Otyłość u dzieci – problem XXI wieku
W ciągu ostatnich 20 lat w naszym kraju trzykrotnie wzrosła liczba dzieci z nadwagą. Lekarze mówią już o epidemii. Walka z drożdżówkami w szkolnych sklepikach nie przyniosła zadowalających rezultatów, a rodzice bezradnie rozkładają ręce, bo przecież ich dziecko na pewno wyrośnie z nadwagi. Nie wyrośnie, a jeśli tendencje się nie zmienią, to skutki będą dramatyczne.
Katarzyna Krupka, WP abcZdrowie: Statystyki nie kłamią. Z roku na rok jest coraz gorzej. Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Kto jest temu winien?
Anna Wrona, AWAST Centrum Dietetyki i Edukacji Żywieniowej: Wszyscy po trochu. Rodzice i rodziny, bo to z domu wynosimy zwyczaje i tradycje żywieniowe. Rząd, bo nadal nie mamy precyzyjnych zaleceń odnośnie żywienia dzieci w szkołach i przedszkolach. Żywieniem w szkołach zarządza pani intendent albo panie kucharki, czasami dyrekcja albo rodzice. Często rozmawiając ze szkołami na temat jadłospisów mam wrażenie, że ważne jest wszystko, tylko nie zdrowie dziecka - ono jest gdzieś na końcu.
Skoro podstawy wynosimy z domu, to czy otyły rodzic zawsze będzie wychowywać otyłe dzieci?
Niestety tak. Dziecko będzie podążać za naszym przykładem. Zdrowe odżywianie nie może być postrzegane jako dieta, która za chwilę się skończy albo co gorsza - kara. Dlatego do gabinetu zapraszam całe rodziny. To przecież rodzic robi zakupy i gotuje. To on siada z dzieckiem do posiłku, pozwala na kolejną przekąskę. W gabinecie rodzina dostaje narzędzia. Po zebranym wywiadzie i ocenie sytuacji podpowiadam, co jest źle i tłumaczę, jak to poprawić. Z ogromu żywieniowych informacji pomagam wybrać te, które są najważniejsze i tłumaczę, jak wprowadzić je w życie.
Czy są zatem jakieś czynniki ryzyka rozwoju otyłości, na które możemy wpłynąć?
W większości przypadków u dzieci występuje otyłość prosta, czyli ta wynikająca z niewłaściwego żywienia i stylu życia. Styl życia w 50-60 proc. determinuje nasze zdrowie. Nawet jeśli otyła jest cała rodzina, a swojej otyłości upatruje w genach, to wiemy, że te geny są jak załadowany pistolet. Żeby doszło do wystrzału, potrzeba decyzji i pociągnięcia za spust. Geny to predyspozycja, ale to czy będą mały wpływ na nasze zdrowie i życie zależy od nas.
W kontekście dbania o sylwetkę dużo się teraz mówi o insulinooporności i niedoczynności tarczycy, ale to też nie jest tak, że te schorzenia są jak wyrok i skazują nas na otyłość. Pamiętajmy, że insulinooporność może utrudniać redukcję wagi, ale jest przecież spowodowana wieloletnimi błędami żywieniowymi. Insulinooporność jest skutkiem i przyczyną otyłości, a najlepszym sposobem jej leczenia jest higieniczny sposób odżywiania. Od lat prowadzę pacjentów zarówno z niedoczynnością tarczycy jak i insupinoopornością i oni też chudną. Warunek jest jeden - oni po prostu CHCĄ!
W takim razie, co najbardziej sprzyja rozwojowi otyłości wśród dzieci?
Brak ruchu i wysokokaloryczna, wysokoprzetworzona żywność, ale nie tylko. Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że np. szklanka soku, która sytości nie daje, to także posiłek. Nadal trudno nam to zaakceptować.
Dodatkowa szklanka soku jabłkowego (naturalnie mętnego, bez cukru, nawet tego przygotowanego w domu) lub 3 kostki (30 g) ptasiego mleczka to ok. 130 kcal. To jeszcze nie obżarstwo, ale w ciągu miesiąca może nam dać nawet 3 900 kcal więcej. Garść migdałów (30 g czyli 1/3 standardowej paczki) to 180 kcal. To zdrowa przekąska, ale jednak wciąż dodatkowe kalorie.
Warto więc pamiętać, że nawet mała przekąska, która ma ok. 150 kcal, jeśli będzie jedzona codziennie, to w ciągu roku da nam 54 750 kcal więcej, czyli wzrost masy ciała o prawie 8 kg.
Tak właśnie w większości przypadków powstaje nadwaga a później otyłość. Jeśli będziemy sumiennie spisywać dzienniczek żywieniowy i popatrzymy na siebie bardziej obiektywnie, to okaże się, że tych przyjemności i odstępstw od założeń trochę się nazbiera w ciągu roku.
Moim zadaniem jest usystematyzowanie wiedzy oraz przekazanie jej rodzicom i dzieciom w przystępny sposób. Celem jest wypracowanie nowych nawyków i umiejętne manewrowanie między żywieniowymi pułapkami.
Jeszcze jednym, bardzo ważnym elementem jest stres, ale tu również nie jesteśmy bezsilni. Jeśli dziecko w sytuacjach stresowych nie je lub je za dużo, to warto udać się do specjalisty, który nauczy go, jak sobie z tym stresem radzić. Tu problem nie rozwiąże się sam, trzeba konkretnego działania.
Mam wrażenie, że rodzice podchodzą zbyt beztrosko do problemu nadwagi. Często słyszymy, że skoro to dziecko, to jeszcze z tej nadwagi wyrośnie. Czy tak się rzeczywiście dzieje?
Z całą pewnością nie. Tak było 30 lat temu. Teraz inaczej jemy i inaczej żyjemy. Otyłość rozwija się w wyniku utrzymującego się przez dłuższy czas dodatniego bilansu energetycznego, czyli stanu, w którym ilość energii przyjmowanej wraz z pożywieniem jest większa niż wielkość wydatków energetycznych organizmu. Nadprogramowe kilogramy w postaci nadwagi lub otyłości nie pojawiły się i nie znikną w ciągu nocy.
Czym grozi otyłość w tak młodym wieku?
Młody organizm ma rosnąć i dojrzewać, a nie dźwigać. Otyłość u dzieci i młodzieży jest zaburzeniem w stanie zdrowia i rozwoju. Powikłania otyłości są podobne jak u dorosłych. Otyłość w ogromnym stopniu wpływa na układ ruchu - szczególnie zagrożone są stawy kolanowe, biodrowe i kręgosłup. Układ kostno-stawowy dziecka rośnie, więc jest dość miękki i jeśli jest nadmiernie obciążony, to wygina się w miejscach, w których nie powinien.
Do często omawianych powikłań otyłości należą: insulinooporność, cukrzyca typu 2, bezdech senny, kamica pęcherzyka żółciowego, zaburzenia pokwitania, stłuszczenie wątroby i kamica nerkowa. Występujący bezdech ściśle łączy się z trudnościami w nauce, zaburzeniami zachowania oraz pogorszeniem jakości życia.
Z otyłością w wieku dziecięcym związane są również zaburzenia w rozwoju psychospołecznym. Natomiast zaburzenia psychologiczne, jakie powoduje ta choroba wynikają przede wszystkim z kompleksów, braku akceptacji i niskiej samooceny.
Otyłe dziecko bardzo często jest wyśmiewane lub odrzucane przez rówieśników. Tu, jako kolejne, trochę przemilczane powikłanie otyłości należy wymienić zaburzenia odżywiania - z anoreksją na czele. Dzieci, które trafiają do gabinetu z takimi zaburzeniami najczęściej już kilka lat temu miały w bilansie szkolnym zdiagnozowana nadwagę lub otyłość, a czasami sugestię kontaktu z dietetykiem lub poradnią metaboliczną.
Kiedy warto udać się do specjalisty?
Moim zdaniem do dietetyka powinno trafić każde dziecko. Do stomatologa chodzimy raz na pół roku i nikogo to nie dziwi. Mamy dużo do zrobienia w tej materii. Warto udać się do wykwalifikowanego specjalisty raz w roku - nawet profilaktycznie. Zważyć, zmierzyć, zobaczyć co jest do zrobienia i albo umówić się za rok, albo zabrać do pracy jeśli stwierdzimy, że coś trzeba poprawić.
Zapisujemy dzieci na zajęcia dodatkowe, by nauczyło się czegoś nowego, a zapominamy, że prawidłowego żywienia też trzeba się nauczyć i to od kompetentnego specjalisty. Wydaje nam się, że skoro wszyscy jemy, to mamy ogromną wiedzę na ten temat, a to niestety, nie jest prawda. To, że umiem przyszyć guzik nie czyni mnie krawcową, prawda?
Uczymy się żywienia z reklam, kolorowej prasy i blogów, a to nie są najlepsze źródła. To nie wina rodziców, że nie mają wiedzy na ten temat. Im też nikt jej nie przekazał. W ciągu ostatnich lat żywność ogromnie się zmieniła. Dziś mamy dostęp do produktów z całego świata i nic dziwnego, że gubimy się w ich gąszczu.
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.