100 dni rządów Trumpa dla zdrowia. Ekspertka o "decyzji, której nie sposób ocenić pozytywnie"
Minęło 100 dni drugiej kadencji prezydenckiej Donalda Trumpa Jr., czas zatem na podsumowanie jego działań m.in. w zakresie zdrowia. A te budzą poważne zastrzeżenia. - Bez finansowania USA, jednego z największych fundatorów WHO, możemy się spodziewać dużego ograniczenia tych programów, co przełoży się na zdecydowane zwiększenie liczby zgonów - ocenia prof. Szuster-Ciesielska.
W tym artykule:
Dobór doradców
Nie można nie rozpocząć podsumowania decyzji Trumpa w zakresie zdrowia od powołania Roberta Kennedy’ego Jr. na stanowisko Sekretarza ds. Zdrowia (odpowiednik ministra zdrowia w USA).
Polityk wielokrotnie insynuował niepotwierdzone badaniami związki szczepień z autyzmem czy bagatelizował zagrożenie w początkach epidemii odry w USA, promował niesprawdzone metody leczenia odry, polegające na podawaniu wysokich dawek witaminy A i antybiotyków. W konsekwencji ostatnich działań niektóre dzieci hospitalizowane z powodu odry wykazywały objawy związane z toksycznym stężeniem witaminy A we krwi, co eksperci powiązali z jego zaleceniami.
W przeszłości Kennedy podważał, że to wirus HIV jest przyczyną rozwoju AIDS. Zapowiadał również, że wycofa zalecenia ws. fluoryzacji wody pitnej z powodu rzekomego ryzyka wystąpienia "zapalenia stawów, złamań kości, raka kości, obniżenia IQ, zaburzeń neurorozwojowych i chorób tarczycy".
Na ten ostatni zarzut odpowiedział m.in. prof. Avijit Banerjee, kierownik katedry kariologii i stomatologii operacyjnej w King's College London. Ekspert stwierdził, że "potencjalnie szkodliwe skutki stosowania fluoru, o których mowa, nie są powiązane z bardzo niskim poziomem fluoru stosowanym w programach fluoryzacji wody".
- Przede wszystkim, powołanie Roberta Kennedy’ego, znanego z kontrowersyjnych poglądów, z czego wiele z nich nie ma potwierdzenia naukowego, na Sekretarza ds. Zdrowia to decyzja, której nie sposób ocenić pozytywnie - ocenia w rozmowie z WP abcZdrowie specjalistka wirusologii, immunologii i ekspertka ds. zwalczania dezinformacji medycznej w przestrzeni publicznej z ramienia Rzecznika Praw Pacjenta, prof. Agnieszka Szuster-Ciesielską z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
- Nie tylko zagraża ona zdrowiu publicznemu Amerykanów, ale także wyznacza niebezpieczny trend, w pewien sposób legitymizuje antynaukowe teorie w przestrzeni publicznej. To woda na młyn dla antyszczepionkowców na całym świecie, również w Polsce – podkreśla.
Prof. Szuster-Ciesielska przyznaje, że w gronie współpracowników Trumpa z zakresu ochrony zdrowia nie brakuje osób, które w przestrzeni publicznej epatowały kontrowersyjnymi wypowiedziami, m.in. na temat "fałszywej pandemii COVID-19".
- Moim głównym zarzutem jest jednak zbijanie kapitału politycznego na kwestii ponownego badania powiązań szczepień z autyzmem. To jest wydawanie publicznych pieniędzy na coś, co zostało już przez naukę wielokrotnie obalone. Obawiam się, że te działania doprowadzą wyłącznie do jeszcze większego siania niepewności co do bezpieczeństwa szczepień - dodaje.
Wojna o dane naukowe
- Kolejną kwestią jest cofnięcie dotacji i poważna reorganizacja m.in. agencji CDC. W tej chwili organ ten został upolityczniony, nie wszystkie dane są tam rzetelnie publikowane. Niedawno wycofano m.in. treści związane z grypą ptaków - komentuje prof. Szuster-Ciesielska.
CDC to skrót od Centers for Disease Control and Prevention (Centra Kontroli i Prewencji Chorób). Jest to federalna agencja zdrowia publicznego Stanów Zjednoczonych, podległa Departamentowi Zdrowia i Opieki Społecznej (obecnie pod kontrolą w/w Roberta Kennedy’ego). Główne zadanie CDC to ochrona zdrowia publicznego m.in. poprzez zapobieganie czy kontrolowanie rozprzestrzeniania się chorób.
