MZ obiecywało, że uratuje jedyną porodówkę w Bieszczadach. Nic z tego nie wyszło

Porodówka w Lesku miała zacząć działać od września. Tak obiecywała była ministra zdrowia Izabela Leszczyna mieszkańcom i medykom, którzy walczyli o utrzymanie jedynego takiego oddziału w Bieszczadach. Termin minął i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle pacjentki będą mogły tam znowu rodzić. - Traktowaliśmy obietnice resortu zdrowia poważnie, a wygląda na to, że to była ściema przed wyborami - nie kryje irytacji wicestarosta leski Wiesław Kuzio.

Mimo obietnic resortu zdrowia porodówka w Lesku nadal nie działaMimo obietnic resortu zdrowia porodówka w Lesku nadal nie działa
Źródło zdjęć: © Getty Images / BIP / gov.pl
Katarzyna Prus

Porodówka w Lesku nadal nie działa

Przypomnijmy, że oddział położniczy w szpitalu w Lesku miał być zawieszony na dwa miesiące - lipiec i sierpień (zbiegło się to także z remontem oddziału, na który szpital pozyskał środki m.in. z KPO). Od września porodówka miała wznowić działalność i przyjmować pacjentki. Była szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna obiecała to mieszkańcom i medykom, którzy przyjechali do Warszawy, by protestować w obronie oddziału. - Ustaliliśmy dzisiaj, że porodówka w Lesku będzie funkcjonować - powiedziała 1 lipca Leszczyna, wychodząc do protestujących przed siedzibą Ministerstwa Zdrowia.

Tym samym potwierdziła to, co deklarowała wcześniej w rozmowie z Wirtualną Polską. - Lesko będziemy ratować, bo sieć porodówek musi zapewniać dostępność w określonej odległości i określonym czasie dojazdu - mówiła w wywiadzie dla WP.

Z obietnic resortu zdrowia nic jednak nie wyszło. Oddział nadal nie działa i - jak wynika z informacji przekazanych nam przez wicestarostę leskiego - będzie zawieszony co najmniej do końca września. Nie wiadomo, co będzie dalej, bo szpital jest w coraz gorszej sytuacji finansowej, a to tylko pogarsza sprawę. Już w lipcu dług sięgał 111 mln zł, a teraz, jak podał wicestarosta Wiesław Kuzio, przekroczył już 114 mln zł.

- Czujemy ogromne rozczarowanie, bo traktowaliśmy obietnice resortu zdrowia poważnie, a wygląda na to, że to była ściema i puste hasła przed wyborami. Zamiast jakichkolwiek konkretów ze strony Ministerstwa Zdrowia na temat pomocy w uratowaniu oddziału ginekologiczno-położniczego, jest cisza - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie Wiesław Kuzio.

Precyzuje, że starostwo wysłało pismo do nowej ministry zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy, gratulując objęcia stanowiska, a jednocześnie przypominając o ustaleniach z 1 lipca z byłą szefową resortu. - Wyraziliśmy zaniepokojenie brakiem konkretnych informacji i dalszych wytycznych w sprawach kluczowych dla zapewnienia ciągłości funkcjonowania szpitala oraz bezpieczeństwa pacjentów. Pismo zostało bez odpowiedzi - zaznacza wicestarosta.

- Zaprosiliśmy więc panią minister na spotkanie w Lesku dotyczące przyszłości oddziału ginekologiczno-położniczego i koncepcji połączenia szpitali w Sanoku, Lesku i Ustrzykach Dolnych w jeden podmiot, tzw. Szpital Bieszczadzki - dodaje Kuzio.

Samorządowiec nie kryje oburzenia reakcją resortu. - Potraktowano nas już nawet nie jak Polskę B, ale Z. Ministerstwo Zdrowia nie wysłało nawet nikogo w randze dyrektora, podczas gdy po naszej stronie były na spotkaniu wojewoda podkarpacka i dyrektor regionalnego oddziału NFZ. Przedstawicielem resortu był na tym spotkaniu doradca społeczny, który - co najciekawsze - nie znał nawet sytuacji szpitala i nie miał żadnego pomysłu na wsparcie. To było żenujące - podkreśla wicestarosta.

Co dalej ze szpitalem?

Przypomnijmy, że na możliwość konsolidacji trzech szpitali powiatowych wskazywała też była ministra zdrowia, obiecując ratunek dla porodówki w Lesku.

- Pod względem prawnym konsolidacja byłaby możliwa, bo prezydent podpisał ustawę o reformie szpitali. Pozwala ona na takie rozwiązanie, by łączyć szpitale, które mają różne organy założycielskie. Problem jednak w tym, że na taką konsolidację nie ma szans bez środków zewnętrznych, co sygnalizowaliśmy jeszcze minister Leszczynie - zaznacza wicestarosta.

- Ponadto, składając obietnicę o ratowaniu szpitala i porodówki, była minister miała też świadomość innego problemu. Chodzi o brak neonatologów, o którym też wprost mówiliśmy - wskazuje.

Samorządowiec dodaje, że ci, którzy pracowali w Lesku, odeszli na emeryturę. Nowych szpital nie jest w stanie pozyskać, mimo wsparcia ze strony urzędu wojewódzkiego.

- Lekarze po prostu nie chcą pracować w tak odległym regionie, a jeśli by nawet chcieli, to proponują stawki, na które nas nie stać. Propozycje dotyczą nawet kilkuset złotych za godzinę. Liczyliśmy więc na pomoc resortu zdrowia również w tej kwestii, bo warunkiem prowadzenia oddziału położniczego jest zabezpieczenie neonatologa - wyjaśnia Kuzio.

Tłumaczy, że rozważana jest też inna możliwość - otworzenie dziennego oddziału ginekologicznego w Lesku, gdzie mogłyby być realizowane zabiegi w ramach chirurgii jednego dnia. Wyklucza to jednak działanie porodówki.

- Taki całodobowy oddział działałby od poniedziałku do piątku. Żeby go jednak otworzyć, musielibyśmy zamknąć oddział ginekologiczno-położniczy. W ramach dziennego oddziału nie byłoby jednak możliwości regularnego odbierania porodów - wskazuje wicestarosta.

Dodaje, że ten pomysł ma być dyskutowany podczas obrad połączonych komisji Rady Powiatu w najbliższy piątek. Mają w nich uczestniczyć także dyrektor szpitala w Lesku oraz przedstawiciel podkarpackiego oddziału NFZ.

- Czarno to widzę, że uda się uratować porodówkę. Jeśli nie będzie zdecydowanej reakcji ze strony Ministerstwa Zdrowia, oddziału położniczego nie będzie i nie wiadomo też, jakie będą losy szpitala - podsumowuje Wiesław Kuzio.

MZ o szpitalu w Lesku

Zapytaliśmy resort zdrowia, o plany wobec szpitala w Lesku i o zarzut braku konkretnego wsparcia. Zamiast odpowiedzi, jak MZ zamierza wywiązać się z obietnic, które złożyła Izabela Leszczyna, dostaliśmy jedynie lakoniczne stanowisko.

"Szpital w Lesku zawiesił działalność oddziału w związku z pracami remontowymi. Decyzje dotyczące szpitali oraz zmiany profilu ich działalności należą do władz samorządowych będących ich właścicielem" - czytamy w odpowiedzi, którą rzecznik MZ Jakub Gołąb przesłał WP abcZdrowie.

Resort dodaje, że "proces ewentualnego połączenia aktualnie funkcjonujących szpitali w jeden podmiot będzie ułatwiony po wejściu w życie podpisanej przez Prezydenta ustawy z dnia 5 sierpnia 2025 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o działalności leczniczej, w której przewidziano rozwiązania wspierające dla takich procesów".

"Jednym z rozważanych rozwiązań jest utworzenie w strukturach Izb Przyjęć lub Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych tzw. izb położniczych, przy założeniu, że świadczenia udzielane będą przez położne, przy jednoczesnym zapewnieniu funkcjonowania poradni położniczo-ginekologicznej oraz transportu sanitarnego do najbliższego oddziału położniczego" - informuje MZ.

"Warto zwrócić uwagę, że najwięcej pacjentek z powiatów: leskiego, bieszczadzkiego, sanockiego, brzozowskiego i przemyskiego rodzi w: Brzozowie, Rzeszowie, Przemyślu i Krośnie" - czytamy w przesłanym nam stanowisku resortu.

Jedyny taki oddział w regionie

Przypomnijmy, że porodówka szpitala w Lesku to jedyny taki oddział w regionie, więc trafiają tam także kobiety z innych powiatów. Niestety, porodów jest za mało, by utrzymać rentowność (w 2024 roku jego straty przekroczyły 5 mln zł). W ubiegłym roku było ich zaledwie 197.

Z tego właśnie powodu 1 lipca oddział został zawieszony, a w dalszej perspektywie grozi mu nawet likwidacja. - Jeśli do tego dojdzie, sytuacja będzie kryzysowa. Mój mąż jest ratownikiem medycznym, więc doskonale wiem, jak to wygląda. Zdarzało się nawet, że musiał odbierać poród w domu u pacjentki, np. w Jabłonkach, bo do Leska nie byli w stanie dojechać - podkreślała w rozmowie z WP abcZdrowie Klaudia Drzał, która była pacjentką oddziału ginekologiczno-położniczego w Lesku. Wskazywała też, że do najbliższego szpitala w Brzozowie czy Krośnie z niektórych miejscowości byłoby nawet ponad 100 km.

Faktu, że rodząca musiałaby pokonać taką drogę do szpitala, nie wyobraża sobie też Magdalena Dąbrowska, przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej Pielęgniarek i Położnych przy szpitalu w Lesku. - Bronimy tego, do czego każda kobieta ma prawo bez względu na to, gdzie mieszka - czy w Bieszczadach, czy w dużym mieście. Nie walczymy o luksus, tylko o bezpieczeństwo. Jako pielęgniarka wiem, jak niebezpieczne mogą być sytuacje przy porodzie, np. nagły krwotok czy łożysko przodujące. W takich sytuacjach liczą się minuty - podkreślała Dąbrowska w rozmowie z WP abcZdrowie.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło: WP abcZdrowie

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Wybrane dla Ciebie
Prezydent podpisał nowelizację ustawy o Funduszu Medycznym. "Nie ma i nie było mojej zgody"
Prezydent podpisał nowelizację ustawy o Funduszu Medycznym. "Nie ma i nie było mojej zgody"
Regularnie dostarczasz kwasów omega-3? Takie są skutki dla mózgu i serca
Regularnie dostarczasz kwasów omega-3? Takie są skutki dla mózgu i serca
Wirusy atakują układ pokarmowy. "Mamy trzykrotny wzrost przypadków"
Wirusy atakują układ pokarmowy. "Mamy trzykrotny wzrost przypadków"
Nietypowe objawy miażdżycy. Ten znak ma nawet 75 proc. chorych
Nietypowe objawy miażdżycy. Ten znak ma nawet 75 proc. chorych
Sieć wycofuje partię cytryn. Należy je zwrócić do sklepu lub wyrzucić
Sieć wycofuje partię cytryn. Należy je zwrócić do sklepu lub wyrzucić
Limitowanie badań znów zagrozi pacjentom. "Nie chcemy umierać w kolejkach"
Limitowanie badań znów zagrozi pacjentom. "Nie chcemy umierać w kolejkach"
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców