Zmiany dla niepełnosprawnych w praktyce. "Mamy żal do ministerstwa"
Zmiany dotyczące orzekania o niepełnosprawności były nadzieją dla chorych. - Rozporządzenie troszkę pomoże, ale nie rozwiązuje głównego problemu. Zespoły pracują na ostatnim oddechu - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Adam Szyma, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa Pracowników Zespołów do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności.
W tym artykule:
Czy kolejki o orzeczenie niepełnosprawności znikną?
Od 14 sierpnia br. obowiązują nowe przepisy MRPiPS, zgodnie z którymi w składzie orzekającym mogą się znaleźć lekarze w trakcie specjalizacji lub z co najmniej 5-letnim doświadczeniem zawodowym.
"Rozszerzenie katalogu lekarzy uprawnionych do orzekania w zespołach orzeczniczych niewątpliwie przyczyni się do zwiększenia częstotliwości posiedzeń składów orzekających, a tym samym do skrócenia oczekiwania osób zainteresowanych i dzieci na wyznaczony termin" - zapowiedział resort.
Optymistyczne założenia mogą jednak okazać się dalekie od rzeczywistości. A przynajmniej takiego zdania jest przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa Pracowników Zespołów do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności. Adam Szyma pracuje jako sekretarz powiatowego zespołu do spraw orzekania o niepełnosprawności. Odpowiada za organizację pracy zespołu i obsługę formalno-prawną procesu orzekania.
Cena niepełnosprawności. "Ta sama kwota od 12 lat"
- Samo rozporządzenie, że możemy zatrudniać w zespołach lekarzy z 5-letnim stażem, niekoniecznie posiadających wymagane do tej pory specjalizacje, jest rozwiązaniem dobrym - zaznacza w rozmowie z portalem WP abcZdrowie i dodaje: - Do rozporządzenia nie mamy żadnych zastrzeżeń, ale ono nie rozwiązuje problemu.
Adam Szyma wyjaśnia, że młodzi lekarze są niechętni do podejmowania współpracy z zespołami orzekającymi. Zdecydowana większość lekarzy w zespołach to osoby w starszym wieku, a nawet emeryci.
- Rozporządzenie troszkę pomoże, ale nie rozwiązuje głównego problemu. Zespoły pracują na ostatnim oddechu. Możemy mieć nawet 20 lekarzy, natomiast fizycznie i etatowo nie jesteśmy w stanie takiej liczby komisji lekarskich obsłużyć. Krótko mówiąc, zespoły są niedofinansowane. Przez to niestety kolejki nie znikną - podsumowuje.
Skąd właściwie biorą się kolejki?
W czasie pandemii napływ wniosków o orzeczenie niepełnosprawności drastycznie się zmniejszył, a tym samym kolejki uległy skróceniu. Później sytuacja się zmieniła. - Na przestrzeni ostatnich kilku lat są wprowadzane dla niepełnosprawnych ulgi, przywileje i różne formy zasiłków. Żeby je uzyskać, należy posiadać orzeczenie o niepełnosprawności. Dlatego nastąpił gwałtowny przyrost wniosków, których nie jesteśmy w stanie obsłużyć, stąd kolejki. Są zespoły, w których czeka się 8 miesięcy na komisję - tłumaczy Adam Szyma.
Z każdym rokiem sytuacja się pogarsza - po orzeczenia zgłasza się więcej osób, a wydolność komisji orzekających wcale nie wzrasta. Nawet jeśli dołączy więcej lekarzy, nie wpłynie to na liczbę obsługiwanych pacjentów.
- Jeżeli nie będzie zwiększenia budżetów w zespołach i więcej etatów, to tego po prostu nie udźwigniemy. Jednym ze sposobów na rozwiązanie tego problemu jest przejrzenie wszystkich ulg, zasiłków, benefitów i świadczeń - może da się to skompensować w jakiś jeden zasiłek, np. pielęgnacyjny w o wiele wyższej kwocie, który od 75. roku życia przyznawany jest z urzędu i nie wymaga posiadania orzeczenia - proponuje Adam Szyma.
