Pięć lat od wybuchu pandemii. "Nadal 'zbieramy żniwo' tej sytuacji"

Wywołując masowe zakażenia, paraliżował szpitale, a dla tysięcy Polaków okazał się śmiertelny. Skutki pandemii COVID-19 odczuwamy do dzisiaj. - Pytanie kiedy, a nie, czy w ogóle będziemy musieli się zmierzyć z kolejną. Już nawet za dwa-trzy lata jakiś koronawirus może znowu doprowadzić do masowych zachorowań - ostrzega prof. Robert Flisiak.

COVID wciąż groźny?  "Może znowu doprowadzić do masowych zachorowań"COVID wciąż groźny? "Może znowu doprowadzić do masowych zachorowań"
Źródło zdjęć: © East News
Katarzyna Prus

Miliony zakażonych, setki tysięcy zgonów

Dokładnie pięć lat temu, 4 marca 2020 roku, potwierdzono w Polsce pierwszy przypadek zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Obawy o skutki, jakie może wywołać wykryty w Chinach koronawirus, rosły z każdym dniem, ale ich skala okazała się nieporównywalnie większa, niż wówczas przypuszczano.

Do tej pory, tylko według oficjalnych statystyk, które jak wielokrotnie podkreślali epidemiolodzy, mogą być mocno niedoszacowane, w Polsce potwierdzono 6,5 mln zakażeń koronawirusem.

Ponadto, jak wskazał w rozmowie z WP abcZdrowie główny inspektor sanitarny dr n. med. Paweł Grzesiowski, podczas pandemii w Polsce stwierdzono ok. 300 tys. nadmiarowych zgonów, z czego 120 tys. spowodował wyłącznie COVID-19 u osób, które nie miały dodatkowych chorób.

Według OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) Polska miała trzeci najwyższy wskaźnik nadmiarowych zgonów w Europie w związku z pandemią COVID-19 - po Bułgarii i Rumunii (dane od marca 2020 do czerwca 2022).

Wyjątkowo ciężki sezon grypowy to m.in. skutek pandemii COVID-19
Wyjątkowo ciężki sezon grypowy to m.in. skutek pandemii COVID-19 © Getty Images

Skutków pandemii jest znacznie więcej i niestety nie wiadomo, jak długo będziemy się jeszcze z nimi zmagać. Choć koronawirus nie paraliżuje już szpitali tak, jak to robił w szczycie pandemii (w szpitalach leżało wtedy ok. 30 tys. zakażonych, a ponad 3 tys. pacjentów było pod respiratorami), wyrządził wiele trwałych szkód.

- SARS-CoV-2 odcisnął piętno na naszym zdrowiu i tak naprawdę nie wiemy, jak długo będziemy te skutki jeszcze odczuwać. Świetnym i aktualnym przykładem jest sezon grypowy, z którym nadal walczymy. O ile wydaje się, że koronawirus nie miał bezpośredniego wpływu na wirusa grypy, bo nie zmieniła się jego struktura czy zachowanie, o tyle zmieniła się populacja, w którą ten wirus uderzył - tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Robert Flisiak, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

- Nasza odporność jest zupełnie inna niż przed pandemią COVID-19, koronawirus bardzo ją nadszarpnął. Przez dwa-trzy lata izolacji nie byliśmy eksponowani na działanie różnych patogenów, tak jak wcześniej, co osłabiło nasz układ immunologiczny - zaznacza lekarz.

Choć nasza odporność populacyjna przeciwko grypie całkowicie nie wygasła, to jednak znacząco spadła. Jak zaznacza lekarz, widać to wyraźnie nie tylko po masowych zakażeniach, ale przede wszystkim po skali ciężkich zachorowań, które mogą doprowadzić nawet do śmierci (od września ubiegłego roku z powodu grypy zmarło już tysiąc osób, a 23 tysiące chorych wymagało hospitalizacji).

- Biorąc pod uwagę skalę hospitalizacji i odsetek zgonów z powodu grypy, ten sezon jest rekordowy. Czegoś takiego wcześniej nie widzieliśmy. Niestety Polacy nie robią nic, by tę osłabioną odporność poprawić. Przeciwko grypie zaszczepiła się garstka ludzi (mniej niż 5 proc. - red.), nie mówiąc już o COVID-19. Tymczasem to najlepsza droga, by wzmocnić szanse w walce z wirusami - podkreśla prof. Flisiak.

Nowa epidemia nawet za kilka lat

Nie oznacza to jednak, że grypa jest jedynym problem, a koronawirus sam w sobie przestał nam zagrażać.

- Faktem jest, że aktualnie krążące mutacje są łagodniejsze, ale koronawirusy mają to do siebie, że nie śpią. Niestety, patrząc historycznie, możemy bardzo łatwo zaobserwować pewną prawidłowość: są zdolne do tego, by co kilka lat wywołać epidemię lub pandemię. Co więcej, robią to w coraz krótszym czasie. Między epidemią SARS i MERS było 10 lat przerwy, ale MERS i tę, którą w 2019 roku wywołał SARS-CoV-2 dzieliło już siedem lat - zwraca uwagę prof. Flisiak.

- W związku z tym właściwe jest pytanie kiedy, a nie czy w ogóle będziemy musieli się zmierzyć z kolejną epidemią. Musimy mieć świadomość, że już nawet za dwa-trzy lata jakiś koronawirus może znowu doprowadzić do masowych zachorowań - zauważa lekarz.

Prof. Flisiak tłumaczy, że rodzina koronawirusów ma wyjątkowo dobre warunki do tego, by cyklicznie wywoływać masowe zakażenia.

- Po pierwsze te wirusy niezwykle łatwo przenoszą się ze zwierząt na ludzi, zmieniając szybko swój "garnitur" genetyczny, przez co mogą szybko się zmieniać i mutować. Ponadto dają bardzo krótką odporność, więc przechorowanie nie daje nam trwałej ochrony przed kolejnym zakażeniem, które może być nawet cięższe - dodaje prof. Flisiak.

A jak długo będziemy się jeszcze zmagać z powikłaniami i objawami tzw. long COVID?

- Oczywiście obserwowaliśmy i obserwujemy nadal skutki dla całego organizmu, przy czym w najnowszych rekomendacjach Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych idziemy raczej w kierunku wpływu SARS-CoV-2 na nasilenie już istniejących chorób przewlekłych, w tym kardiologicznych czy neurologicznych. Dotyczy to też wpływu na osoby, które miały już pewne zmiany w organizmie, a wirus przyspieszył rozwinięcie się pełnoobjawowej choroby. Te skutki są teraz najbardziej wyraźne - tłumaczy prof. lekarz.

Cały czas spłacamy dług

Fatalny w skutkach był też wpływ koronawirusa na system ochrony zdrowia, dostarczając, na zasadzie efektu domina, kolejnych problemów. - "Odcięcie" w pandemii nawet na pół roku oddziałów zakaźnych, które pomagały wówczas tylko osobom z COVID-19, sprawiło, że pacjenci z innymi chorobami zakaźnymi zostali bez pomocy. Stracili kontakt z lekarzami, a ciągłość leczenia została przerwana - zaznacza prof. Flisiak.

- Niestety nadal "zbieramy żniwo" tej sytuacji. Obserwujemy między innymi znaczący wzrost pacjentów z marskością wątroby, którym można byłoby pomóc na wczesnym etapie i takich zmian w ogóle uniknąć - podkreśla prof. Flisiak.

Ponadto zostały przerwane programy badań przesiewowych, co z kolei odbiło się m.in. na wykrywalności wirusa HIV.

- Przez to mamy teraz więcej zakażonych HIV w zaawansowanym stadium choroby. Tę sytuację pogorszył jeszcze napływ pacjentów z Ukrainy w związku z wojną. Liczba zakażonych dramatycznie wzrosła, a zdarzało się nawet, że pod opieką niektórych ośrodków liczba pacjentów wzrosła o 50 lub nawet 100 proc., co prowadziło do paraliżu tej opieki. Trudno przewidzieć, jak długo będziemy jeszcze spłacać ten dług zdrowotny, który dotyczy przecież także innych dziedzin medycyny - przyznaje lekarz.

