O tym uzależnieniu nikt nie mówi. "Potwór, który niszczy życie. Choruje się w ciszy, ze wstydem"
Uzależnienie od jedzenia jest problemem 25-40 proc. osób chorych na otyłość. Jednocześnie wciąż pozostaje problemem marginalizowanym. - Słodyczy w domu nie trzymam, bo od razu je zjadam. Tak naprawdę myślę o sobie, jak o alkoholiku. Gdy czuję się niespokojna, smutna, zdenerwowana, zamawiam kuriera z całą paczką niezdrowego jedzenia - mówi Justyna, która od 12 lat zmaga się z uzależnieniem od jedzenia.
W tym artykule:
Kiedy jedzenie staje się chorobą
Schorzenie dotyka już co czwartą osobę - szacuje się, że aż 9 mln Polaków zmaga się z otyłością. Od 25 do 40 proc. z nich jest uzależnionych od jedzenia. Natomiast według danych cytowanych w kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości" uzależnienie od jedzenia dotyczy od kilku do kilkunastu procent całej populacji Polaków.
To złożone zaburzenie, które w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 występuje pod nazwą "żarłoczność psychiczna" (typowa, atypowa, kody: F50.2, F50.3). Polega na utracie kontroli nad spożywaniem określonych produktów - szczególnie tych wysokoprzetworzonych, bogatych w cukier, sól i tłuszcz. Osoby uzależnione sięgają po tego typu produkty nie tylko z powodu głodu fizjologicznego, lecz przede wszystkim po to, by doświadczyć przyjemności wywołanej przez wyrzut neuroprzekaźnika (dopaminy) w mózgu. Z biegiem czasu potrzebują coraz więcej takich pokarmów, aby utrzymać stały poziom satysfakcji.
- To po prostu potwór, który niszczy życie. Zmagam się z nim od liceum. Najpierw głodziłam się, żeby nie przytyć za bardzo, ale potem jadłam jeszcze więcej, bez opamiętania. Jak bardzo bym z tym nie walczyła, jedzenie zawsze było jak przyjazne ramiona, które czekają na mnie w domu po ciężkim dniu - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie 28-letnia Justyna Kowalczyk, pacjentka, która walczy z uzależnieniem od lat.
"To nie poczucie winy, to nienawiść i wstręt do siebie"
Jak wskazują eksperci, zaburzenie często koncentruje się wokół tych samych, szczególnie "satysfakcjonujących" produktów. - Uzależnienie od jedzenia i tzw. jedzenie kompulsywne, czyli binge eating disorder, często się przenikają. Może je jednak odróżniać specyfika produktów, po które się sięgnie. Przy jedzeniu kompulsywnym często nie ma znaczenia to, co jemy. To mogą nawet nie być szczególnie smaczne produkty, po prostu jemy aż do przesytu. Uzależnienie często dotyczy konkretnych produktów: np. chipsów, słodyczy, fast foodów, po które sięga się w nadmiernych ilościach, bez kontroli, impulsywnie - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie mgr Zuzanna Kamińska, psycholog i psychotraumatolog pracująca z pacjentami dotkniętymi zaburzeniami odżywiania.
O tym, że wzorce "jadłospisu" były powtarzalne, mówi także Justyna Kowalczyk. - Miałam swoje ulubione produkty, które potrafiłam jeść kilka razy w tygodniu: konkretne chipsy, sałatkę z dużą ilością majonezu, czekoladki. Robiłam z nich taki "zestaw". Dziś staram się nad tym panować, leczę się, ale nadal mam dni, kiedy ulegam. Jem, nawet kiedy obiektywnie nie jestem głodna, aż robi mi się niedobrze. Refleksja pojawia się, dopiero gdy nadchodzą mdłości. To już nawet nie jest poczucie winy, ale właściwie nienawiść i wstręt do siebie, bo czuję się, jakbym sama niszczyła swoje życie. Przecież nikt mi na talerz nie nakłada, sama to robię - dodaje.
W momentach, gdy czuje wzmożony stres, natychmiast szuka w domu czegoś kalorycznego. - Słodyczy w domu nie trzymam, bo od razu je zjadam. Tak naprawdę myślę o sobie, jak o alkoholiku. Gdy czuję się niespokojna, smutna, zdenerwowana, zamawiam kuriera z całą paczką niezdrowego jedzenia – takiego, którego nie trzeba przygotowywać, które mogę zjeść od razu. Kiedy nie mam dostępu do sklepu, nada się wszystko, co wpadnie mi w ręce, byle było tłuste, słone lub słodkie. Potrafiłam zjeść całą kostkę sera i poprawić tabliczką czekolady. W najgorszych momentach, gdy starałam się nad sobą zapanować, wyrzucałam niezdrowe jedzenie do kosza. A pół godziny później znowu je wyciągałam i jadłam. Żeby mieć pewność, że nie zjem już tego, co wyrzuciłam, polewam to płynem do mycia naczyń – opisuje.
To, że mechanizm funkcjonowania "jedzenioholików" jest zasadniczo podobny do innych uzależnień, potwierdza także Zuzanna Kamińska. - To jest kolejna odmiana uzależnienia od substancji – zaznacza.
Justyna nigdy nie policzyła, ile kalorii spożywa w dniu napadu, ale szacuje, że mogła sięgnąć "nawet od 4 do 5 tysięcy dziennie”. Podkreśla też, że choroba "zabrała jej najlepsze lata życia": spowodowała depresję, zaburzenia lękowe i od prawidłowej wagi doprowadziła do otyłości drugiego stopnia - a wraz z nią do stanu przedcukrzycowego, insulinooporności, zaburzeń tarczycy.
- Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że innych uzależnionych traktuje się jak chorych. Nas traktują jak leni i obżartuchów. Choruje się w ciszy, ze wstydem. Po osobie uzależnionej od narkotyków czy alkoholu prędzej czy później zauważy się, że dzieje się coś niedobrego, ktoś zainterweniuje, zaoferuje pomoc. U nas? Słyszy się tylko komentarze typu: "niech w końcu coś ze sobą zrobi". Otyłość w Polsce nie budzi niczyjego współczucia, tylko pogardę - dodaje.
Zuzanna Kamińska wyjaśnia, że istnieją pewne uwarunkowania, które sprawiają, że jedna osoba jest bardziej podatna na rozwój uzależnienia od jedzenia czy też zaburzeń odżywiania. - U pacjentów chorujących na anoreksję często zauważa się perfekcjonizm, ogromną zdolność samokontroli – tak wielką, że potrafią się oni nawet krzywdzić, aby osiągnąć swój wyznaczony cel. U tych zmagających się z jedzeniem kompulsywnym zauważamy brak umiejętności regulowania emocji, niezdolność do panowania nad impulsami - wyjaśnia.
Zobacz też: "Ta choroba to samotność". Roksana Środa, dietetyk, sama musiała zmierzyć się z anoreksją, SIBO, IBS i PCOS
"Uzależnienie od jedzenia to medyczny fakt”
- Uzależnienie od jedzenia to temat, który wzbudza wiele kontrowersji, bo niektórzy nadal podważają jego istnienie. Przez długi czas uważało się, że nie da się uzależnić od pożywienia, ale dziś już mamy badania i analizy, które wykazują, że jest to medyczny fakt - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska, lekarka rodzinna i założycielka Instytutu Medycyny Integracyjnej "Arcana".
Jak wyjaśnia lekarka, choć temat "jedzenioholizmu" jest znacznie mniej popularny niż np. uzależnienia od alkoholu, tak naprawdę choroba ta staje się coraz trudniejsza do uniknięcia i wyleczenia. - W przypadku uzależnienia od alkoholu substancja uzależniająca niewiele się zmieniła na przestrzeni lat. Jeśli jednak mówimy o uzależnieniu od jedzenia, to, jak negatywnie ewoluowała żywność na przestrzeni lat, jak bardzo stała się szkodliwa i uzależniająca sama w sobie, niezwykle utrudnia profil tej choroby – opisuje dr Cubała-Kucharska.
Ekspertka podkreśla, że nawet standardowa, przeciętna dieta Polaka jest dziś dietą o wiele mniej zdrową niż kilka dekad temu, przede wszystkim ze względu na coraz większą zawartość żywności wysokoprzetworzonej w jadłospisie. Już samo "narażenie" na te produkty inicjuje w organizmie mechanizm sprzyjający rozwinięciu się uzależnienia.
- Leczenie jest bardzo trudne, bo nawet przy sukcesie takiej terapii behawioralno-kliniczno-dietetycznej, pacjent może bardzo szybko wrócić do starych mechanizmów, gdy tylko ponownie zetknie się z żywnością wysokoprzetworzoną - a, niestety, dziś jesteśmy na nią narażeni na każdym kroku. Mamy np. badania, które wykazały, że żywność wzbogacona syropem glukozowo-fruktozowym wpływa na poziom stymulacji dopaminy, a więc uzależnia od przyjemności płynącej ze spożywania żywności z tym składnikiem. Warto tu podkreślić, że takie działanie w pewnym stopniu wykazała także sama fruktoza, ale już nie glukoza. W badaniach wyszło również, że fruktoza, w odróżnieniu od samej glukozy, nie syci głodu, a tylko wzmaga apetyt na więcej. Właśnie takie mechanizmy sprawiają, że wykształcenie uzależnienia od jedzenia jest dziś, niestety, coraz łatwiejsze.
Tendencję tę potwierdza także nowe badanie opublikowane w "Addiction", z którego wynika, że uzależnienie od przetworzonej żywności jest obecnie częstsze wśród starszych Amerykanów niż uzależnienie od alkoholu czy tytoniu. Badacze potwierdzają też mechanizm, który opisuje dr Cubała-Kucharska: produkty wysokoprzetworzone mogą aktywować ścieżki nagrody w mózgu w sposób podobny do innych substancji uzależniających.
- Dziś już wiemy, że wysokoprzetworzona żywność powoduje m.in. otyłość z jednocześnie występującymi niedoborami pokarmowymi - wskazuje dr Cubała-Kucharska.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła:
Loch, L. K., Kirch, M., Singer, D. C., et al., "Ultra-processed food addiction in a nationally representative sample of older adults in the USA", Addiction, 2025.
Johnson, R. J. et al., "Fructose and Uric Acid as Drivers of a Hyperactive Foraging Response: A Clue to Behavioral Disorders Associated with Impulsivity or Mania?", Evol Hum Behav, 2022,
Meule, A. et al., "Food Addiction in the Light of DSM-5", Nutrients, 2014.
Kampania "Porozmawiajmy szczerze o otyłości", 2025.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.