Prof. Zajkowska o alarmie w sprawie cholery. "Zabrakło wyjaśnienia"
Wykrycie bakterii cholery to za mało, by potwierdzić zachorowanie. Tymczasem o takim przypadku alarmował początkowo sanepid. Dopiero później wyjaśniono, że na razie to tylko podejrzenie. - Informacja, która dociera do opinii publicznej, powinna być od razu klarowna, by ostrzegać, ale nie siać paniki - komentuje prof. Joanna Zajkowska.
Zamieszanie z wykryciem cholery
W niedzielę rano sanepid poinformował o wykryciu przypadku cholery. - Mamy pacjentkę, u której wykryto cholerę - przekazał w rozmowie z TVN24 dr n. med. Paweł Grzesiowski, szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Wyjaśnił, że choroba ma u kobiety ciężki przebieg. - Bardzo masywna biegunka, odwodnienie, niewydolność nerek, konieczność leczenia dializami - wyjaśnił. Konieczna była też decyzja o wprowadzeniu wszelkich form zabezpieczenia pacjentki oraz otoczenia.
Szef GIS tłumaczył, że trzeba było podjąć decyzję o izolacji pacjentki, a na kwarantannie przebywa 26 osób, które miały z nią kontakt. Dodatkowo nadzorem objęto ponad 80 osób.
Dopiero później ogłoszono, że na razie chodzi o podejrzenie zachorowania na cholerę. - U pacjentki ze Stargardu wykryto bakterię cholery, a badania toksyny cholery są w toku. W związku z tym jest to osoba z podejrzeniem cholery, dopiero wykrycie toksyny pozwala na rozpoznanie zakażenia - poinformował w niedzielę prof. Miłosz Parczewski, konsultant krajowy ds. chorób zakaźnych, podczas spotkania z mediami.
- Trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie, że przecinkowce cholery nietoksynotwórcze były już znajdywane w Polsce w zbiornikach wody słodkiej w Bałtyku, kilka lat temu mieliśmy przypadek innego przecinkowca, który spowodował bardzo ciężkie zakażenie wraz z destrukcją tkanek mięśniowych i to się po prostu zdarza - wyjaśniał prof. Parczewski.
Kluczowa toksyna
Dzisiaj już wiemy, że kluczowe są badania, które pokażą, czy bakteria jest toksynotwórcza (ich wyniki mają być znane za kilka dni). To własnie taki typ wywołuje ciężkie objawy, a także epidemie.
- W moim przekonaniu zakażenie enterotoksycznym szczepem nie potwierdzi się, bo w Polsce od lat nie było takich przypadków. Co jakiś czas identyfikujemy w Polsce bakterie cholery, ale do tej pory żadne nie należały do szczepów produkujących toksynę - ocenia w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, podlaska konsultant w dziedzinie epidemiologii.
Wyjątkiem jest potwierdzony w 2019 roku przypadek, ale jak przypomina prof. Zajkowska, dotyczył on zakażenia przywiezionego z zagranicy przez marynarza.
Według informacji na gov.pl cholera występuje epidemicznie w wielu krajach rozwijających się, ostatnie ogniska odnotowano na Haiti, w Ghanie, Meksyku i Jemenie. Od stycznia do listopada ubiegłego roku zgłoszono w 33 krajach łącznie 733 956 przypadków, w tym 5162 zgony. W Europie w ostatnich latach zgłaszano 12-51 przypadków cholery rocznie, przy czym wszystkie były powiązane z podróżą do rejonów tropikalnych.
Toksyna wytwarzana przez przecinkowce cholery, działa na komórki nabłonka jelita cienkiego, aktywując enzymy, które powodują nadmierne wydzielanie wody i elektrolitów, co prowadzi do wodnistej biegunki (tzw. biegunki ryżowej).
"Zabrakło wyjaśnienia"
Jak w tym kontekście można ocenić pierwszą reakcję sanepidu? - Alarm, który podniosły służby sanitarne w postaci działań prewencyjnych, izolacji pacjentki z podejrzeniem cholery oraz kwarantanny osób z jej otoczenia, a także poinformowaniu opinii publicznej, jest jak najbardziej uzasadniony - wskazuje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Zajkowska. I dodaje: - To pokazuje, że służby sanitarne zachowują czujność.
Prof. Zajkowska tłumaczy, że każdy lekarz, który podejrzewa przypadek cholery, musi o tym natychmiast poinformować służby sanitarne, a te mają obowiązek zgłoszenia tego do Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) oraz do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
- Niemniej jednak informacja, która dociera do opinii publicznej, powinna być od razu klarowna, by ostrzegać, ale nie siać paniki - uważa ekspertka.
- W tym przypadku w pierwszym momencie zabrakło wyjaśnienia, z czym mamy teraz do czynienia, że jest to podejrzenie, a nie potwierdzony przypadek, więc nie ma np. obaw, że zaraz zacznie lecieć z kranów skażona bakterią woda - podsumowuje prof. Zajkowska.
Źródło: WP abcZdrowie
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- GIS
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.