Przez 10 miesięcy był uwięziony we własnym ciele. Słyszał każde zdanie wypowiedziane przez lekarzy
Jake Haendel, dziś 27-letni Amerykanin, jeszcze kilka lat temu prowadził zupełnie normalne życie. Pracował jako szef kuchni, niedawno się ożenił, a wolny czas spędzał aktywnie. Wszystko zmieniło się nagle, gdy zaczął odczuwać niepokojące objawy - problemy z równowagą, trudności z mówieniem i nietypowe zachowanie.
W tym artykule:
"Myśleli, że jestem martwy"
Po wizycie w szpitalu usłyszał diagnozę, która brzmiała jak wyrok - niezwykle rzadka choroba mózgu, powodująca postępujące wyniszczenie organizmu. Lekarze zapowiedzieli, że w ciągu kilku miesięcy straci możliwość poruszania się, mówienia i samodzielnego oddychania. W końcu miał zapaść w śpiączkę i umrzeć.
Prognozy sprawdziły się niemal co do dnia. Jake przestał mówić, poruszać się i kontaktować ze światem. Trafił pod respirator, karmiony był przez sondę. Jednak wbrew pozorom, wciąż wszystko słyszał i rozumiał.
Zobacz także: Poszła do szpitala po tabletki na migrenę, zapadła w 6-dniową śpiączkę. "Myślałam, że to zwykły ból głowy"
Miał objawy przeziębienia. W stanie śpiączki walczy o życie
Przez 10 miesięcy Jake znajdował się w stanie przypominającym śpiączkę, ale faktycznie był ofiarą tzw. zespołu zamknięcia. Słyszał rozmowy pielęgniarek, lekarzy i rodziny. Najgorszym momentem była chwila, gdy usłyszał, jak personel medyczny planuje odłączyć go od aparatury.
- Powiedzieli mojej żonie, że nie dożyję do Bożego Narodzenia i czas rozważyć odłączenie mnie od sprzętu. W środku krzyczałem: nie róbcie tego, przecież jestem tutaj. Myśleli, że jestem martwy - wspomina Jake w jednym ze swoich nagrań na TikToku.
Walka o życie z wnętrza ciała
Mężczyzna nie miał żadnego kontaktu z otoczeniem. Aby nie zwariować, w głowie odtwarzał wspomnienia z dzieciństwa, rozwiązywał zadania matematyczne i przypominał sobie stolice państw. W końcu nadszedł przełom. Jeden z lekarzy zauważył minimalny ruch jego ciała. Poprosił, by Jake powtórzył gest. Udało się.
Rozpoczęła się długa droga do odzyskania komunikacji. Na początku Jake odpowiadał jedynie przy pomocy ruchu języka i mrugnięć. Dopiero po czasie nauczył się literować słowa przy pomocy specjalnej tablicy. Pierwszym zdaniem, jakie ułożył, były słowa: "słyszę was".
Jake, po czterech latach intensywnej rehabilitacji, uczy się chodzić o lasce. Założył także firmę zajmującą się dostępnością przestrzeni publicznej dla osób z niepełnosprawnościami. Jego historia jest nie tylko dowodem na niezwykłą wolę życia, ale i przypomnieniem, jak złudne mogą być oceny lekarzy.
Badania pokazują, że nawet 30 proc. osób w stanie śpiączki może w rzeczywistości doświadczać zespołu zamknięcia, dokładnie tak jak Jake. Słyszą, rozumieją i krzyczą w swojej głowie, choć na zewnątrz wszystko wskazuje, że kontakt z nimi jest niemożliwy.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- TikTok
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.