Mam poczucie, że jestem dla lekarza problemem, bo "przyszła kulawa i oczekuje badania"
Pielęgniarze trzymali Beatę za nogi. Jeden chwycił lewą, drugi prawą, a w tym czasie badał ją ginekolog. - Przeżyłam wielkie upokorzenie – opowiada kobieta, która porusza się na wózku inwalidzkim.
Kobiety z niepełnosprawnością rzadko odwiedzają ginekologów i nie wykonują regularnych badań. Powód? Brak dostosowanych gabinetów i niewiedza lekarzy, jak postępować z osobą na wózku. Nierzadko doświadczają też braku kultury z ich strony. W czasie wizyt zdarza się, że słyszą obraźliwe komentarze, a ton rozmowy jest dość sarkastyczny.
- Znam dorosłe panie poruszające się na wózkach, które nie były ani razu u ginekologa i takie, które czują, że mają problemy zdrowotne i mimo wszystko nie decydują się na leczenie. Lęk i stres przed tym, co ich tam czeka jest większy niż strach przed chorobą – opowiada Katarzyna Bierzanowska z inicjatywy Nie-pełnoprawna.
1. Ojejku, co ja z panią zrobię?
Beata ma 49 lat i tylko kilka razy była u ginekologa, głównie na szpitalnych oddziałach. Za każdym razem czuła wstyd, traumę i upokorzenie.
- Brakuje gabinetów, w których niepełnosprawne kobiety mogłyby się zbadać. Nie ma w nich odpowiednio regulowanych foteli. Na te tradycyjne nie jestem w stanie samodzielnie wejść. Pozostaje badanie na leżance, często w asyście personelu. Ale brakuje też opuszczanych do odpowiedniego poziomu leżanek – opowiada.
Beata pamięta, jak lekarz badał ją na wózku, a za nogi trzymali ją pielęgniarze. Wokół stały pielęgniarki. - To była bardzo stresująca i upokarzająca sytuacja - wspomina.
Brak odpowiednich warunków to niejedyny problem. Stosunek lekarzy do niepełnosprawnych osób pozostawia wiele do życzenia. Na jej widok reagowali krytycznie. **Nie raz słyszała: "Jak ja panią zbadam?", "Czy wejdzie pani na fotel?", "Co się stało, że przyszła pani do ginekologa", "Ojejku, co ja z panią zrobię?".
A ona odpowiadała zawsze tak samo: - Jestem kobietą i chcę się zbadać. Mam jednak poczucie, że jestem dla lekarzy ginekologów problemem, bo przyszła kulawa i oczekuje badania – podkreśla.
Beata i wiele innych osób z orzeczoną niepełnosprawnością narzeka na bariery architektoniczne. I nie dotyczy to tylko ginekologii. Wiele oddziałów szpitalnych czy placówek medycznych nie jest przystosowanych dla osób na wózkach. Złe podjazdy, za wąskie drzwi, za wysokie łóżka szpitalne, prysznice z progiem i brak uchwytów. Lista niedociągnięć jest długa.
- W latach 70. XX wieku, na jednym z wielu sympozjów medycznych, lekarz ze Szwecji rozmawiał z polskim medykiem. Stwierdził, że Polska to szczęśliwy kraj, bo nie widać na ulicach niepełnosprawnych. Nie widać, bo nie mogą wyjść z domu z powodu barier. Dziś niewiele się zmieniło - opowiada Beata.
2. Lekarz rzucił słuchawką
Przeczytaj koniecznie
- Podróż bez niepotrzebnych problemów, czyli jak ułatwić sobie życie
- Po co sprzątać? Zobacz, jak uniknąć nadmiaru obowiązków
- Depilacja światłem - czy warto?
- Pediatra odpowiada na wasze pytania
- Nie daj się oszukać! Czy wiesz, jak rozpoznać prawdziwy tran?
- Nowa technologia w domu. Zobacz, jak zmieni twoje życie
W 2016 roku stowarzyszenie Homo Faber i Inicjatywa Nie-pełnoprawna sprawdziły, czy w Lublinie są gabinety ginekologiczne, w których mogą przebadać się osoby niepełnosprawne. Katarzyna Bierzanowska (z inicjatywy Nie-pełnoprawna) wysłała pismo do NFZ z prośbą o listę przychodni, w których dostępny będzie odpowiedni ginekologiczny fotel i toaleta.
Fundusz przesłał listę 19 placówek, które według urzędników są dostosowane do potrzeb niesprawnych pacjentów.
- Okazało się, że w co najmniej 4 miejscach nie było nawet toalety dla osób na wózkach, a w żadnej przychodni nie było odpowiedniego fotela, tak, by kobieta mogła z niego samodzielnie skorzystać. Tylko w jednej placówce była możliwość wykonania badania na opuszczanej leżance - wyjaśnia Bierzanowska.
