Trwa ładowanie...

Skandal na rynku in-vitro! Właściciel kliniki używał własnej spermy

 Aleksandra Miłosz
30.11.2018 09:43
Skandal na rynku in-vitro! Właściciel kliniki używał własnej spermy
Skandal na rynku in-vitro! Właściciel kliniki używał własnej spermy

Pary, które decydują się na in vitro mają zazwyczaj za sobą lata prób i niepowodzeń w zapłodnieniu naturalnym. In vitro jest dla nich ostatnią nadzieją na biologiczne dziecko. Okazuje się, że właściciel jednej z holenderskich klinik leczenia niepłodności używał swojej spermy do zapładniania kobiet, które chciały zajść w ciążę.

1. (Nie)chciany dawca

Sprawa wstrząsnęła holenderską opinią publiczną. Media podają, że Jan Karbaat, właściciel centrum medycznego Bidorp niedaleko Rotterdamu przez 20 lat, od 1980 do 2000 w celu zapładniania swoich pacjentek używał własnego nasienia. Sprawa ujrzała światło dzienne kiedy 23 rodziców i dzieci złożyło wniosek do sądu o wykonanie testów DNA, mających potwierdzić ojcostwo dr Karbaata. Sprawa jest jednak skomplikowana, ponieważ podejrzany o nadużycia zmarł w zeszłym tygodniu w wieku 89 lat.

Gwiazdy, które skorzystały z in vitro
Gwiazdy, które skorzystały z in vitro [7 zdjęć]

Poczęcie dziecka bywa niekiedy bardzo trudne. Nie zawsze wynika z prozaicznych powodów, takich jak stres.

zobacz galerię

2. Wbrew testamentowi

Zobacz film: "Alternatywna metoda in vitro wkrótce dostępna w Polsce"

Przed śmiercią Karbaat miał przyznać, że w czasie swojej praktyki spłodził ok. 60 dzieci. Pewnie byłoby ich więcej, jednak klinika została zamknięta w 2009 roku z powodu znalezionych w jej funkcjonowaniu nieprawidłowości. Co ciekawe, w swoim testamencie lekarz zastrzegł, aby po jego śmierci nie zostały wykonywane żadne badania DNA. Sąd jednak postanowił inaczej. Urzędnicy na wniosek rodzin zdobyli kilka rzeczy osobistych zmarłego. Testy DNA przeprowadzone na tych przedmiotach będą kluczowe, jednak sąd może wydać nakaz badań na pełnoprawnych dzieciach Karbaata lub wydać nakaz jego ekshumacji.

Koniecznie zobacz:

3. "Podzielić się genami ze światem"

"Jako matce, to orzeczenie nie da mi nic, ale widzę, jak sprawa wpłynęła na życie mojego syna" - mówi Esther Heij, jedna z powódek sprawy. Inną pokrzywdzoną osobą jest Moniek Wassenaar. Zeznaje, że w 2010 roku spotkała się z właścicielem kliniki, który miał jakoby stwierdzić, że kobieta może być jego biologiczną córką. Lekarz był podobno dumny z tego, co zrobił. Według Wassenaar miał powiedzieć, że "ciesząc się inteligencją i zdrowiem, chciał podzielić się swoimi genami ze światem. Widział w tym coś szlachetnego. Nie dbał o etykę, ani wpływ swoich czynów na dzieci".

Zobacz także:

"Nie ma najmniejszego dowodu na to, że pan Karbaat był dawcą" - mówi Lisette da Haan, adwokat rodziny zmarłego. Jak zakończy się ta sprawa? Dowiemy się 2 czerwca 2017, kiedy to sąd ma wydać swoją decyzję w tym temacie. Już teraz pewne jest jednak to, że dochodzenie odszkodowania może być trudnym procesem, ze względu na śmierć lekarza i zamknięcie kliniki.

"Czujemy się tak, jakbyśmy były zgwałcone przez Karbaata" - mówią pokrzywdzone kobiety i czekają na wyrok sądu.

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze