawej strony brzucha mogą pojawić się żółtaczka i hepatomegalia, czyli powiększenie wątroby. U chorych z czasem zmiana nacieka wzdłuż naczyń np. żółciowych lub krwionośnych, a w zaawansowanej postaci tworzą się ogniska przerzutowe - wyjaśnia ekspert.
Jeśli pojawią się one w mózgu, mogą powodować zmiany neurologiczne i padaczkę, jeśli w płucach - kaszel czy duszności, a jeśli w kościach - bóle kostne i patologiczne złamania.
- Mieliśmy pacjentów z utrzymującymi się bólami brzucha, które powodowały problemy z zawiązaniem butów. Zgłaszali się do lekarza i dopiero w badaniu USG stwierdzano u nich zmianę ogniskową przypominającą proces nowotworowy. Wszystko dlatego, że bąblowiec tworzy konglomeraty małych torbielek, które dla mniej wprawnego radiologa mogą wyglądać jak guz wątroby - tłumaczy ekspert.
- Pamiętam pacjenta, który miał siedem takich zmian w mózgu. Niestety zmarł. Inny, 30-kilkuletni, który zajmował się zbieraniem runa leśnego, najpierw trafił na neurochirurgię, bo miał padaczkę i utraty przytomności. Podejrzewano guz mózgu. Okazało się, że to bąblowiec, który spowodował przerzuty z wątroby do mózgu. Ten pacjent także zmarł. Podczas sekcji zwłok, w której uczestniczyłem, zauważono, że alweokokoza była bardzo zaawansowana i zajęła prawy i lewy płat wątroby - dodaje.
Nie każdego stać na leczenie
Skąd więc lekarz wie, że ma do czynienia z tasiemcem bąblowcowym, a nie przypominającym go guzem nowotworowym? Prof. Stefaniak przestrzega, że podejrzanej zmiany ogniskowej w wątrobie nie wolno nakłuwać (a więc biopsja jest przeciwwskazana), ponieważ może to spowodować rozsiew ognisk przerzutowych. To, co należy zrobić, to badania obrazowe (USG, tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny) oraz serologiczne (test ELISA i Western blot).
- Test Western blot pozwala m.in. ocenić, czy pacjent ma tasiemca jedno- czy wielojamowego (ten pierwszy nie jest tak groźny jak drugi) i na tej podstawie zastosować odpowiednie postępowanie lecznicze - zaznacza prof. Stefaniak.
Leczenie alwekokozy może trwać od kilku lat nawet do końca życia. Możliwe jest leczenie operacyjne, ale nie u każdego - niewskazane jest ono u pacjentów z chorobami towarzyszącymi oraz u tych, u których pasożyt spowodował zaawansowane zmiany.
- W Polsce zakażenie tasiemcem bąblowcowym wykrywane są zbyt późno, zazwyczaj gdy zajęty jest już lewy i prawy płat wątroby, co wyklucza zabieg operacyjny - wyjaśnia parazytolog.
Pacjenci mogą korzystać także z leków parazytostatycznych, jednak wiąże się to z kolejnymi problemami. - Leki te hamują dalszy rozwój pasożyta, ale go nie niszczą. Jeśli chory będzie brać je nieregularnie lub je odstawi, to umrze w ciągu kilku lat. Takie leki nie są refundowane. Koszt jednej tabletki to 20-40 zł, a trzeba ją przyjmować codziennie - wyjaśnia.
- W Polsce mamy całe rodziny (zazwyczaj trudniące się zbieractwem runa leśnego) zakażone tasiemcem bąblowcowym, których nie stać na leczenie. Biorąc pod uwagę, że taką tabletkę muszą przyjąć ojciec, matka i dwójka czy trójka dzieci, koszty w skali miesiąca są naprawdę duże - dodaje.
Prof. Stefaniak przyznaje, że u pacjentów najczęściej dochodzi do zgonu właśnie wtedy, gdy nie stosują leków bądź robią to nieregularnie. Niektórzy sięgają poza tym po leki zastępcze - chińskie bądź ukraińskie - które zawierają mniej środka czynnego. Osoby, które się prawidłowo leczą, z bąblowicą wielojamową mogą jednak żyć latami.
- Mieliśmy młodego pacjenta, który był leczony w kilkunastu jednostkach i nikt wcześniej nie wykrył, że to bąblowiec! To było wiele lat temu, nie mieliśmy wówczas jeszcze odpowiednich testów diagnostycznych. Profesor będący moim poprzednikiem, sprowadził je ze Szwajcarii. Wykonaliśmy badania i okazało się, że to tasiemiec wielojamowy. Pacjent stosował leki regularnie i przyjeżdżał do nas na okresowe kontrole, które przez kilkadziesiąt lat nie wskazywały na dalszy rozwój choroby. Proces został skutecznie zahamowany - opowiada prof. Stefaniak.
U pacjentów możliwe jest także przeprowadzenie przeszczepu wątroby. Stosuje się je jednak rzadko ze względu na ryzyko nawrotu choroby.
Jak to zatem w przypadku chorób bywa, lepiej zapobiegać niż leczyć. Profilaktyka w przypadku tasiemca bąblowcowego jest prosta i obejmuje przede wszystkim higienę. Istotne jest, aby nie zjadać niemytych warzyw i owoców i pamiętać o myciu rąk.
- Szczególnie narażone są osoby zamieszkujące tereny wiejskie, zlokalizowane w pobliżu lasów, ale lisy penetrują także duże aglomeracje: podmiejskie parki, ogródki działkowe, śmietniki. Ważną zasadą jest zapobieganie kontaktu psów i kotów z nimi, pamiętanie o odrobaczaniu, bo człowiek może się także zarazić, głaszcząc czy przytulając zakażonego domowego pupila - przestrzega prof. Stefaniak.
- Nie powinno się także pić nieprzefiltrowanej lub nieugotowanej wody. Jedne z badań, które oceniały stan 100 próbek pobranych z wód jezior, rzek i kanałów, wykazały w kilku z nich obecność jaj tasiemca - dodaje.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.