Czwarty raz przeszczepili mu wątrobę. Pierwszy taki przypadek w Polsce
Przez 20 lat walczył z wirusem, który konsekwentnie niszczył mu wątrobę. Z tego powodu chirurdzy już czterokrotnie "wymieniali" mu gruczoł. Historia 63-letniego pacjenta to najprawdopodobniej pierwszy taki przypadek w Polsce. – Gdyby nie kolejny przeszczep, miałby kilka miesięcy życia. Z drugiej strony mógł w każdej chwili umrzeć na stole operacyjnym – przyznaje prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, która od początku opiekowała się chorym.
Cztery przeszczepy wątroby w ciągu 20 lat
Chirurdzy z Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego przy ul. Arkońskiej w Szczecinie przeprowadzili operację, która uratowała życie 63-letniego mężczyzny z marskością wątroby. To był czwarty przeszczep gruczołu u tego pacjenta i najprawdopodobniej pierwszy taki przypadek w Polsce.
Mężczyzna od lat walczył z wirusem HCV, który zniszczył mu jego własną wątrobę, a potem także dwie przeszczepione. Czwarta transplantacja była obarczona najwyższym ryzykiem, ale wszystko wskazuje na to, że podjęcie tego wyzwania się opłaciło. 63-latek wyszedł ze szpitala 8 kwietnia.
- Jesteśmy zadowoleni z przebiegu operacji, wątroba podjęła pracę. Nasze rokowania nadal są jednak bardzo ostrożne, musi upłynąć trochę czasu, mniej więcej kilka miesięcy, by ocenić w pełni powodzenie zabiegu. Walka tego mężczyzny o zdrowie i nasze wysiłki, by go uratować, to gotowy materiał na film, momentami nawet thriller, bo bywało bardzo ciężko – przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, która kieruje oddziałem chorób zakaźnych, hepatologii i transplantacji wątroby w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym przy ul. Arkońskiej w Szczecinie.
Gdyby nie kolejny przeszczep, mężczyzna miałby jednak nikłe szanse na przeżycie. – Zagrożenie było ogromne, ale przedstawiliśmy mu jego sytuację, "bez owijania w bawełnę", by wiedział, na co się decyduje. Bez przeszczepu perspektywa była kiepska, miał przed sobą zaledwie kilka miesięcy życia. Ostatnie miesiące przed przeszczepem spędził w szpitalu. Właściwie nie wychodził z infekcji, a my wykorzystaliśmy już praktycznie wszystkie możliwości antybiotykoterapii. Co chwilę rozwijał się stan septyczny, który jest zagrożeniem dla życia – zaznacza lekarka.
- Z drugiej strony pacjent mógł umrzeć w każdej chwili na stole operacyjnym. Warunki anatomiczne są coraz trudniejsze, naczynia, drogi żółciowe stają się coraz krótsze, więc technicznie jest to bardzo skomplikowany zabieg i obarczony najwyższym ryzykiem, czyli śmiercią – wyjaśnia ekspertka.
Nowa wątroba zniszczona w trzy lata
Pierwszy przeszczep wątroby mężczyzna przeszedł dokładnie 20 lat temu, gdy miał 43 lata. – Źródłem jego problemów było wirusowe zapalenie wątroby typu C, które niestety doprowadziło do poważnych powikłań. Po pierwszym przeszczepie błyskawicznie doszło do reinfekcji wirusowej. Niestety, nie mieliśmy wtedy tak skutecznych leków jak teraz. W związku z tym HCV zaatakował ponownie, właściwie tuż po przeszczepie – wyjaśnia prof. Wawrzynowicz-Syczewska.
- O ile u osób, które nie przechodziły przeszczepu wątroby, choroba rozwija się powoli, nawet 20-30 lat, o tyle po takim zabiegu dzieje się to błyskawicznie. Wątroba została zniszczona w ciągu zaledwie trzech lat. Przestała być wydolna, więc konieczna była kolejna transplantacja – dodaje lekarka.
Brak skutecznych leków przeciwko HCV doprowadził do sytuacji, że lekarze nie byli w stanie skutecznie pozbyć się wirusa. Było to możliwe dopiero po kilku latach, ale w międzyczasie doszło już do marskości wątroby.
– Z tego powodu konieczne było trzecie przeszczepienie. Pojawił się jednak problem, bo doszło do niewydolności zespolenia tętniczego, co w uproszczeniu oznacza, że zaczęły się "psuć" drogi żółciowe. A bez nich nie jesteśmy w stanie funkcjonować – dodaje lekarka.
Okazało się, że w organie dawcy wykryto istotne anomalie dotyczące tętnicy wątrobowej, co doprowadziło do nieoczekiwanych powikłań. – Problem w tym, że lekarze nie są w stanie przygotować się na takie sytuacje. W praktyce wygląda to tak, że w czasie, kiedy narząd dawcy jest w drodze do szpitala, lekarze wyszczepiają już ten niewydolny, by pacjent był gotowy na przyjęcie nowego. Narząd dawcy musi być od razu wszczepiony, czas jest tu na wagę złota. Chirurg nie ma więc możliwości, by narząd dawcy wcześniej obejrzeć. Jest niestety postawiony przed faktem dokonanym już na sali operacyjnej – tłumaczy lekarka.
Wątpliwości i ryzyko
Wcześniej, przy pierwszym przeszczepieniu też nie było tak łatwo. Problemem była choroba genetyczna, którą obciążony był przeszczepiony organ. W związku z tym po operacji pacjent odczuwał różne dolegliwości, m.in. silne bóle brzucha.
Na tym nie koniec. – Między kolejnymi przeszczepami u pacjenta wykryto jeszcze chłoniaka, co było dla jego organizmu dodatkowym obciążeniem – wskazuje ekspertka. Tę chorobę udało mu się na szczęście pokonać.
W kontekście całej tej trudnej historii, przy czwartym przeszczepie było wiele wątpliwości. – Spieraliśmy się w gronie specjalistów, czy do przeszczepu w ogóle powinno dojść. Ostatecznie nasz zespół transplantacyjny podjął się tego leczenia. To był jedyny ratunek – wskazuje ekspertka.
Poza tym nie było wątpliwości etycznych. Trzy przeszczepione wcześniej wątroby mężczyzna "stracił" nie ze swojej winy. – Wręcz przeciwnie, wyjątkowo skrupulatnie stosował się do wszystkich zaleceń, co nie u każdego pacjenta jest takie oczywiste. Nie każdy potrafi stoczyć taką walkę – mówi lekarka. – Zdecydowaliśmy więc, że i musimy kolejny raz podjąć walkę o jego życie – podsumowuje.
Coraz młodsi ze zniszczoną wątrobą
Prof. Wawrzynowicz-Syczewska zaznacza, że nie zna drugiego przypadku czterokrotnego przeszczepu wątroby u tego samego chorego w Polsce, ale powtórne transplantacje wcale nie są rzadkością. – Bardzo często dotyczą one młodych ludzi, którzy w dzieciństwie przeszli pierwszy przeszczep z powodu wrodzonych wad, a potem wymagali ponownego zabiegu, bo w miarę upływu lat gruczoł stracił swoją wydolność – wyjaśnia lekarka.
- Aktualnie obserwujemy jednak niepokojący trend. Z jednej strony jest więcej przypadków młodych ludzi, po 40. roku życia, z alkoholową chorobą wątroby, dla których przeszczep jest jedynym ratunkiem, a z drugiej główną przyczyną transplantacji staje się stłuszczeniowa choroba wątroby, związana z zaburzeniami metabolicznymi. To dramatycznie rosnący problem powiązany w dużej mierze z plagą otyłości, który dotyka już nawet dzieci – podkreśla ekspertka. Dodaje, że wydłuża się też wiek pacjentów, u których przeszczepiane są wątroby.
- To trzecia z kolei przyczyna przeszczepów, ale za chwilę stanie się pierwszą, wyprzedzając przeważające teraz powirusowe marskości wątroby, w tym przypadki powiązane z rakiem wątrobowokomórkowym czy alkoholową chorobą wątroby. Taka jest niestety nasza przyszłość, którą sami sobie fundujemy, prowadząc bardzo niezdrowy tryb życia, nie tylko związany z alkoholem, ale też przetworzoną żywnością, brakiem ruchu, nadmiarem leków – mówi prof. Wawrzynowicz-Syczewska.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.