Opisał objawy wścieklizny. "Krzyczałem. Rwałem pościel"
Wścieklizna to jedna z najgroźniejszych chorób zakaźnych, która nieuchronnie prowadzi do zgonu od momentu pojawienia się pierwszych objawów. Jak wygląda człowiek nią dotknięty, pokazuje poruszające wideo opublikowane na Facebooku.
W tym artykule:
Dzień po dniu: jak wygląda wścieklizna?
Wścieklizna to choroba wirusowa wywoływana przez Lyssavirus, która niemal zawsze kończy się śmiercią po wystąpieniu objawów. Do zakażenia dochodzi w konkretnych, choć nie zawsze oczywistych sytuacjach.
Ugryzienie przez zakażone zwierzę
To najczęstsza i najgroźniejsza forma transmisji. Wirus wścieklizny znajduje się w ślinie chorego zwierzęcia. Jeśli zostaniesz ugryziony przez ssaka (najczęściej psa, kota, lisa, nietoperza, szopa), który jest zakażony, wirus może dostać się do organizmu przez uszkodzone tkanki.
Kontakt śliny z błonami śluzowymi lub uszkodzoną skórą
Choć rzadszy, możliwy jest także kontakt śliny zakażonego zwierzęcia z oczami, jamą ustną lub świeżymi ranami – np. przez polizanie. To szczególnie istotne w przypadku dzieci, które mogą głaskać lub bawić się z chorymi, dzikimi zwierzętami.
Sprawdziliśmy warszawskie SOR-y
Zakażenie przez zadrapanie
Jeśli zwierzę zarażone wścieklizną zadrapie człowieka, a jego pazury miały kontakt z jego śliną (np. poprzez oblizanie), istnieje również ryzyko zakażenia, choć jest ono mniejsze niż w przypadku ugryzienia.
Transmisja laboratoryjna i przeszczep narządów
Bardzo rzadko wścieklizna może zostać przeniesiona drogą laboratoryjną (np. przez kontakt ze skażonym materiałem biologicznym) lub przez przeszczep narządów od niezdiagnozowanego dawcy. To skrajne, wyjątkowe przypadki.
Ważne: wirus NIE przenosi się drogą kropelkową, przez kontakt z sierścią zwierzęcia czy przez powietrze. Aby doszło do zakażenia, konieczny jest kontakt z jego śliną i naruszenie tkanek.
Jak rozwija się wścieklizna?
Choć od momentu zakażenia do pierwszych objawów może minąć nawet kilka miesięcy, rozwój wścieklizny po ich wystąpieniu jest błyskawiczny. W pierwszych dniach pojawiają się niespecyficzne symptomy – gorączka, ból głowy i mięśni. Jednak niepokój może wzbudzać uczucie pulsowania w miejscu dawnego ugryzienia, nawet jeśli zdążyło się już zagoić.
Z dnia na dzień mogą dołączać:
spazmatyczne skurcze gardła,
"Zaczynam się bać… Dosłownie. Wypiłem szklankę wody i nagle spazm gardła. Prawie się zakrztusiłem. Spróbowałem znów – i to samo. Boję się pić" - opisuje jedna ze stron na Facebooku na przykładzie chorego żołnierza.
"Czuję się jakbym miał grypę. Gorączka, bóle mięśni, lekki ból głowy. Ale co mnie niepokoi najbardziej – miejsce po starym ugryzieniu (już dawno się zagoiło!) zaczęło swędzieć" - czytamy.
"Krzyczałem. Rwałem pościel. Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Gdy światło miga – chcę uciekać. Kiedy ktoś wchodzi do pokoju – warczę. Naprawdę, jak zwierzę. Boję się powietrza. Każdy podmuch wywołuje spazmy. Krzyczę, płaczę, proszę o pomoc. Ale już wiem, co to jest…" - tak przejmujący opis również pojawił się we wpisie.
Choroba błyskawicznie wyniszcza układ nerwowy. W ciągu tygodnia może dojść do śpiączki, a następnie nawet do śmierci.
Protokół Milwaukee i Recife – terapia ostatniej szansy
Czy wściekliznę można przeżyć? Teoretycznie tak - istnieją eksperymentalne terapie, takie jak protokoły Milwaukee i Recife. Milwaukee, opracowany w USA w 2004 roku, zakłada wprowadzenie pacjenta w głęboką śpiączkę farmakologiczną, aby dać organizmowi czas na walkę z wirusem. Recife to jego zmodyfikowana wersja stosowana w Brazylii – mniej agresywna, bardziej dopasowana do stanu chorego, łącząca leczenie z podaniem surowicy nawet po wystąpieniu objawów.
Mimo to ich skuteczność jest znikoma. Większość dotychczasowo przeprowadzonych prób skończyło się śmiercią pacjenta, a nieliczne przypadki przeżycia często wiązały się z trwałymi powikłaniami neurologicznymi.
Obecna praktyka medyczna skupia się nie na leczeniu, lecz na zapobieganiu. Po ugryzieniu przez podejrzane zwierzę liczy się czas – konieczne jest jak najszybsze podanie szczepionki i surowicy (PEP). To jedyny skuteczny sposób, by uniknąć tragedii.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.