Coraz mniej studentów wybiera ten kierunek. Eksperci winią NFZ
Mimo że zdrowie publiczne coraz częściej pojawia się w debacie o reformie systemu, maleje liczba kandydatów na studia w tej dziedzinie. Eksperci obwiniają NFZ o lekceważenie absolwentów.
W tym artykule:
Zdrowie publiczne jako "drugi wybór" i kłopot z etatami
Od 2018 r. zainteresowanie kierunkiem sukcesywnie spada. W skali kraju zdrowie publiczne studiuje dziś ok. 900 osób na licencjacie i ok. 1600 na studiach II stopnia (także osoby z innych zawodów medycznych). Rocznie uczelnie kończy ok. 200 licencjatów i ok. 500 magistrów.
W Senacie eksperci i parlamentarzyści rozmawiali o tym, jak podnieść atrakcyjność kierunku i zawodu. Prof. Bolesław Samoliński z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wskazywał, że sedno problemu tkwi w perspektywach pracy. Z analizy losów absolwentów WUM sprzed kilku lat wynikało, że tylko ok. 60 proc. znajdowało zatrudnienie zgodne z wykształceniem.
"Pracodawcy nie mają dla nas stanowisk pracy, NFZ nie zauważa absolwenta" - mówił w Senacie ekspert, dodając, że w regionie warszawskim zdrowie publiczne bywa postrzegane jako "furtka" dla kandydatów, którym nie udało się dostać na inne kierunki medyczne.
Sprawdziliśmy warszawskie SOR-y
Dr hab. Grzegorz Juszczyk zwracał uwagę, że samo znalezienie pracy nie zawsze jest problemem, ale pytanie brzmi: gdzie i czy zgodnie z kompetencjami. Ważną zmianą było ustanowienie w latach 2022-2023 nowego zawodu medycznego - profilaktyka, który może wykonywać wyłącznie absolwent zdrowia publicznego.
Zakres zadań profilaktyka ma być "kompasem" dla programów studiów: projektowanie interwencji, koordynowanie działań profilaktycznych od poziomu krajowego po lokalny oraz współpraca przy edukacji zdrowotnej (również szkolnej). Jednocześnie uczelnie muszą dołożyć nowe elementy, m.in. przygotowanie do indywidualnej pracy z pacjentem: organizacji badań przesiewowych i edukacji opartej na rozpoznanych czynnikach ryzyka. Równolegle pojawił się postulat silniejszego powiązania działań populacyjnych (monitorowanie, profilaktyka, edukacja) z podstawową opieką zdrowotną.
Zobacz też: Edukacja zdrowotna w szkołach to "porażka, którą trudno opisać słowami". Lekarze alarmują
Mini-standard kształcenia i regionalne różnice
Wśród uczestników dyskusji panowała zgoda co do potrzeby wprowadzenia mini-standardu kształcenia: wspólnego minimum kompetencji, które zwiększy rozpoznawalność absolwentów na rynku. Prof. Iwona Kowalska-Bobko podkreślała jednak, że zbyt szczegółowa standaryzacja mogłaby zaszkodzić interdyscyplinarności, więc standard powinien jednocześnie zostawiać przestrzeń na unikalne specjalizacje uczelni.
Dr Marta Kożybska wskazywała, że rozpoznawalność kompetencji jest zróżnicowana regionalnie - np. tam, gdzie jest mniej instytucji rządowych, NGO czy firm farmaceutycznych, miejsc pracy jest mniej. Przykładem elastycznego dopasowania do rynku była ścieżka "kodera medycznego" uruchomiona w Kielcach.
Zobacz też: Nowe technologie i miliard na szpitale. Ministerstwo Zdrowia ujawnia najważniejsze plany na kolejne lata
Rynek za 10 lat: cyfryzacja, algorytmy i dane
Dr Maria Libura przekonywała, że przyszłe kompetencje będą coraz mocniej związane z cyfryzacją.
Wiceministra zdrowia Katarzyna Kęcka wyliczała koszt kształcenia profilaktyka: ok. 20 tys. zł rocznie, czyli ok. 60 tys. zł za cały licencjat. "Nie stać nas na to, żeby kształcić absolwentów i nie móc ich później zagospodarować" - podkreśliła, wskazując na potrzebę doprecyzowania zawodu, ujednolicenia kompetencji (w tym punktów ECTS) i zmian systemowych, w których profilaktyka ma być fundamentem, a nie dodatkiem.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Rynek Zdrowia
- Senat RP
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.