Ten raport dotyczył jednego miasta, wąskiej grupy, a wnioski są przerażające. Autorzy nie mają złudzeń: sytuacja w innych miastach nie jest lepsza. Katarzyna Bierzanowska w czasie przeprowadzania badań natykała się na wiele problemów. Wspomina to jako upokarzające doświadczenie.
Gdy dzwoniła do przychodni, by spytać, czy budynek spełnia warunki i ma sprzęt dostosowany do osób poruszających się na wózkach, słyszała opryskliwe i obraźliwe odpowiedzi.
- Lekarz rzucił słuchawką i odburknął, żebym sprawdziła sama. Personel tylko jednej placówki okazał mi życzliwość i zapewnił, że mimo braku sprzętu, służy pomocą.
3. Niepokalane poczęcie
Gabinety ginekologiczne to miejsca, gdzie dyskryminacja kobiet na wózkach jest szczególnie zauważalna. Narażone są na upokorzenie, zdarza się, że słyszą niewybredne komentarze. Lekarze są wręcz zdumieni, gdy dowiadują się, że niepełnosprawne panie planują ciążę albo proszą o tabletki antykoncepcyjne.
- Moją znajomą lekarz kilkakrotnie pytał, czy jest w ciąży. Gdy zdenerwowana zapytała, dlaczego tyle razy o to ją pyta, usłyszała, że przecież zdarzają się niepokalane poczęcia – wspomina Bierzanowska. Jej zdaniem lekarze nie przyjmują do wiadomości, że kobiety na wózkach mają potrzeby seksualne, plany macierzyńskie i chcą dbać o zdrowie.
4. Wnioski dalekie od prawdy
Kilka lat temu w magazynie „Ginekologia praktyczna” ukazał się raport dotyczący częstotliwości wizyt u ginekologa wśród kobiet z niepełnosprawnością ruchową. Wynika z niego, że 37 proc. takich pacjentek nie uczęszcza do ginekologa w ogóle, a 36 proc. odwiedzało lekarza nieregularnie.
- Wyniki są zaniżone, jest znacznie gorzej. Tak naprawdę nie ma danych, które w rzeczywisty sposób pokazują sytuację. Po naszym ubiegłorocznym raporcie dostaliśmy wiele wiadomości od kobiet, które mają takie problemy - zdradza Bierzanowska.
W Polsce wciąż brakuje standardów postępowania z kobietami na wózkach. Lekarze mają obawy, by przeprowadzić wywiad medyczny z osobami niesprawnymi oraz z tymi z problemami z mową i słuchem.
5. Szukam ginekologa
O tym, jak wizyta u ginekologa może być traumatyczna świadczą wpisy na forach. Kobiety żalą się i udzielają sobie rad (pisowania oryginalna - przyp. red.).
"Znalazłam już sobie lekarza pierwszego kontaktu, ale nie znalazłam ginekologa. Nie wiem, gdzie mogę znaleźć takiego, który przyjmuje osoby niepełnosprawne na wózku. Dlatego piszę do was z prośba o pomoc. Tyle tylko, żeby był wygodny dojazd do gabinetu bez żadnych barier architektonicznych na zewnątrz, jak i w wewnątrz (pomijając wejście na fotel). Znalazłam koło siebie przychodnię ginekologiczną, ale są tam schody".
"Bo lekarze jeszcze nie są przyzwyczajeni do takich pacjentek. Zwykle wtedy prosiłam, żeby lekarz odwrócił kolejność badania - tzn. najpierw tłumaczyłam na czym polega specyfika mojej choroby, a potem dopiero następowało właściwe badanie. Problemem mogły być jedynie trudności techniczne - czyli schody do gabinetu i fotel ginekologiczny, na który się trzeba wdrapać".
"Należy rozdzielić osoby całkowicie i ciężko zależne od wózka, gdyż takie osoby potrzebują kogoś, kto je przeniesie z wózka na stół do badania, na stół typu rtg, tomograf, łóżko do badania. W przypadku szczególnej intymności jest jeszcze gorzej. Kto pomoże przygotować do badania? Osoby takie często nie mają dużo pieniędzy na życie, więc za co wynająć? Pomocników z rodziny też nie ma. I co wtedy? Kiedy nareszcie zostanie ten problem dostrzeżony?" - czytamy na forum.
Co zrobić by zmienić tę sytuację? Tak naprawdę niewiele. Potrzebny jest budynek dostosowany do potrzeb niepełnosprawnych, specjalny fotel (koszt to ok. 20 tys. złotych), wyedukowany i kulturalny personel medyczny.
- Jeśli lekarze tego nie rozumieją, to nic się nie zmieni. Jedynym rozwiązaniem wydaje się przyjmowanie warunków oferowanych przez służbę zdrowia, a tym samym rezygnacja ze swojej prywatności, samodzielności oraz prawa do równej i godnej opieki zdrowotnej. Niestety nie mogę zgodzić się na taki stan rzeczy– zaznacza Bierzanowska.
W tym roku planuje razem z fundacją Kulawa Warszawa zaproponować chętnym lekarzom szkolenie. Zwrócą się także do ministerstwa zdrowia o pomoc.
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.