Kilkadziesiąt porodówek ma być czasowo zamkniętych. MZ mówi, co w zamian

Do końca roku w całej Polsce czasowo zniknie z mapy kilkadziesiąt szpitalnych oddziałów, w tym kolejne miejsca, w których kobiety mogły rodzić blisko domu. Dyrektorzy tłumaczą, że nie są w stanie dłużej dopłacać do pustych łóżek na porodówkach, a Ministerstwo Zdrowia próbuje ratować sytuację nowym, awaryjnym modelem opieki przy szpitalnych SOR-ach i izbach przyjęć.

Jedną z propozycji resortu jest tworzenie tak zwanych punktów rodzeniaJedną z propozycji resortu jest tworzenie tak zwanych punktów rodzenia
Źródło zdjęć: © Getty Images
Marta Słupska

Gdy pracowników na oddziale jest trzy razy więcej niż rodzących kobiet

Do końca bieżącego roku w wielu miastach i mniejszych miejscowościach pacjenci zobaczą na drzwiach swoich szpitali kartki z informacją o czasowym zawieszeniu działalności oddziałów. Jak wynika z ustaleń "DGP", zamykane będą działy o bardzo różnych profilach, ale szczególnie dużym obciążeniem finansowym i organizacyjnym okazują się oddziały położniczo-ginekologiczne. To one w pierwszej kolejności padają ofiarą kryzysu demograficznego, który od lat odbija się na liczbie porodów.

Zamykanie porodówek dotyczy różnych placówek – od województwa podkarpackiego, przez łódzkie i wielkopolskie, po podlaskie. Wśród nich jest m.in. SPZOZ w Bielsku Podlaskim. Tamtejszy oddział ginekologiczno-położniczy, jak tłumaczy dyrektor szpitala Piotr Selwesiuk, generował ogromne straty. Z wyliczeń zarządzających wynika, że rocznie było to około 4 mln zł, co przy ograniczonych budżetach i rosnących kosztach utrzymania szpitala okazało się nie do udźwignięcia.

Dyrektor opisuje sytuację, w której liczba pacjentek nie była w stanie zrekompensować wydatków na całodobowe zabezpieczenie porodówki. Jak mówi, personel medyczny – lekarze, położne, pielęgniarki - oraz pracownicy techniczni i pomocniczy muszą być na miejscu niezależnie od tego, ile porodów faktycznie się odbywa. Tymczasem w praktyce oddział coraz częściej świecił pustkami.

Sprawdziliśmy warszawskie SOR-y

Selwesiuk zwraca uwagę, że przy tak małej liczbie porodów utrzymywanie pełnego składu jest po prostu nieracjonalne: "Nie może być tak, że lekarzy, położnych, pielęgniarek i pracowników sprzątających na oddziale jest trzy razy więcej niż rodzących kobiet. Mieliśmy kilka, maksymalnie kilkanaście urodzeń w miesiącu. Prawo mamy takie, że nawet w dni, kiedy nie ma żadnego porodu, na porodówce musi być zaangażowany cały personel".

Ta wypowiedź dobrze pokazuje mechanizm, który działa nie tylko w Bielsku Podlaskim. Im mniej dzieci rodzi się w danym regionie, tym mniejsze obłożenie oddziału i tym większe straty finansowe. Szpital nie może z dnia na dzień zmniejszyć obsady – musi zapewnić bezpieczeństwo matce i dziecku o każdej porze, 365 dni w roku. Zderzenie tego wymogu z realiami demograficznymi powoduje, że lokalne placówki zaczynają szukać oszczędności, a najbardziej oczywistym – choć bolesnym – rozwiązaniem staje się wstrzymanie działalności porodówki.

Zagrożenie dla matki i dziecka

Koszty ekonomiczne to jednak tylko jedna strona medalu. Druga to konsekwencje dla kobiet w ciąży i ich rodzin. Likwidacja lub zawieszenie pracy oddziału położniczego oznacza często konieczność dojazdu do miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, co w przypadku nagłego porodu może być poważnym zagrożeniem. Mieszkańcy mniejszych miejscowości obawiają się, że ich dostęp do bezpiecznego porodu stanie się znacznie gorszy, a wybór miejsca urodzenia dziecka praktycznie zniknie.

Ministerstwo Zdrowia zdaje sobie sprawę z napiętej sytuacji i szuka rozwiązań, które z jednej strony ograniczą koszty, a z drugiej zapewnią choć podstawowe bezpieczeństwo rodzącym. Jedną z propozycji resortu jest tworzenie tak zwanych punktów rodzenia przy szpitalnych oddziałach ratunkowych lub izbach przyjęć. To tam miałaby dyżurować położna, która na bieżąco oceni stan pacjentki i podejmie decyzję, czy poród można przyjąć na miejscu, czy konieczne jest przekierowanie kobiety do wyspecjalizowanego, większego szpitala.