Przewodniczący Związku Zawodowego wskazuje też niedorzeczność niektórych przepisów, co dodatkowo przyczynia się do wydłużenia kolejek. - W ramach dofinansowania z NFZ osoba starsza, np. leżąca, otrzymuje dotację do 60 sztuk pieluchomajtek na miesiąc. Jeśli orzeczony jest stopień znaczny, dostaje 30 więcej. Cała procedura uruchamiana jest więc po to, by osoba schorowana miała większe dofinansowanie. Czy naprawdę potrzebne jest orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, by ktoś mógł nabyć niezbędną ilość pieluchomajtek? Takie sprawy powinny być rozwiązywane w ramach NFZ.
Finansowe przepychanki
Tak sytuacja wygląda już od lat, dlatego też powstała Związkowa Alternatywa Pracowników Zespołów do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności, a ich postulaty zostały przekazane do MRPiPS.
- Byliśmy na spotkaniu w ministerstwie, rozmawialiśmy z wiceministrem Krasoniem, przedstawiono nam tabelki, jak liczba wydawanych przez nas orzeczeń w ostatnich latach nieznacznie wzrosła. Tłumaczyliśmy, by nie patrzeć na liczbę wydanych orzeczeń, ale na liczbę złożonych wniosków. Nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z ich napływem - wniosków przybywa, więc rośnie kolejka - wyjaśnia przewodniczący.
- Myślę, że w ministerstwie nie zdają sobie sprawy z pewnych rzeczy. Resort ma taką politykę, że ogłaszają rozporządzenie, że dokonała się jakaś wielka zmiana. Dowiaduje się o tym niepełnosprawny, i składa wniosek, a później czeka 3-4 miesiące. Ostatecznie pretensje ma do nas, a nie do ministerstwa. Wielu osobom się wydaje, że resort zrobił, a my nie potrafimy tego wykonać.
Na razie na rozmowach się skończyło. Urzędnicy utknęli w administracyjnej dziurze, a wiele z szumnie zapowiadanych przez MRPiPS zmian trudno jest wprowadzić w życie.
Praca, która nie należy do łatwych
Sama praca również nie należy do łatwych. Adam Szyma nie ukrywa, że jest niesprawiedliwie wynagradzana, a do tego każdego dnia pracownicy słyszą pod swoim adresem obelgi, groźby i wulgaryzmy.
- Wiele osób nie zdaje sobie też sprawy z tego, że zespoły orzekające to dwie sfery - administracyjna, która odpowiada za przygotowanie dokumentów i przeprowadzenie przez procedury oraz druga, lekarska, której przewodniczy suwerenny lekarz. My, jako urzędnicy, nie mamy wpływu na jego orzekanie. Za szkolenia lekarzy odpowiada biuro pełnomocnika, a nie urzędnicy - tłumaczy.
Adam Szyma zwraca też uwagę na fakt, że urzędnicy działają zgodnie z określonymi przepisami. Wiele osób tego po prostu nie rozumie i traktuje jako złośliwość z ich strony. Krzyki są na porządku dziennym, zdarzają się też zachowania agresywne.
- Mamy żal do ministerstwa o to, że nie ma dobrej polityki informacyjnej, rzetelnej współpracy. Wielu pracowników odchodzi, sytuacja jest bardzo trudna, a deklaracje pozostały deklaracjami i do tej pory nic z tego nie wynika. Chciałem porozmawiać o naszych problemach z ministrą Agnieszką Dziemianowicz-Bąk i wystąpiłem z taką prośbą. Niestety nie otrzymałem nawet odpowiedzi. Tak nie powinno traktować się związku zawodowego w państwie demokratycznym.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- MRPiPS
- abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.