W PCOS dieta to fundament terapii. "Potrzeba całościowego planu"
Zespół policystycznych jajników kojarzy się głównie z problemami hormonalnymi, jednak – jak tłumaczy Hanna Szpunar-Radkowska, dietetyczka kliniczna i redaktorka naukowa książki "Żywienie w PCOS" – zaburzenie to wykracza daleko poza układ rozrodczy. – Styl życia, dieta, aktywność fizyczna, sen i zarządzanie stresem są tutaj kluczowe – podkreśla.
Ewa Podsiadły-Natorska: Pani książka łączy temat zespołu policystycznych jajników z żywieniem. Myślę, że takie zestawienie zaskoczy niejedną osobę.
Hanna Szpunar-Radkowska: To prawda. Większość ludzi, słysząc "PCOS", myśli: hormony, jajniki, problemy z cyklem. Tymczasem nie oddaje to złożoności tego schorzenia. PCOS jest zaburzeniem ogólnoustrojowym. Owszem, układ rozrodczy odgrywa w nim kluczową rolę, jednak nie możemy zapomnieć o towarzyszących PCOS problemach metabolicznych. W przebiegu PCOS ujawniają się insulinooporność, przewlekły stan zapalny, zaburzenia glikemii. Wszystkie te elementy są zależne od stylu życia – diety, ruchu, snu, poziomu stresu. Dlatego w terapii PCOS potrzeba całościowego planu.
Zatem nie można mówić, że PCOS to "tylko problem hormonalny"?
Absolutnie nie. PCOS może wiązać się z bardzo poważnymi konsekwencjami, które wykraczają daleko poza kwestie rozrodcze. To m.in. zaburzenia metaboliczne, nadciśnienie, niepłodność, ale też depresja i obniżone poczucie własnej wartości. Pacjentki często cierpią również z powodu hirsutyzmu, czyli nadmiernego owłosienia, który – jak pokazują badania – jest jednym z najbardziej obciążających psychicznie objawów zespołu policystycznych jajników. W wytycznych ESHRE (Europejskiego Towarzystwa Rozrodu Człowieka i Embriologii – przyp. red.) pojawił się nawet postulat, aby depilacja w PCOS była procedurą refundowaną. Niestety, w Polsce raczej się tego nie doczekamy.
Czyli dieta to nie tylko wsparcie leczenia PCOS, ale wręcz jego fundament?
Tak. I to nie są moje poglądy – jasno wskazują to międzynarodowe wytyczne. Wspomniany już przeze mnie styl życia, czyli dieta i aktywność fizyczna, to pierwsza linia leczenia PCOS. Nie wspomagająca, tylko podstawowa. Również dla dietetyków to bardzo ważne, bo w terapii PCOS często jesteśmy niedoceniani. Tymczasem bez pracy nad stylem życia nie będzie poprawy.
A co z często powtarzanym przez lekarzy zaleceniem: "Proszę schudnąć"?
To zdanie niestety wciąż wybrzmiewa w gabinetach, a przecież nie każda pacjentka z PCOS ma nadwagę. Są kobiety szczupłe, u których diagnozuje się PCOS – i one nie mają z czego schudnąć. Z drugiej strony, jeśli mamy pacjentkę z otyłością, to wiemy, że w jej przypadku redukcja masy ciała rzeczywiście może poprawić wiele parametrów, musi być to jednak proces prowadzony mądrze. Co ciekawe, nawet jeśli kobieta jest szczupła, ale w przeszłości miała epizod otyłości, to ryzyko PCOS staje się u niej większe. Na to też zwracamy uwagę.
Jaki model żywienia najczęściej zaleca pani pacjentkom z PCOS?
Nie ma jednej idealnej diety. W książce omawiam kilka modeli: przeciwzapalny, śródziemnomorski, z niskim indeksem glikemicznym, roślinny, DASH. Wszystkie mają udowodnioną skuteczność w terapii zespołu policystycznych jajników. Najczęściej pracuję na bazie diety przeciwzapalnej, bo jest elastyczna i łatwa do dostosowania, jednak każdy z modeli żywienia stosuje się w sposób indywidualny, dopasowując go do preferencji pacjentki, stanu jej zdrowia, wyników badań. Przy czym zawsze zależy mi na tym, żeby jedzenie przestało być karą, a stało się wsparciem.
Jakie produkty powinny znaleźć się w diecie rekomendowanej w PCOS?
