2 z 8Mit resuscytacji i linii prostej
Wszystkie dobre seriale medyczne chociaż raz miały w swojej fabule dramatyczną akcję, w której wykonywana była resuscytacja krążeniowo-oddechowa.
Lekarz wraca do sali, w której leży jego pacjent... Nagle słyszy przeraźliwy dźwięk, a na ekranie pojawia się linia prosta... Ciśnienie krwi właśnie spadło, chory przestaje oddychać. Wszyscy wpadają w panikę, ktoś chwyta za defiblyrator. Jeden wstrząs, drugi... i nagle słychać krzyk "Wrócił!"
Owszem, defibliratory wysyłają prąd do serca, ale w przeciwieństwie do udramatyzowanych wersji telewizyjnych, z pewnością nikt nie "wyskakuje" wtedy z łóżka.
Defibrylator to urządzenie, które wykorzystywane jest w momencie zagrożenia zatrzymania akcji serca. Można powiedzieć, że w pewien sposób "restartuje" on organ i sprawia, że serce odzyskuje właściwy rytm.
Jeśli w naszej pamięci zostały utrwalone sceny, kiedy na monitorze pojawia się prosta kreska, a lekarza chwyta za defibrylator, krzycząc "clear", a za chwilę pacjent wraca do życia, to niestety można to uznać za najbardziej powszechną fantazję seriali i filmów medycznych.
Bardzo często można też zauważyć, jak lekarze ocierają o siebie jedną część defibliratora o drugą. Otóż w rzeczywistości taka czynność może poważnie uszkodzić sprzęt.
Zobacz także: Apetyczne zdjęcia? Mogą zwiększać ryzyko poważnych zaburzeń