Dane z aptek ujawniają fatalną kondycję psychiczną Polaków. Depresja już nie jest tabu, u 1/3 z nas pojawił się inny problem
Dziś Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Niestety Polacy są w fatalnej kondycji psychicznej. Jeszcze kilka lat temu mówiło się, że siedem proc. rodaków ma zaburzenia lękowe, obecnie dotyczy to co trzeciego z nas. Pandemia, wojna, trudna sytuacja gospodarcza - to wszystko sprawiło, że liczba chorych rośnie lawinowo, co widać nawet w aptekach. - Po przekroczeniu punktu krytycznego, taka osoba wycofuje się z życia i już nawet nie szuka pomocy - alarmuje psychoterapeuta dr Marcin Matych.
W tym artykule:
Ponad 30 proc. Polaków cierpi na zaburzenia lękowe
Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia, do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Już teraz zmaga się z nią co najmniej półtora miliona Polaków, a nawet co trzeci może cierpieć na zaburzenia lękowe. Pandemia COVID-19 drastycznie odbiła się na naszym zdrowiu - również psychicznym. Główny Inspektorat Sanitarny alarmuje, że w pierwszym roku pandemii liczba zaburzeń lękowych i depresyjnych wzrosła o ponad 25 proc. Na to nałożyła się jeszcze wojna w Ukrainie i coraz trudniejsza sytuacja materialna, więc będzie tylko gorzej.
- Przyczyny są pierwotne i wtórne. Pierwotne to przede wszystkim brak edukacji z zakresu wiedzy psychologicznej w szkołach i przedszkolach, bo ani dzieci, ani rodzice nie łączą np. bólu brzucha ze stresem. A wtórne to coraz większa pogoń, coraz szybsze tempo życia i skumulowanie czynników traumatycznych, czyli pandemia oraz wojna. Do tego jeszcze dochodzi permanentne zagrożenie groźbą eskalacji konfliktu i brak dostępu do pomocy, który powoduje wtórny stres, uczucie osamotnienia i zagubienia - mówi dr Marcin Matych psychoterapeuta, członek Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, znany w mediach społecznościowych jako dr Nerwica.
Coraz dłuższe kolejki do specjalistów. "Nie ma już wolnych terminów"
Specjaliści przyznają, że lawinowy wzrostów pacjentów potrzebujących pomocy dobitnie widać w gabinetach psychologów i psychiatrów.
Znane Polki, które zmagały się z depresją
- Tych pacjentów jest tak dużo, że nikt nie ma już wolnych terminów. Zarówno te zasoby NFZ, jak i prywatne, są przeciążone w sposób totalny. Jeżeli mówimy o wzroście o 25 proc. chorych, to musimy pamiętać, że to jest tylko wierzchołek góry lodowej, bo to są tylko pacjenci ujęci w statystykach, a przecież jest nadal duża niezgłaszalność chorych w Polsce. Do tego trzeba dodać też niewydolność systemu, czyli tych pacjentów, którzy w ogóle nie trafiają do specjalistów, bo nie ma dla nich miejsca - zaznacza dr Marcin Matych.
Wielu osób nie stać na prywatne wizyty u specjalistów, a na leczenie w ramach NFZ muszą czekać miesiącami.
- Zapisanie się na psychoterapię w ramach NFZ graniczy z cudem i czeka się na wizytę pół roku, rok, a nawet dłużej, a ci pacjenci nie mogą tyle czekać. W trakcie tego oczekiwana często rozsypią się już całkowicie. W związku z tym wiele osób idzie w to, co jest najszybsze i najłatwiej dostępne, czyli leki antydepresyjne - alarmuje w rozmowie z WP abcZdrowie psychoterapeuta Maciej Roszkowski.
Lawinowo rośnie sprzedaż leków przeciwdepresyjnych
Obserwacje specjalistów potwierdzają dane dotyczące sprzedaży leków stosowanych w leczeniu depresji. Z raportu opublikowanego przez PEX PharmaSequence wynika, że w ciągu ostatnich 28 dni sprzedaż tych środków w polskich aptekach wzrosła o 113 proc. - w porównaniu do analogicznego okresu z ubiegłego roku.
