"Pochłania po cichu". Lekarze unikają, niestety Polacy uwielbiają
Ponad 200 różnych chorób i urazów, w tym uzależnienie, marskość wątroby czy nowotwory. To niektóre ze skutków spożywania alkoholu, w tym także piwa. "Chmielowa oranżada" pod względem szkodliwości wcale nie różni się od wina lub wódki. Lekarze, którzy stronią od alkoholu, mówią dobitnie, jakie są skutki picia.
1. Alkoholowa mapa Polski. Procenty na paragonie
Raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wskazuje, że Europejczyk średnio spożywa 11,3 l czystego alkoholu rocznie. Statystyczny Polak wypija około 11,7 l. To prawie dwie i pół butelki wina czy cztery i pół litra piwa tygodniowo. Aż 35 proc. dorosłych co najmniej raz w miesiącu się upija.
Najnowsze badanie ekspertów z aplikacji PanParagon, które uwzględnia paragony z datą zakupu w okresie od 1 sierpnia 2022 do 31 lipca 2023 r., wskazuje, że najczęściej po alkohol sięgali mieszkańcy województw śląskiego i zachodniopomorskiego. W obu przypadkach udział procentowy paragonów spożywczych z trunkiem na liście wynosił niemal 15 proc. W rankingu wysoko znaleźli się też mieszkańcy województw podlaskiego, małopolskiego, lubuskiego i lubelskiego – ponad 13 proc. paragonów.
Co ciekawe, badanie wykazało także faworyta Polaków wśród trunków. To piwo, które znajduje się na ok. dziesięciu proc. dowodów zakupu ujętych w analizie. Dla porównania wódka stanowi 1,5 proc. przebadanych paragonów, podobnie często kupowane jest wino.
- Obecnie alkohol jest zbyt łatwo dostępny i zbyt tani, co przekłada się na jego wysoką konsumpcję w Polsce. Wśród najchętniej wybieranych jest piwo i to widać we wszystkich statystykach, także w naszym raporcie o zmianie stylu konsumpcji alkoholu. W dalszym ciągu najwięcej etanolu do naszego krwiobiegu dociera właśnie za pośrednictwem piwa, ale ta ilość sukcesywnie spada – podkreśla w rozmowie z WP abcZdrowie dr hab. n. med. Andrzej Fal, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, dodając, że rośnie za to spożycie napojów spirytusowych.
2. Nie pije od czterech lat. Jest wzorem dla pacjentów
- Można wymieniać wszystkie potencjalne skutki zdrowotne nadużywania alkoholu, wystarczy jednak powiedzieć, że wywołuje kilka podstawowych schorzeń, które dotyczą absolutnie niezbędnych do życia narządów, jak serce, wątroba, mózg i nerki. I to wystarczy, by powiedzieć, że alkohol zabija – podkreśla prof. Fal.
Nic dziwnego zatem, że wiele osób, w tym lekarzy, w trosce o zdrowie ogranicza alkohol lub też decyduje się na całkowitą abstynencję. Na taki krok zdecydował się dr Michał Domaszewski, specjalista medycyny rodzinnej.
- Nie piję alkoholu już od czterech lat, a powodów do rezygnowania z etanolu było wiele. Alkohol po postu mi nie służy, on nie ma żadnych zalet, za to całe mnóstwo wad. Odkąd nie piję, lepiej się koncentruję i lepiej się wysypiam i mam tu na myśli nie tylko zasypianie, ale lepszą jakość mojego snu. Kiedyś łączyłem alkohol z zabawą, tymczasem to bzdura – od kiedy każdą imprezę spędzam bez alkoholu, lepiej się bawię. Na następny dzień zamiast kaca mam miłe wspomnienia. Był też taki moment, kiedy alkohol zaczął wywierać zły wpływ na moje samopoczucie psychiczne – miałem obniżony nastrój, wcale nie czułem się zrelaksowany czy rozluźniony – opowiada ekspert w rozmowie z WP abcZdrowie.
Dodaje, że alkohol to też puste kalorie, ale przede wszystkim – ogrom skutków zdrowotnych.
- Alkohol, w tym tak chętnie spożywane przez Polaków piwo, zwiększa ryzyko nowotworów, zwłaszcza związanych z układem pokarmowym. Nieustannie przyjmuję pacjentów regularnie spożywających alkohol, którzy mówią, że dowiedzieli się o mojej abstynencji, że przekonują ich moje nagrania i wpisy na temat szkodliwości alkoholu. Przychodzą do gabinetu i okazuje się, że każdy z nich ma ten sam zestaw problemów zdrowotnych: podwyższone parametry wątrobowe, zmiany w morfologii krwi, zaburzenia lipidowe – dodaje.
3. Mówią, że piją "tylko" piwo
Od alkoholu stroni także dr Tomasz Karauda, który pracuje w Klinice Pulmonologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. N. Barlickiego w Łodzi.
- Opublikowane w "The Lancet" badanie pokazuje jasno, że nie ma takiej ilości alkoholu, która byłaby obojętna dla zdrowia. Każda ilość szkodzi, a odkrycie tego kilka lat temu było prawdziwą sensacją, bo zanim ukazała się ta informacja, powszechnie sądzono, że są względne korzyści wynikające ze spożywania małych ilości alkoholu – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie, tłumacząc, że o piwie np. mówi się, że pozytywnie wpływa nerki, a o winie - że na serce.
Dodaje, że z piwem związany jest także pewien paradoks, który powszechnie funkcjonuje w świadomości Polaków.
- Nie uważają go za alkohol, podczas gdy my, lekarze, mamy mnóstwo przykładów na to, że podobnie jak inne rodzaje alkoholów piwo może rujnować zdrowie. Często mamy do czynienia z pacjentami, którzy pili "tylko" piwo, a mimo to rozwinęli marskość wątroby. Wielu z nich w szczerej rozmowie przyznaje, że piło tylko jedno lub dwa, nie więcej, dziennie. Tymczasem wystarczy pić piwo regularnie, nawet w niewielkich ilościach, ale codziennie, by zrujnować wątrobę – mówi.
Podkreśla, że pacjenci z chorobą alkoholową są wyzwaniem dla lekarzy nie tylko z powodu schorzeń trudnych do leczenia jak marskość wątroby. Często uzależnieni są agresywni i niechętnie stosują się do zaleceń.
- Bywa, że przyjmujemy pacjenta, który jest zdekompensowany, obrzęknięty, ma zrujnowaną wątrobę, a jego stan zdrowia jest tragiczny. Tymczasem już dwa dni później ucieka ze szpitala. Pacjenci często nie realizują recept, nie stosują się do naszych próśb, nasze starania o przywrócenie ich do zdrowia są bezskuteczne – dodaje.
4. Wzięła udział w kampanii. Została abstynentką
Lek. Angelika Szymańska, aktywnie działająca w mediach społecznościowych, gdzie obserwuje ją 113 tys. osób, także jest abstynentką od kilku lat. Przyznaje, że myśl o całkowitym zrezygnowaniu z alkoholu narodziła się u niej jeszcze podczas studiów.
- Zaczęło się od tego, że gdy jeszcze byłam studentką medycyny, zostałam zaproszona do kampanii antyalkoholowej. Cykl rozmów, jakie odbyłam, między innymi z prawnikiem czy toksykologiem, sprawił, że zaczęła we mnie kiełkować myśl o abstynencji. Uświadomiłam sobie wówczas, że za każdym razem, kiedy sięgam po alkohol, moje ciało protestuje. Po spożyciu jakiejkolwiek dawki alkoholu, nawet tej najmniejszej, jak lampka wina, czułam się znacznie gorzej psychicznie, dopadało mnie uczucie rezygnacji czy niechęci i nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ alkohol należy do jednych z największych depresantów. Wiele osób w momencie spadku tzw. hormonu szczęścia czyli serotoniny sięga po alkohol, by poprawić swój nastrój. To błędne koło, które trudno przerwać i które ostatecznie prowadzi do pogłębiających się stanów przygnębienia - mówi lekarka w rozmowie z WP abcZdrowie.
- Kiedy zrezygnowałam z alkoholu, zmieniło się moje podejście do życia – dziś jestem w pełni świadoma swoich wyborów, moje życie stało się bardziej stabilne. Poprawiła się moja wydolność, koncentracja, a nawet cera. Jestem wyspana i zregenerowana, bo pamiętajmy, że alkohol sprawia, że sen jest płytki i mało efektywny. A co najważniejsze, to jestem szczęśliwa i nie dopadają mnie nagłe spadki i wahania nastroju. Widzę same plusy - podkreśla.
Dodaje, że alkohol jest jedną z najgorszych używek, która wpływa negatywnie na wszystkie układy w organizmie.
- Po cichu pochłania człowieka, a gdy już to zrobi, z tej otchłani ciężko się wydostać. Każdy sobie zdaje sprawę, że narkotyki są złe, alkohol z kolei, niestety, jest elementem codzienności Polaków. To celebracja dobrych momentów w życiu, pociecha w tych złych i niezbędny dodatek każdej imprezy czy spotkania towarzyskiego - konstatuje lek. Szymańska.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.