Poważnie ucierpiała też onkologia. Prof. Piotr Rutkowski z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie w rozmowie z PAP alarmował, że stopień zaawansowania nowotworów złośliwych - przede wszystkim płuc i wątroby - jest zdecydowanie wyższy, niż przed pandemią.

Utrudniony dostęp do diagnostyki nowotworów sprawił, że w latach 2022-2024 odsetek późnych diagnoz wzrósł o 5 proc.

Pandemia zostawiła też ślady w psychice, a specjaliści szacują, że zapotrzebowanie na pomoc psychologiczną i psychiatryczną wzrosło w ostatnim czasie nawet o 30 proc. Światowa Organizacja Zdrowia wskazuje nawet, że ten problem może przybrać formę nowej pandemii.

Szykuje się nowa fala

Mimo że grypa zepchnęła COVID-19 na boczny tor, to już za trzy-cztery tygodnie możemy mieć do czynienia z nową falą zakażeń.

Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska tłumaczyła w rozmowie z WP abcZdrowie, że w USA już widać znaczące wzrosty zachorowań i hospitalizacji, a fala zachorowań za oceanem wyprzedza tę w Europie mniej więcej o miesiąc.

- Aktualnie już obserwujemy wzrost przypadków COVID-19, ale jesteśmy jeszcze w pewnego rodzaju zaciszu między końcówką sezonu grypowego a wiosenną falą COVID-19. Choć w Polsce nadal krążą warianty omikronowe, które z jednej strony są łagodniejsze i wywołują przede wszystkim objawy ze strony górnych dróg oddechowych - kaszel, katar, ból gardła czy też osłabienie, ale z drugiej mogą też doprowadzić do hospitalizacji i śmierci - ostrzega w rozmowie z WP abcZdrowie główny inspektor sanitarny dr n. med. Paweł Grzesiowski.

Dodaje, że w Polsce dominuje obecnie wariant XEC, który odpowiada za ponad połowę zakażeń.

- Choć nic nie wskazuje na to, by dominujący aktualnie wariant powodował wyższą śmiertelność, nie traćmy czujności, bo tak naprawdę nie wiemy, czy ostatecznie to właśnie on wywołał wiosenną falę. Uważać powinny przede wszystkim osoby, które są w grupie ryzyka z obniżoną odpornością ze względu na wiek czy choroby przewlekłe - zwraca uwagę ekspert.

- Spójrzmy też na Stany Zjednoczone, gdzie nowa fala COVID-19 już się zaczęła. W ciągu tygodnia umiera tam około tysiąca osób, co potwierdza, że z powodu koronawirusa cały czas mamy zgony, a zagrożenie nie jest żadnym wymysłem - podkreśla ekspert.

- To powinien być wystarczający argument do szczepień. Nie ma już zaleceń, by szczepił się każdy, ale osoby z grupy ryzyka powinny o to zadbać, kierując się, chociażby aktualną sytuacją w USA, bo najprawdopodobniej jeszcze w marcu fala dotrze do Polski. Niestety wiele osób uważa, że dostępna szczepionka nie działa już na kolejne warianty i rezygnuje. To tak nie działa, bo zawsze podnosimy odporność. Nie do końca jesteśmy jednak w stanie przeskoczyć takie myślenie, bo nie opracowano jeszcze nowego preparatu skierowanego przeciwko wariantowi XEC - tłumaczy dr Grzesiowski.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródła

  1. WP abcZdrowie
  2. PAP

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Wybrane dla Ciebie
Limitowanie badań znów zagrozi pacjentom. "Nie chcemy umierać w kolejkach"
Limitowanie badań znów zagrozi pacjentom. "Nie chcemy umierać w kolejkach"
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Babcia zawsze po nie sięgała. Jak naprawdę działają krople żołądkowe?
Babcia zawsze po nie sięgała. Jak naprawdę działają krople żołądkowe?
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Pomagają sercu i poprawiają trawienie. Sięgaj po nie codziennie
Pomagają sercu i poprawiają trawienie. Sięgaj po nie codziennie
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc