Trwa ładowanie...

Ocenił działania resortu za PiS. "Ministerstwo Zdrowia obraziło się zaniedbując szczepionki i leki"

 Katarzyna Prus
18.01.2024 19:54
Prof. Flisiak o jednym z największych zagrożeń. "Ministerstwo Zdrowia obraziło się zaniedbując sprawę szczepionek i leków"
Prof. Flisiak o jednym z największych zagrożeń. "Ministerstwo Zdrowia obraziło się zaniedbując sprawę szczepionek i leków" (East News / Getty Images)

Prof. Robert Flisiak, który kieruje zespołem ds. monitorowania i oceny sytuacji dotyczącej zagrożeń związanych z chorobami zakaźnymi, wskazuje kluczowe wyzwania dla systemu ochrony zdrowia w Polsce. Jak przyznaje, mnóstwo aspektów wymaga poprawy, po licznych zaniedbaniach poprzednich ministrów zdrowia. Wskazuje również na konflikt z firmą Pfizer, co bezpośrednio przełożyło się na leczenie pacjentów z COVID-19.

Katarzyna Prus, Wirtualna Polska: Kieruje pan zespołem, który w ubiegłym tygodniu powołała minister zdrowia. Z jakich zagrożeń ze strony chorób zakaźnych powinni sobie zdawać sprawę Polacy?

Prof. Robert Flisiak: Choroby zakaźne niosą ze sobą ogromne zagrożenie i mogą zaskakiwać, co wyraźnie pokazała pandemia COVID-19. Dlatego musimy mieć oczy otwarte na nowe zagrożenia.

Ryzyko związane z chorobami zakaźnymi często jest niedoceniane, a wielu Polaków zaczęło je utożsamiać głównie z chorobami układu oddechowego, co swoją drogą jest naturalną konsekwencją pandemii wywołanej przez SARS-CoV-2. W szczycie sezonu infekcyjnego martwimy się przede wszystkim wzrostem zachorowań, a także hospitalizacjami czy zgonami, wywołanymi przez tzw. tridemię, czyli nakładanie się zachorowań na COVID-19, grypę i wywołanych przez RSV.

Do tego wracają choroby, które do niedawna wydawały się opanowane. W statystykach widzimy wzrost np. krztuśca czy szkarlatyny. To jest bardzo poważny problem, ale nie jedyny.

Oprócz sezonowych chorób układu oddechowego, mamy w Polsce inne zagrożenia, również ze strony chorób przewlekłych, które powinniśmy nie tylko stale monitorować, ale też właściwie zwalczać ich skutki. Niestety w tym zakresie jest wiele zaniedbań, a system ochrony zdrowia nie radzi sobie z tym, chociaż są bardzo proste środki profilaktyczne, które można byłoby wykorzystać. Dotyczy to m.in. zakażeń HCV.

Musimy też zmienić postrzeganie chorób tropikalnych m.in. Gorączki Zachodniego Nilu, a także wywołanych przez wirusy Zika czy Denga. Nie można ich już traktować w kategoriach egzotyki, bo są zagrożeniem bliższym, niż nam się wydaje.

COVID-19 jest nadal jednym z największych zagrożeń w Polsce
COVID-19 jest nadal jednym z największych zagrożeń w Polsce (Getty Images)

W związku z ociepleniem klimatu, granice ich występowania cały czas się przesuwają. Dlatego w tym zakresie powinna być prowadzona większa edukacja.

Wspomniał pan m.in. o zakażeniach HCV w kontekście zaniedbań i braku odpowiedniej profilaktyki. Czego państwo w tym zakresie nie robi, choć powinno?

Podstawowy problem, który mamy w ochronie zdrowia to zaburzona równowaga między medycyną naprawczą a medycyną prewencyjną. Aktualnie 90 proc. środków, które są przeznaczane na ochronę zdrowia, pochłania medycyna naprawcza.

Niestety nie korzystamy z potencjału profilaktyki. Medycyna prewencyjna jest traktowana marginalnie, choć po pierwsze może uchronić pacjentów przed rozwojem np. chorób przewlekłych, w tym nowotworowych, a po drugie odciążyć system, który na diagnostykę i leczenie takich osób wydaje gigantyczne pieniądze.

Choć mówi się o tym od lat, nadal brakuje badań przesiewowych w kierunku zakażenia HCV prowadzonych na masową skalę.

To konieczność, biorąc pod uwagę, że HCV to główna przyczyna zapalenia wątroby typu C, która może się skończyć marskością wątroby oraz rakiem wątrobowokomórkowym. Tymczasem szacuje się, że w Polsce ok. 140 tys. osób jest zakażonych wirusem HCV, z czego ponad 90 proc. nie zdaje sobie z tego sprawy.

Dlatego zakażenia tym wirusem należy eliminować, zanim doprowadzi do raka. Nie sztuką jest wykryć chorobę, kiedy będzie już w zaawansowanym stadium, ale by jej zapobiec lub wykryć na wczesnym etapie, kiedy leczenie jest nie tylko skuteczne, ale też krótsze i mniej inwazyjne, a tym samym - mniej kosztowne.

By zorganizować badania przesiewowe na masową skalę, wystarczyłoby skorzystać z metody, którą doskonale sprawdziliśmy w pandemii - testów kasetkowych.

