Premia za brak chorób? Może wynosić nawet 600 zł
Premia frekwencyjna to temat, który wzbudza kontrowersje. Z jednej strony pozwala uhonorować osoby, które nie opuściły ani jednego dnia pracy, a z drugiej - otwiera furtkę do zaostrzenia się patologicznych zjawisk na rynku pracy. Niemniej za taką wzrocową, stuprocentową obecności dostać można nawet 600 zł miesięcznie - dla wielu osób jest to więc gra warta świeczki.
W tym artykule:
Czym jest premia frekwencyjna?
W 2025 r. w wielu zakładach pracy wprowadzono premię za obecność (zwaną frekwencyjną, lub absencyjną), która wynosiła 500, 550 a nawet 600 zł miesięcznie. Jak ocenia serwis Infor.pl, pracodawcy uznają to za po prostu bardziej opłacalne niż zatrudnianie na zastępstwo czy płacenie za nadgodziny. Premia ta ma w teorii na celu zmniejszenie absencji pracowników, co jest szczególnie istotne w dużych zakładach pracy, gdzie nieobecności mogą zakłócać procesy produkcyjne. Nie wynika ona w żaden sposób z Kodeksu Pracy (bo przychodzenie do pracy jest najbardziej podstawowym z pracowniczych obowiązków), a z wewnątrzzakładowych ustaleń.
Choć takie świadczenie ma swoje niewątpliwe zalety, budzi również obawy. Pracownicy, którzy muszą korzystać z urlopów na żądanie lub zwolnień lekarskich, mogą czuć się dyskryminowani. Takie rozwiązanie może też zniechęcać do korzystania z przysługujących praw i na dłuższą metę prowadzić do problemów zdrowotnych.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, reprezentowane przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk wyraziło zaniepokojenie tym rozwiązaniem. W rozmowie z serwisem Wyborcza.biz ministra podkreśliła, że premie za brak chorowania nie powinny mieć miejsca. - Powinny być przede wszystkim zdelegalizowane z uwagi na konsekwencje epidemiczne - skomentowała.
Jakie choroby królują? Lekarz wskazuje jedną, najczęściej ignorowaną
Jej zdaniem, takie praktyki mogą prowadzić do sytuacji, w której pracownicy przychodzą do pracy mimo choroby.
Zgadza się z nią dr Bożena Janicka, pediatrka i internistka, prezeska wielkopolskiego Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. W rozmowie z WP abcZdrowie ostro sprzeciwiała się nieodpowiedzialności osób, które przychodzą do pracy podczas trwającej infekcji.
- To jest po prostu skandal. Pracodawca powinien za takie działania karać. Nasza populacja jest ostatnio schorowana, mamy dużo pacjentów z wielochorobowością, ich organizmy są znacznie mniej wydolne. Nie wolno ich z rozmysłem narażać - mówiła.
Ministra Dziemianowicz-Bąk podkreśliła także, że jednym z rozwiązań problemu może być przejęcie przez ZUS płatności za zwolnienia lekarskie - jej zdaniem wtedy do takich sytuacji przestałoby dochodzić, bo nie byłyby aż tak opłacalne dla pracodawców.
Premia niezgodna z prawem?
Prawo pracy nie zabrania jednoznacznie przyznawania premii frekwencyjnych, a zmiana prawa zakazująca uzależnienia świadczeń od obecności w pracy może być zdaniem ekspertów trudna do wprowadzenia.
Jednakże, pracownicy mogą skierować sprawę do sądu, jeśli uznają, że wprowadzone zasady są dyskryminacją pośrednią - sytuacją, w której neutralne na pierwszy rzut oka przepisy, kryteria lub praktyki stawiają pewne grupy osób w gorszej sytuacji w porównaniu z innymi (w tym przypadku poszkodowane mogłyby być np. osoby z niepełnosprawnością, posiadające dzieci, czy chociażby miesiączkujące).
Pracodawcy muszą być świadomi, że takie dodatki mogą być także kwestionowane przez Państwową Inspekcję Pracy i wzbudzać czynny opór związków zawodowych. A odkładając już na bok kwestie prawne - warto również rozważyć, czy takie zasady nie naruszają zasad współżycia społecznego i relacji w zespole.
Anna Chlebus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.