Kryzys opieki zdrowotnej w Strefie Gazy. "Przeszkody są wszędzie"
System opieki zdrowotnej w Strefie Gazy znajduje się na granicy całkowitego załamania – alarmuje dr Bassam Zaqut z Palestyńskiego Towarzystwa Pomocy Medycznej. Po niemal dwóch latach działań zbrojnych z 36 szpitali działa zaledwie kilka. I to jedynie częściowo. Brakuje leków, sprzętu, wody, prądu i żywności.
W tym artykule:
System opieki zdrowotnej w Strefie Gazy jest prawie całkowicie wyniszczony
– Ponad 2 mln ludzi pilnie potrzebuje pomocy medycznej. To nie jest zwykły kryzys zdrowotny, to systematyczne niszczenie całej infrastruktury zdrowia przez Izrael – powiedział Zaqut podczas konferencji prasowej dla polskich dziennikarzy.
Do szpitali codziennie trafia od 500 do 700 rannych i chorych. Wiele ofiar to dzieci i kobiety w ciąży, które nie mają dostępu do bezpiecznych porodów. – Jedno na troje dzieci cierpi na ostrą formę niedożywienia, a 70 proc. jest chronicznie niedożywionych. Słyszałem o matce, która szła 6 km pod ostrzałem, aby zdobyć mleko dla niemowlęcia. Ale gdy wróciła, było już za późno – relacjonował Zaqut. Według niego w Gazie dziecko umiera co 17 minut.
Katastrofa dotyka także personelu. Ponad 1,5 tys. pracowników szpitala zginęło, setki są w areszcie, a ci, którzy pracują, często sami głodują. – W zeszłym tygodniu przez 4–5 dni w szpitalu nie było żadnego jedzenia dla personelu – ani śniadania, ani obiadu, ani kolacji – mówił dr Hasan Sabbah ze szpitala Al-Aksa. – Robią, co mogą, ale przeszkody są wszędzie – dodał.
Nawyki, które ratują jelita
Lekarz wrócił ze Strefy Gazy. "Pierwszy raz widziałem takie obrażenia"
O skali zniszczeń i problemów opowiedział także Dr Hamza Bani Yaseen, który spędził w Strefie Gazy 28 dni w ramach misji medycznej. – Pierwszy raz widziałem takie obrażenia. Nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek coś takiego zobaczę. Nie wyobrażałem sobie takich obrażeń u małych dzieci. Niektóre z nich były w wieku mojej córki, która ma 8 miesięcy. To bardzo trudne – powiedział w rozmowie z o2.pl. Dodał, że mieszkańcy jedzą jedynie chleb, ale i jego brakuje.
– To katastrofa. Brakuje lekarstw i jedzenia. Nie ma witamin dla dzieci. Nie ma owoców, nie ma warzyw. Nie ma mięsa. Nie ma żadnych źródeł białka – wyliczał.
Podkreślił, że brakuje także środków znieczulających. Lekarze nierzadko nie są w stanie skutecznie pomóc pacjentowi. – Potrzebujemy ich do znieczulenia. Dostępne są tylko środki, które działają krótko, jak fentanyl. Nie ma morfiny. Na czas operacji pacjentom podajemy opioidy albo środki przeciwbólowe, ale to tyle. Potem już nic nie możemy zrobić – relacjonował. – To straszne, kiedy pacjentom nie można pomóc. Kiedy nie można podać kroplówki czy antybiotyku. Kiedy potrzebują krwi, a jej nie ma.
– Widziałem śmierć wielu pacjentów. To bardzo trudne dla każdego lekarza na świecie – przyłożyć stetoskop do klatki piersiowej, a tam cisza. W normalnej sytuacji robimy resuscytację krążeniowo-oddechową, ale tutaj często nie ma to już sensu, tutaj nie ma nadziei – podsumował gorzko.
Źródło: PAP, o2.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.