Przede wszystkim warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze – np. oliwa z oliwek, orzechy, nasiona. Do tego dobre źródła białka – zarówno roślinnego, jak i zwierzęcego, ale w odpowiednich proporcjach. Dieta powinna być bogata w błonnik, przeciwzapalne przyprawy, produkty fermentowane. Unikamy natomiast rzeczy typowo zapalnych: produktów wysoko przetworzonych, fast foodów, słodyczy, napojów słodzonych, produktów smażonych w głębokim tłuszczu, czerwonego mięsa i sztucznych słodzików. Te ostatnie są szczególnie problematyczne w kontekście gospodarki hormonalnej – uważa się je za ksenoestrogeny, tzn. substancje zaburzające funkcjonowanie układu endokrynnego.
Co z mikrobiotą? Czy jej skład również ma znaczenie dla pacjentek z zespołem policystycznych jajników?
Ogromne. Istnieje tzw. hipoteza mikrobiologiczna, która zakłada, że zaburzenia składu mikrobioty jelitowej mogą sprzyjać rozwojowi i nasilaniu się objawów PCOS. Mówimy o dysbiozie, czyli zaburzeniu równowagi bakterii jelitowych, co przekłada się na stan zapalny, insulinooporność i nadmierną produkcję androgenów. Dobra wiadomość jest taka, że dieta przeciwzapalna, bogata w błonnik i produkty fermentowane, prebiotyki wspiera mikrobiotę. W suplementacji coraz częściej sięgamy też po probiotyki czy synbiotyki, kwasy omega-3, inozytole, witaminę D – oczywiście po analizie wyników pacjentki.
Zgodnie z aktualną wiedzą medyczną PCOS nie da się wyleczyć, można by więc zapytać: po co ta dieta? Aby łagodzić objawy?
Właściwe żywienie w PCOS to nie tylko łagodzenie objawów, ale także profilaktyka poważnych powikłań. Jeśli nie zajmiemy się PCOS odpowiednio wcześnie, ryzykujemy rozwinięciem się często towarzyszących PCOS problemów. Niektóre badania wskazują, że ryzyko chorób sercowo-naczyniowych u kobiet z PCOS jest wyższe o ponad 50 proc. A przecież można temu zapobiec – właśnie poprzez styl życia.
Właściwy styl życia może zastąpić leki?
Nie chcę mówić, że może je zastąpić, bo o tym zawsze decyduje lekarz. Najczęściej jednak, gdy farmakoterapia nie jest konieczna, lekarz w pierwszej kolejności rekomenduje dietę i aktywność fizyczną. Jako dietetyk działam zespołowo – nie zastępuję leczenia, ale je wspieram. Czasem zmiana stylu życia wystarcza. Czasem trzeba sięgnąć po leki – wtedy jest bardzo ważne, żeby było to leczenie kompleksowe.
Pacjentki wracają do pani i mówią: "To działa"?
Tak, i to często bardzo szybko. Kobiety z PCOS cieszą się, że dzięki zmianie diety mają więcej energii, lepiej myślą i śpią. Czują się lepiej same ze sobą. Widzimy to też w badaniach – poprawia się u nich gospodarka węglowodanowa, normuje poziom hormonów. Nie chodzi o efekt placebo, tylko o konkretne, mierzalne zmiany. I o coś jeszcze: o poczucie sprawczości. Kiedy kobieta widzi, że ma wpływ na swoje zdrowie, zaczyna odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem.
A co z macierzyństwem? PCOS często wiąże się z lękiem o przyszłość w tej kwestii…
To równie ważny temat. Niestety, wiele pacjentek słyszy, że mając PCOS, nie uda im się zajść w ciążę. To nieprawda. Owszem, zdarzają się trudności, jednak wiele kobiet z PCOS zachodzi w ciążę naturalnie – właśnie dzięki pracy nad dietą, stylem życia, suplementacją. A jeśli potrzebne są procedury wspomaganego rozrodu, to tutaj także mamy dobre efekty. Trzeba tylko dać pacjentce odpowiednie narzędzia – i nadzieję.
Rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska
Hanna Szpunar-Radkowska – dietetyczka kliniczna, właścicielka Centrum diagnostyki i leczenia SIBO w Bydgoszczy, wykładowczyni na sympozjach i konferencjach, autorka i redaktorka naukowa książek "Żywienie w PCOS", "Dieta w endometriozie" oraz "Żywienie, diagnostyka i leczenie SIBO". Prowadzi badania do pracy doktorskiej na temat zastosowania diety i probiotykoterapii w SIBO. Certyfikowana dietetyczka w zakresie diety lowFODMAP. W trakcie zdobywania wiedzy z zakresu psychogastroenterologii.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.