Jak już wielokrotnie ostrzegali eksperci, administracja Donalda Trumpa stale ingeruje w kontrolę nad komunikatami i publikacjami danych naukowych. Już podczas pierwszej kadencji prezydent próbował wstrzymywać powiadomienia, które przedstawiały dane o COVID-19 sprzeczne z tymi publikowanymi przez Biały Dom. Obecnie kontrolą objęte są te dot. m.in. ptasiej grypy - choć nie brakowało także rozbieżności pomiędzy danymi przedstawianymi przez Biały Dom a ośrodki naukowe w zakresie epidemii odry.
To wpisuje się w szerszy kontekst ograniczonego zaufania do centrów badawczych, jak i ośrodków akademickich – nawet tych od lat wiodących w światowych rankingach.
- Podejście samego prezydenta Trumpa, jak i jego dobór doradców w kwestiach zdrowia, cechuje niestety ogromna rezerwa do ośrodków naukowych i ich osiągnięć. To utrudnia i będzie coraz bardziej utrudniać dostęp naukowców do amerykańskich mediów mainstreamowych, podkopując ich autorytet. Cofane są także duże dotacje federalne dla uniwersytetów, jak chociażby ostatnio dla Uniwersytetu Harvarda – ostrzega ekspertka UMCS i wyjaśnia, do czego mogą doprowadzić podobne działania.
- Zamrożenie i polityczne uzależnianie funduszy na naukę doprowadzi do spowolnienia w opracowywaniu nowych terapii, programów lekowych, lepszych narzędzi diagnostycznych. Już teraz m.in. zostały wycofane środki, które miały być przeznaczone na bardzo szerokie badania dotyczące wirusa HIV i AIDS. Administracja Trumpa nie kryje, że jest to decyzja światopoglądowa, bo badania dotyczą w dużej mierze pacjentów z grupy MSM (and. men who have sex with men) – niestety, przy okazji zabraknie funduszy na badania dotyczące dzieci z wirusem HIV – ocenia specjalistka wirusologii i immunologii.
Wyjście z WHO
Choć zwolennicy polityki Donalda Trumpa słusznie podkreślają, że współpraca ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO) obciąża Stany Zjednoczone ogromnymi nakładami finansowymi, a przynosi im bezpośrednio niewiele korzyści, eksperci z dziedziny zdrowia publicznego widzą tę decyzję w szerszym kontekście.
- Ze środków, które organizacja pozyskuje ze składek członkowskich, finansowane są m.in. programy walki z HIV/AIDS, gruźlicą, wirusem Ebola czy malarią, szczególnie w krajach rozwijających się. Bez finansowania USA, jednego z największych fundatorów WHO, możemy się spodziewać dużego ograniczenia tych programów, co przełoży się na zdecydowane zwiększenie liczby zgonów - ocenia prof. Szuster-Ciesielska.
Co więcej, WHO nie jest jedyną międzynarodową inicjatywą zdrowotną, z finansowania której wycofują się obecnie Stany Zjednoczone. Według szacunków opublikowanych przez czasopismo naukowe "Nature" odejście USA od finansowania globalnych programów zdrowotnych może doprowadzić do około 25 milionów dodatkowych zgonów na całym świecie w ciągu najbliższych 15 lat. Prognozy te opierają się na modelach matematycznych, które analizują skutki zaprzestania finansowania programów walki z HIV/AIDS, gruźlicą, malarią oraz inicjatyw związanych z planowaniem rodziny i zdrowiem matek i dzieci.
Choć z "zamrożenia" zwolniono m.in. zagraniczne finansowanie wojskowe dla Izraela i Egiptu czy doraźną pomoc żywnościową, eksperci alarmowali, że pierwsze skutki nowej polityki finansowania inicjatyw już są widoczne.
- Nawet krótkoterminowe odcięcie od pomocy spowoduje nieodwracalne szkody: wszelkie badania kliniczne, programy lekowe czy cykle podawania szczepionek w kilku dawkach zostają natychmiast przerwane. Nie można wznowić ich w momencie, kiedy wsparcie zostanie przywrócone. Pacjenci korzystający z tych programów będą musieli albo zaczynać leczenie od nowa, albo - co bardziej prawdopodobne - całkowicie stracą do nich dostęp - mówiła w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska, specjalistka chorób zakaźnych i medycyny podróży.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- CDC
- The New York Times
- BBC Health
- Harvard University
- Nature
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.