Coraz więcej chorych po ukąszeniach kleszczy. "Największym sukcesem jest to, że samodzielnie oddycha"
Liczba przypadków kleszczowego zapalenia mózgu (KZM) gwałtownie rośnie. Eksperci alarmują, że jedyną skuteczną ochroną jest szczepienie, co pokazuje przykład leśników, ale wielu o nim nie wie bądź nie uważa za istotne, jeśli w lesie bywa sporadycznie. To zgubne podejście, bo chorować mogą także zdrowi i sprawni, jak 26-letnia Iga, która przez KZM zupełnie straciła samodzielność.
W tym artykule:
Po kleszcza nie trzeba iść do lasu ani na łąkę
Jeszcze do niedawna kleszcze kojarzono głównie z lasami i łąkami. Obecnie można je spotkać także w miastach – w parkach, ogrodach czy na działkach. Jak podkreśla prof. Joanna Zajkowska z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, do aż 90 proc. przypadków ukąszeń kleszczy dochodzi w pobliżu miejsca zamieszkania.
Zmiany klimatyczne sprzyjają ich rozprzestrzenianiu - nie tylko dlatego, że nie "wymrażają" pajęczaków chowających się w glebie, ale też dlatego, że sprzyjają rozmnażaniu się drobnej zwierzyny, która służy kleszczom za pierwszych żywicieli w sezonie.
- Młodsze pajęczaki budzą się przy 10 stopniach, starsze już przy 7 - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska.
Jak podkreśla ekspertka chorób zakaźnych, kleszczowe zapalenie mózgu przestało być chorobą regionalną i dziś stanowi zagrożenie praktycznie w każdej części kraju.
- Raportuje się już przypadki zachorowania w całej Polsce. Choć nadal najwięcej zachorowań jest na wschodzie, to obecnie Śląsk okazał się miejscem, gdzie mamy sporo przypadków. Co ciekawe, notujemy też zachorowania w lubuskim, które do tej pory było białą plamą na mapie KZM w Polsce - wyjaśnia prof. Zajkowska.
Jeśli chodzi o boreliozę - kolejną chorobę odkleszczową, to największa liczba zakażonych kleszczy występuje w województwach mazowieckim, lubelskim, podkarpackim oraz warmińsko-mazurskim. W tych regionach odsetek zakażonych osobników może wynosić nawet 60-70 proc.
Wzrost zachorowań na KZM w Polsce i Europie
Z danych Zakładu Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru NIZP PZH - PIB wynika jednoznaczny, niepokojący trend. Jeszcze w 2019 r. w Polsce odnotowano 265 przypadków KZM, a w 2024 r. już 793. Co więcej, najświeższe dane wskazują, że w tym roku może nas czekać kolejny wzrost: od 1 stycznia do 15 marca 2025 r. odnotowano 37 przypadków KZM. Trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie (dotychczas rekordowego) 2024 r.
Wzrost liczby zachorowań obserwuje się również w Skandynawii, Holandii, Francji, a nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie wcześniej nie odnotowywano tej choroby.
Nie chorują leśnicy. Dlaczego? Bo są zaszczepieni
Nie istnieje skuteczny lek na KZM. Choroba może powodować trwałe uszkodzenia układu nerwowego, dlatego kluczowa jest profilaktyka. Eksperci jednoznacznie wskazują, że najlepszą metodą ochrony jest szczepienie.
Szczepionkę podaje się w schemacie trzydawkowym, a następnie dawki przypominające co 3-5 lat. Koszt jednej dawki wynosi ok. 200 zł. Szczepienie można wykonać w aptece, bez konieczności wcześniejszej wizyty u lekarza.
Jak pokazuje przykład leśników, którzy są szczepieni od 1993 roku, szczepienie jest skuteczną metodą ochrony. Chociaż ta grupa zawodowa jest najbardziej narażona na choroby odkleszczowe, przypadki KZM wśród leśników praktycznie nie występują.
26-letnia Iga walczy z KZM
KZM może dotknąć każdego – zarówno dzieci, dorosłych, jak i seniorów. Osoby z osłabioną odpornością, w tym przyjmujące leki na choroby autoimmunologiczne, są szczególnie narażone na ciężki przebieg choroby.
Poruszenie budzi historia 26-letniej Igi, świeżej absolwentki studiów medycznych i stażystki 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie, która w czerwcu 2024 r. zauważyła u siebie pierwsze objawy.
"Wszystko to zaczęło się bardzo niewinnie. Na początku czerwca pojawiły się dolegliwości grypopodobne. Symptomy choroby nie ustąpiły, mimo zastosowanego leczenia. Silne osłabienie, nudności i objawy 'odcinania' nóg spowodowały, że Iga zgłosiła się na SOR krakowskiego szpitala, w którym pracuje" - opisują bliscy 26-latki na stronie zbiórki w portalu siepomaga.pl.
Igę przyjęto na oddział neurologii, gdzie jej stan z dnia na dzień się pogarszał. Wkrótce 26-latka całkowicie straciła samodzielność: nie mogła jeść bez pomocy, miała kłopoty z mówieniem, bardzo doskwierał jej ból. Konieczne były intubacja i wprowadzenie w śpiączkę farmakologiczną. Diagnoza przyszła dopiero po kilku tygodniach: kleszczowe zapalenie mózgu.
"Stan Igi stabilizuje się na tyle, że można rozpocząć rehabilitację oraz podjąć uczestnictwo w turnusach rehabilitacyjnych. Tam otoczona jest wielospecjalistyczną opieką. Codzienna rehabilitacja przyniosła już pierwsze efekty. Na ten moment największym sukcesem jest to, że Iga od ponadto miesiąca samodzielnie oddycha" - relacjonują bliscy.
"Tak naprawdę jej powrót do zdrowia zaczął się właśnie teraz. Iga rozpoczyna swój najważniejszy start w życiu. Trenowała lekkoatletykę – sport pozostawił w niej silną wolę walki, ale i nauczył pokory, ciężkiej pracy oraz cierpliwości. Wzmocnił także wiarę, że to, co robi, ma sens" - dodają.
Wspomóc zbiórkę na leczenie Igi można TUTAJ.
Czy KZM da się szybko rozpoznać?
Jak wyjaśnia prof. Joanna Zajkowska, kleszczowe zapalenie mózgu najczęściej przebiega w dwóch fazach. W pierwszej chory najczęściej zgłasza objawy grypopodobne:
gorączkę,
ból głowy,
bóle mięśniowe,
uczucie rozbicia,
silne zmęczenie.
Zdarza się, że na tych objawach się kończy, a organizm samodzielnie zwalcza infekcję. Jeśli tego nie zrobi, bardzo szybko następuje pogorszenie stanu.
- Nawraca gorączka i ból głowy oraz bóle mięśniowe, a chory bardzo szybko zgłasza się do lekarza. Mogą wystąpić nudności, w postaci zapalenia mózgu, pojawiają się zaburzenia świadomości, silne bóle głowy - tłumaczy lekarka.
- Jeśli mamy szczęście, kończy się na zapaleniu opon mózgowych, kilkanaście dni w szpitalu, leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe i zmniejszające ciśnienie śródczaszkowe wystarczają - dodaje.
KZM stwarza jednak ryzyko wystąpienia wielu groźnych powikłań, w tym m.in.:
porażenia kończyn,
zaburzenia czucia,
przewlekłe zaburzenia pamięci i koncentracji,
porażenia nerwów czaszkowych,
upośledzenie słuchu.
- Najgorszym rodzajem powikłań jest porażenie mięśni oddechowych czy tzw. napędu oddechowego. Chory ma trudności z połykaniem, z samodzielnym oddychaniem i niekiedy nie odzyskuje tej sprawności. Pacjent wychodzi ze szpitala z przenośnym respiratorem, który będzie mu towarzyszył do końca życia - ostrzega ekspertka.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- NIZP PZH-PIB
- siepomaga.pl
- abcZdrowie.pl
- PAP
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.