Tylko w ciągu tygodnia - między 26 września a 2 października - w aptekach sprzedano 594,7 tys. opakowań leków stosowanych w leczeniu depresji.
- To odzwierciedla skalę problemów. To pokazuje taką tendencję, że chcielibyśmy jak najszybciej, trochę na skróty, wszystko załatwić lekami, a to jest tylko jeden z elementów terapii. Lek daje tylko bazę do wprowadzania zmian, pozwala na zlikwidowanie biologicznej części objawów, które są np. uwarunkowane genetycznie lub spowodowane jakimiś utrwalonymi zmianami w ośrodkowym układzie nerwowym czy hormonalnym. Natomiast do tego konieczna jest druga odnoga - terapeutyczno-rozwojowa, żeby zmienić schematy postępowania z samym sobą, w relacjach, w życiu - podkreśla dr Matych.
Psychoterapeuta: To jest już wegetacja, to już nie jest życie
Psychoterapeuta przyznaje, że o ile depresja przestała być tematem tabu, o tyle nadal wiele osób wstydzi się przyznać do zaburzeń lękowych, co utrudnia pomoc chorym.
- W lęku się kurczymy, podobnie zresztą jak w depresji. Ci pacjenci są wycofani, oni już nie szukają pomocy. W tej chwili łatwiej powiedzieć, że mamy depresję, niż że się boimy, mamy stany lękowe. To jest nadal wyszydzane, bagatelizowane, dlatego ci pacjenci natychmiast przyklejają maski, że sobie świetnie radzą, a potem nagle znikają, rozpadają się jak bańka mydlana - alarmuje ekspert. - Lęk ma to do siebie, że powoduje błędne koło, lęk napędza lęk, w pewnym momencie, po przekroczeniu punktu krytycznego taka osoba wycofuje się z życia i już nawet nie szuka pomocy. Taka osoba usadza się w jakimś bezpiecznym schemacie życia, ale to jest już wegetacja, to już nie jest życie - dodaje.
Zaburzenia lękowe mogą wywołać szereg objawów, począwszy od napadów paniki, przez tiki nerwowe, po wycofanie.
- Lęk ma tysiąc twarzy. Objawy mogą być gwałtowne w postaci napadów paniki albo ciągłego zamartwiania się, ciągłej próby kontroli przyszłości, albo wyszukania chorób, może to być lęk przed oceną i nawiązywaniem relacji, może to być odczuwanie dziwnych wrażeń w ciele od braku poczucia siebie, nierealności otoczenia, po różne objawy psychosomatyczne, czyli różne bóle. Jeżeli ciągle się zamartwiamy, jeżeli rośnie poziom napięcia w ciele, w myślach, w działaniu, wtedy warto zwrócić się o pomoc do specjalisty. Najlepszym rozwiązaniem byłoby połączenie terapii u psychiatry i psychoterapeuty, to by była idealna sytuacja, ale niestety w obecnych warunkach mało realna. W naszej obecnej rzeczywistości trzeba szukać pomocy, gdzie się da. Na początku warto po prostu poszukać informacji na ten temat w internecie - przyznaje dr Matych.
Ekspert podkreśla, że zawsze profilaktyka jest skuteczniejsza i tańsza od leczenia, dlatego systemowo powinna być wprowadzona w szkołach i przedszkolach edukacjach psychologiczna.
- To musi być praca od podstaw, czyli od przedszkola, od wczesnej edukacji psychologicznej na temat emocji, psychologii i zdrowia człowieka, przez edukację rodziców i osób, które wychowują dzieci, żeby programowały odpowiednie wzorce zachowań, po system opieki zdrowotnej, który by wtórnie pomagał chorym - przekonuje ekspert i dodaje, że w przeciwnym wypadku czeka nas lawina chorób psychosomatycznych.
- To jest bardzo duży problem, bo lęk tak, jak i depresja to jest choroba układowa, która dotyczy układu nerwowego, układu immunologicznego i układu hormonalnego, także praktycznie cały organizm jest w procesie chorobowym. To nie są tylko myśli. Wtórnie wynikają z tego różne problemy zdrowotne, których często nie łączymy - przypomina dr Matych.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.