Obudziła się podczas porodu i usłyszała niemiłe komentarza. "Jedna wielka tragedia"
- To był mój drugi poród i był traumatycznym przeżyciem. Po nim zdecydowałam, że nie chcę mieć już więcej dzieci - wspomina 52-letnia Małgorzata. Kobieta do dziś mierzy się z jego konsekwencjami. Niestety nie tylko ona. Z danych Fundacji Rodzić po Ludzku wynika, że aż 54 proc. kobiet doświadcza nadużyć lub przemocy w szpitalu.
W tym artykule:
"Byłam zszyta jak świniak"
Gdy wejdziemy na stronę Fundacji Rodzić po Ludzku, która walczy o prawa kobiet do godnego rodzenia, naszym oczom ukażą się przerażające statystyki opublikowane w 2024 r. Wynika z nich, że 54 proc. kobiet doświadcza nadużyć lub przemocy w szpitalu, 68 proc. kobiet i dzieci nie ma kontaktu skóra do skóry zgodnego ze standardem, a 18 proc. uważa, że poród to traumatyczne lub negatywne doświadczenie.
Choć jak przyznają pacjentki, opieka okołoporodowa w Polsce jest coraz lepsza, to niestety nadal spotykają się z nieprzychylnymi komentarzami, lekceważeniem bólu i emocji na porodówkach. Takie sytuacje nagłośnili ostatnio dziennikarze programu "Uwaga" TVN. W reportażu przestawili dramatyczne relacje pacjentek jednego z warszawskich szpitali. Wszystkiemu winna była położna, która przez lata nadużywała swojej pozycji, pastwiąc się nad podopiecznymi.
- Gdyby ktoś powiedział, że poród będzie wyglądał jak 40-50 lat temu, to od razu poszłabym na cesarskie cięcie. Położna po prostu podniosła mi nogi i uciskała brzuch. Dla mnie wyglądało to jak chwyt Kristellera - relacjonuje jedna z bohaterek reportażu, pani Ewelina.
- Wbiła mi łokieć pod pierś i przejechała po brzuchu. To był taki ból, jakby ktoś na żywca złamał mi żebra. Bez żadnej zgody zrobiła mi masaż szyjki macicy. (…) To było najbardziej brutalne i bolesne badanie w moim życiu. Krzyczałam, a wręcz się darłam – dodała pani Ewa
Wstrząsająca była również relacja studentki, która współpracowała z położną: - Chwyciła łożysko i rzuciła mnie nim. Łożysko jest pełne krwi, więc jak wyszłam z sali porodowej, to wyglądałam jakbym wyszła z mordu – relacjonowała kobieta.
Z takimi zachowaniami spotkała się także 52-letnia Małgorzata.
- To był mój drugi poród i był traumatycznym przeżyciem. Po nim zdecydowałam, że nie chcę mieć już więcej dzieci. Ciąża miała być rozwiązana poprzez cesarskie cięcie. Dlatego że wcześniej przeszłam operacje jajników i pierwsze dziecko również urodziłam w ten sposób. Jednak gdy trafiłam na porodówkę, okazało się, że nie mogłam się doczekać na lekarza - wspomina w rozmowie z WP abcZdrowie.
Małgorzata relacjonuje, że w nocy została przewieziona do jednego ze szpitali w Prudniku w województwie opolskim.
- Była zima, noc. Ja byłam zagubiona i przerażona. Usłyszałam, że pani doktor musi do nas dojechać, a ze względu na trudne warunki atmosferyczne może to trochę potrwać. Po dłuższym czasie oczekiwania przyszedł do mnie inny lekarz. Badanie było bardzo nieprzyjemne, zrobione na szybko. Miałam takie odczucie, że przeszkadzam pracownikom tego szpitala. Że są źli, że trafiłam na tę porodówkę. Czułam się jak intruz. Medyk powiedział, że jednak trzeba czekać na panią doktor i czas mijał - opowiada.
Kobieta wspomina, że gdy lekarka po kilku godzinach przyjechała, zaczęły się przygotowania do porodu.
- Dostałam znieczulenie w kręgosłup. Było zupełnie inaczej niż przy pierwszym porodzie. Leżałam w innej pozycji i bardzo się bałam. Chociaż byłam uśpiona, to pamiętam, że w trakcie porodu się obudziłam. Bardzo mnie bolało, zaczęłam się wykręcać z bólu i wtedy usłyszałam dość nieprzyjemne komentarze personelu, żebym się nie ruszała. Uśpiono mnie ponownie. Gdy już po porodzie się obudziłam i zobaczyłam swój brzuch, to była jedna wielka tragedia. Strasznie płakałam. Byłam zszyta jak świniak - mówi Małgorzata.
Kobieta opisuje, że nadal ma wiele zrostów, które umożliwiają jej codzienne funkcjonowanie. Nie tylko ze względów estetycznych.
- Mój brzuch jest wciągnięty do środka, jest tkliwy, cały w bliznach. W wieku 50 lat zrobiłam sobie tatuaż na brzuchu, by jakoś to zakryć. Nadal, gdy kupuję bieliznę czy stój kąpielowy, to zawsze wybieram takie ze wzorami, by odwracały one uwagę od mojego brzucha. Jest on moim największym kompleksem - podsumowuje.
Komentarze na porodówkach
Ginekolożka dr n. med. Agnieszka Ledniowska przyznaje, że choć opieka okołoporodowa w Polsce jest coraz lepsza, to niestety sytuacje, z jakimi spotykała się Małgorzata, nadal się zdarzają.
- Personel medyczny powinien zrobić wszystko, by pobyt pacjentki na oddziale położniczym był jak najmniej stresujący. Zresztą Towarzystwo Ginekologiczne stworzyło pewne standardy opieki nad pacjentkami i lekarze są zobligowani do przestrzegania tych procedur, by jak najbardziej wziąć pod opiekę kobiety ciężarne czy te po porodzie - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie ekspertka.
Z licznych raportów wynika, że niestety podczas porodów kobiety nadal spotykają się z niestosownymi zachowaniami ze strony personelu medycznego. Najczęściej są to dotykające je komentarze. Oceniające wygląd, zachowanie czy wiek.
- Zawsze jest mi bardzo przykro, gdy pacjentki spotykają się z takimi sytuacjami. Mam nadzieję, że takich zdarzeń będzie jak najmniej lub zupełnie zostaną wyeliminowane. Rzeczywiście pacjentki przyznają, że jeśli chodzi o te niestosowne zachowania, to najczęściej spotkały się z nieprzyjemnymi komentarzami ze strony personelu medycznego. Jedna z moich pacjentek usłyszała, że cały czas podczas porodu tylko leży i nie chce się ruszyć, że nie współpracuje. Inna wspominała, że oceniano jej posturę. Takie coś nigdy nie powinno mieć miejsca - mówi dr Ledniowska.
- Mam nadzieję, że takie zachowania będą marginalne. Jednak, gdy się już zdarzą, pamiętajmy, że można je zawsze zgłosić zarówno do władz szpitala, Rzecznika Praw Pacjentów czy fundacji takich jak na przykład Rodzić po Ludzku - podsumowuje.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.