W tym modelu szpital nie utrzymywałby pełnowymiarowego oddziału z całodobowym zespołem, ale zachowałby minimalne zabezpieczenie na wypadek nagłego porodu. Dla resortu zdrowia to sposób na pogodzenie oszczędności z bezpieczeństwem, jednak rozwiązanie budzi pytania o jakość opieki, logistykę transportu pacjentek oraz realne możliwości kadrowe mniejszych placówek. Dyżurująca położna miałaby w praktyce ogromną odpowiedzialność – od jej decyzji zależałoby, czy pacjentka zostanie na miejscu, czy pojedzie dalej, często w stresie i pośpiechu.

Choć formalnie mowa jest o "czasowym" zamykaniu oddziałów, w wielu społecznościach pojawia się obawa, że przerwa w działalności szybko przekształci się w likwidację de facto. Jeżeli w czasie zawieszenia porody i tak będą odbywać się w innych szpitalach, trudno będzie później odbudować zaufanie pacjentek i przywrócić poprzedni poziom obłożenia. W połączeniu z długotrwałym trendem spadku liczby urodzeń może to oznaczać, że część lokalnych porodówek zniknie na stałe.

Historia oddziału w Bielsku Podlaskim jest więc nie tylko lokalnym problemem, lecz także symbolem szerszych procesów. Kryzys demograficzny, sztywny system finansowania ochrony zdrowia i rosnące koszty utrzymania szpitali tworzą mieszankę, która wypycha z mapy kolejne miejsca narodzin dzieci. Pytanie, czy awaryjne rozwiązania w postaci punktów rodzenia przy SOR-ach wystarczą, by zapewnić kobietom w ciąży poczucie bezpieczeństwa, wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Jedno jest pewne: decyzje podejmowane dziś będą miały bardzo konkretne skutki dla przyszłych matek, ich dzieci i całych lokalnych społeczności.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło: DGP

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Źródło artykułu: WP abcZdrowie
Wybrane dla Ciebie
Izba bez lekarza zamiast porodówki? MZ nie chce dopłacać do nierentownych oddziałów
Izba bez lekarza zamiast porodówki? MZ nie chce dopłacać do nierentownych oddziałów
Uważaj na tę rybę. GIS ostrzega przed alternatywą dla karpia
Uważaj na tę rybę. GIS ostrzega przed alternatywą dla karpia
Tysiące chorych bez finansowania z NFZ. Eksperci alarmują o niedoszacowanych kontraktach
Tysiące chorych bez finansowania z NFZ. Eksperci alarmują o niedoszacowanych kontraktach
Dla tych Polaków grypa jest szczególnie niebezpieczna. Rośnie ryzyko zawału
Dla tych Polaków grypa jest szczególnie niebezpieczna. Rośnie ryzyko zawału
Tak objawia się rak trzustki. Trzeba być niezwykle czujnym
Tak objawia się rak trzustki. Trzeba być niezwykle czujnym
Nie bierz tego leku. Może zagrażać życiu. Jest pilna reakcja GIF
Nie bierz tego leku. Może zagrażać życiu. Jest pilna reakcja GIF
Nowe zasady finansowania rezonansu i tomografii. Zmiany od 1 stycznia
Nowe zasady finansowania rezonansu i tomografii. Zmiany od 1 stycznia
Tu na karetkę czeka się najdłużej. GUS wskazuje, gdzie przekracza to nawet 20 minut
Tu na karetkę czeka się najdłużej. GUS wskazuje, gdzie przekracza to nawet 20 minut
Łatwo przekroczyć ten limit. ZUS może wtedy pobrać pieniądze z automatu
Łatwo przekroczyć ten limit. ZUS może wtedy pobrać pieniądze z automatu
Trzy promile na dyżurze. Lekarz z Poniatowej pod lupą prokuratury po interwencji policji
Trzy promile na dyżurze. Lekarz z Poniatowej pod lupą prokuratury po interwencji policji
Białko ratunkiem dla serca? Badacze sprawdzili, że może spowalniać niewydolność
Białko ratunkiem dla serca? Badacze sprawdzili, że może spowalniać niewydolność
Czym właściwie jest foie gras i dlaczego tak mocno dzieli opinię publiczną?
Czym właściwie jest foie gras i dlaczego tak mocno dzieli opinię publiczną?