Pacjenci mogliby być w ten sposób wstępnie diagnozowani już na etapie lekarza rodzinnego lub na SOR-ach. Nie byłoby to obciążeniem dla lekarza, który mógłby zlecać takie testy, korzystając z tzw. budżetu powierzonego. Pieniądze zwracałby więc za to NFZ. W ten sposób uniknęlibyśmy też kosztów związanych z wysyłaniem próbek do laboratorium.

A jak ocenia pan aktualne zagrożenie ze strony COVID-19?

Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że SARS-CoV-2 jest nie tylko zagrożeniem samym w sobie, ale wpłynął też na przebieg innych chorób. To był bezprecedensowy zwrot w sytuacji epidemiologicznej, którego skutków nie da się tak łatwo odwrócić.

Choć aktualnie SARS-CoV-2 nie wywołuje już tak ekstremalnych wzrostów zachorowań, a także hospitalizacji czy zgonów, jak to miało miejsce w okresie dominacji wariantu Delta, to nadal stwarza zagrożenie dla osób starszych i ze schorzeniami pogarszającymi rokowanie. W sezonie infekcyjnym cały czas trafiają do szpitali pacjenci w ciężkim stanie, a także zdarzają się zgony.

Prof. Robert Flisiak
Prof. Robert Flisiak (EastNews)

Wzrostu zachorowań na choroby układu oddechowego jak grypa, krztusiec czy zakażeń paciorkowcami należy upatrywać w tym, że w okresie pandemii byliśmy w mniejszym stopniu eksponowani na drobnoustroje, które je wywołują z racji ograniczenia kontaktów międzyludzkich. Konsekwencje takiego osłabienia pamięci immunologicznej odczuwają przede wszystkim osoby starsze i schorowane.

Wystarczy spojrzeć na sezon infekcyjny. Przed pandemią, hospitalizacje czy zgony z powodu chorób układu oddechowego były rzadkością. Oczywiście obawialiśmy się ciężkich powikłań po grypie, które w przypadku zapalenia mięśnia sercowego prowadziły nawet do przeszczepień, ale to nie było powszechne. Teraz pacjenci wymagający hospitalizacji z powodu infekcji oddechowych są na porządku dziennym.

Nie pomaga raczej fakt, że szczepionki dotarły do Polski z opóźnieniem, a leków przeciwwirusowych nadal brakuje.

Poprzednia ekipa całkowicie zaniedbała sprawę szczepionek i leków przeciwwirusowych, które stosuje się u pacjentów z COVID-19. Szczepionki trafiły do nas dopiero w grudniu i zamówiono ich tylko 200 tys. Rząd upierał się przy nowej szczepionce, rezygnując ze sprawdzonych już w polskich realiach preparatów mRNA. Godził się z opóźnieniami rejestracji przez Europejską Agencję Leków, zdając sobie sprawę, że szczepionki dotrą do nas za późno.

W tle mamy konflikt z producentem wcześniej stosowanych w Polsce szczepionek - firmą Pfizer, która ostatecznie pozwała Polskę za niewywiązanie się z umowy szczepionkowej, żądając 6 mld zł. Odnoszę wrażenie, że Ministerstwo Zdrowia zarządzane przez poprzednią ekipę "obraziło się" na producenta. Dlatego nie chciało kupić ani szczepionek, ani leku, który już dawno powinien być refundowany, bo najskuteczniej zapobiega ciężkim przebiegom choroby i zgonom.

Potwierdza to m.in. rekomendacja wydana przez Światową Organizację Zdrowia. To ma kluczowe znaczenie zwłaszcza dla osób najbardziej narażonych, czyli starszych i z obniżoną odpornością, które mogłyby stosować lek w domu. Tymczasem Paxlovid jest praktycznie nieosiągalny. Bardzo słabo dostępny jest także Remdesivir przeznaczony do lecznictwa szpitalnego. Niestety dysponują nim tylko niektóre szpitale.

Liczę, że konflikt, którego przedłużanie nie służy pacjentom, zostanie załagodzony. Ponadto, jako zespół będziemy rekomendować pani minister, by opracować plan, który pozwoli na podejmowanie decyzji o zakupie szczepionek na długo przed sezonem infekcyjnym.

Jakie jeszcze działania będziecie państwo rekomendować?

Dostałem już sugestie od wszystkich ekspertów zasiadających w zespole. Wielu z nich dostrzega także zagrożenie związane z grypą ptasią H5Nx. Cały czas mamy obawy o to, że wirus zacznie się przenosić z ptactwa na ludzi. Pamiętajmy, że wirusy szukają przestrzeni do ekspansji, więc pokonanie bariery międzygatunkowej może być tylko kwestią czasu.

Ponadto będziemy uczulać na zagrożenie związane z legionellą. Epidemia, do której doszło w ubiegłym roku, w ogóle nie powinna się wydarzyć. Potrzebne są też dodatkowe działania edukacyjne w zakresie chorób układu oddechowego, w tym COVID-19, które nakłonią zwłaszcza osoby narażone na ciężki przebieg choroby do większego przestrzegania zasad bezpieczeństwa i noszenia maseczek ochronnych. Niezwykle istotna jest tu także walka z fake newsami.

Po pierwszym posiedzeniu naszego zespołu, które według przepisów ma być zwołane do 11 lutego, chcemy stworzyć listę priorytetów.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze