Tak wygląda codzienność w Zakładach Opiekuńczo-Leczniczych. "Większość osób wie, że czeka na śmierć"

Pacjenci najczęściej trafiają do Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych w ciężkim stanie - po zawałach, udarach, wypadkach. Zazwyczaj są to osoby po siedemdziesiątce. Wielu chorych nie zdaje sobie sprawy ze swojego stanu. Dla części z nich jest to ostatnie miejsce, które zobaczą przed śmiercią.

Jak wygląda codzienność w ZOL? "Większość osób wiedziała, że czeka tam na śmierć"Jak wygląda codzienność w ZOL? "Większość osób wiedziała, że czeka tam na śmierć"
Źródło zdjęć: © Adobe Stock/materiały własne
Aleksandra Zaborowska

"Większość osób wiedziała, że czeka tam na śmierć"

Wokół tematu Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych (ZOL-ów) panuje przygnębiająca atmosfera, bo dla wielu pacjentów to ostatnie miejsce, które zobaczą przed śmiercią. Wynika to między innymi z relacji Gabrieli Sobieraj, byłej studentki fizjoterapii w jednej z warszawskich uczelni wyższych, która w rozmowie z WP abcZdrowie przyznaje, że ZOL był trudnym miejscem do odbycia praktyk.

- Na studiach miałam praktyki w ZOL-u funkcjonującym z ramienia Caritasu. Pamiętam, że personel był naprawdę kochany i starał się tym pacjentom ulżyć w cierpieniu. Tam byli ludzie nieuleczalnie chorzy, wymagający opieki całodobowej. Pamiętam przypadek jednej pani, notabene byłej pielęgniarki, która chorowała na stwardnienie zanikowe boczne. Była trudna, bardzo wymagająca. Miała jedynkę i trzeba było np. idealnie układać jej ręce i poduszki, bo inaczej narzekała - mówi.

Gabriela Sobieraj dodaje, że najbardziej poruszyło ją jednak to, że większość osób wiedziała, że czeka tam na śmierć. - Myślę, że ta opieka, która była na wysokim poziomie, sprawiała, że to było trochę łatwiejsze. Ale to nadal przygnębiające - wyznaje.

- To smutne zdanie, ale jest w nim pewien element prawdy. 70 proc. pacjentów to osoby w ciężkim stanie, najczęściej po zawałach, udarach, wypadkach, w większości po 70. roku życia. Wielu z nich pozostaje w ZPO/ZOL do końca swoich dni - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Aleksandra Wachowiak-Kaźmierczak, dyrektorka Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego im. ks. Jerzego Popiełuszki w Toruniu.

Podkreśla jednak, że wielu pacjentów przebywających w zakładzie nie ma świadomości swojego stanu. Nie zdają sobie sprawy z tego, że w ZOL dożyją końca swoich dni.

- Wkładamy dużo pracy i wysiłku, aby dać pacjentom chociaż namiastkę życia w społeczeństwie. Staramy się, by czas spędzony w zakładzie upływał w przyjaznej, pełnej empatii i zrozumienia atmosferze. Aby, mimo bólu i cierpienia spowodowanego chorobą, wywołać na ich twarzy uśmiech i dać trochę radości - mówi Wachowiak-Kaźmierczak.

- Moment przyjęcia do placówki jest niezwykle trudny - zarówno dla chorych, ze względu na zmianę otoczenia i środowiska, ale też dla ich rodzin, które z różnych względów nie mogą zagwarantować odpowiedniej opieki w warunkach domowych. Naszym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa, jak najlepszego komfortu pobytu oraz wysokiej jakości udzielanych świadczeń - dodaje.

Jak pracuje się w ZOL-ach?

W ZOL-ach przeważają pacjenci trudni, kiepsko rokujący, w ciężkim stanie. Mimo to pracownicy często świadomie i chętnie decydują się na zatrudnienie w takiej placówce.

- Zdarza mi się słyszeć, że moja praca jest na pewno bardzo trudna i obciążająca. Ale muszę przyznać, że udaje mi się ją oddzielić od życia prywatnego i nie pozwalam jej na nie wpływać - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie fizjoterapeuta Tomasz Osiak pracujący w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Szpitala Miejskiego św. Jana Pawła II w Elblągu.

- Oczywiście, jest ciężko, kiedy idę na pogrzeb pacjenta, z którym spędziłem dużo czasu i któremu bardzo starałem się pomóc. Ale muszę też podkreślić, że nie trafiłem do ZOL-u z przypadku. Świadomie podjąłem się pracy z pacjentem chorym, wymagającym. Do niej się szkoliłem. Jest to praca, która daje satysfakcję i pozwala obserwować realne, czasem niesamowite efekty. Na przykład gdy pacjent, który przyjechał do nas leżący, nagle zaczyna siadać albo wstawać, wtedy wiem, że to ma sens - dodaje.

Fizjoterapeuta zaznacza jednak, że ma okazję pracować w dobrze wyposażonym ośrodku. - Na zaopatrzenie czy sprzęt dla pacjentów nie mogę narzekać. To, co by się przydało, to przebudowa. Mamy i za mało miejsca, i pewne rozwiązania już nie działają - stwierdza.

Szczególnie brak miejsca daje sie we znaki. Z danych Krajowego Rejestru Domów Opieki wynika, że "obecnie ponad 20 tys. osób czeka na miejsce w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym (ZOL), a ponad tysiąc pacjentów przebywa w szpitalach, czekając na transfer do takiej placówki”.

- Te dane są wiarygodne. Do naszej placówki obecnie oczekuje na przyjęcie 200 osób. Czas oczekiwania na miejsce wynosi 3 lata. Jest to trudna sytuacja, ponieważ potrzeby są znacznie większe niż liczba dostępnych miejsc w opiece stacjonarnej. System opieki długoterminowej wymaga zmian i usprawnienia. Niestety, musimy liczyć się z tym, że nie zaspokoimy wszystkich potrzeb ze względu na m.in. ograniczenia finansowe - mówi Aleksandra Wachowiak-Kaźmierczak.

Dyrektorka placówki opiekuńczej podkreśla, że na braki miejsc ma wpływ m.in. fakt, że jesteśmy społeczeństwem starzejącym się. - Zwiększenie liczby miejsc w ośrodkach stacjonarnych to tylko część rozwiązania. Uważam, że system powinien zapewnić większe wsparcie rodzinom w domach, poprzez edukację w zakresie np. opieki nad osobą przewlekle chorą, w zakresie metod przemieszczenia, możliwych form terapii w zakresie zakresie funkcji poznawczych, aby utrzymać chorego jak najdłużej w środowisku domowym. Bliscy zazwyczaj chcą być wsparciem dla chorego, lecz brakuje im wiedzy i pomocy w tym zakresie - podkreśla Wachowiak-Kaźmierczak.

Czy z ZOL-u można wyjść?

- Pracuję w ZOL-u, w którym przyjmujemy pacjentów wentylowanych mechanicznie. Takich, którzy w skali Barthel (narzędzie oceny sprawności ruchowej i samodzielności pacjenta – przyp. red.) są oceniani na 0, czyli właściwie najcięższe przypadki, osoby zupełnie pozbawione samodzielności. W 90 proc. są to pacjenci geriatryczni po udarach i zawałach, z chorobami neurologicznymi. Nie jest jednak tak, że nikt z tych pacjentów z ZOL-u już nie wychodzi. Jeśli ich stan znacząco się poprawia, a tak się zdarza, to mogą wyjść. Problem jest jednak taki, że wielu z nich nie ma gdzie - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie fizjoterapeuta Tomasz Osiak.

Zdarza się, że rodzina nie jest w stanie zapewnić pomocy i odpowiednich warunków bytowych. Są też przypadki, że bliscy po prostu nie chcą się podjąć opieki, ale bywa też tak, że pacjent w ogóle nie ma rodziny. Co w takich sytuacjach? - Jeśli tylko jest to możliwe, staramy się takiemu pacjentowi załatwić miejsce w innym ośrodku, na przykład w DPS, ale nie jest to łatwe - ocenia fizjoterapeuta.

- Trafiają do nas pacjenci, którzy w skali Bathel otrzymują 40 punktów lub mniej. Zdarza się, że w wyniku działań terapeutycznych przekraczają 40 punktów i stają się na tyle samodzielni, że mogą wrócić do domu. Są również pacjenci, którzy znajdują się na granicy 40 punktów, nie wymagają specjalistycznej opieki świadczonej przez ZPO, ale wymagają pomocy w czynnościach życia codziennego. Są to osoby, które powinny skorzystać ze wsparcia w ramach DPS - mówi dyrektorka toruńskiego ZPO Aleksandra Wachowiak-Kaźmierczak.

Szefowa zakładu podkreśla jednak, że nadal brakuje systemowych rozwiązań, które zakwalifikowałyby pacjenta do odpowiedniej dla niego formy wsparcia.

Skontaktowaliśmy się z NFZ z pytaniem, jakie usprawnienia mogłyby odciążyć system, któremu podlegają ZOL-e oraz czy są planowane jakieś działania ukierunkowane na poprawę dostępności i warunków w tych ośrodkach. Czekamy na odpowiedź.

Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Wybrane dla Ciebie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Wczesne wykrycie raka z krwi. Na czym polega test Galleri?
Wczesne wykrycie raka z krwi. Na czym polega test Galleri?
Świadczenie wspierające w 2026 roku. Nawet 4134 zł miesięcznie
Świadczenie wspierające w 2026 roku. Nawet 4134 zł miesięcznie
Smog dusi Polskę. Zagrożenie głównie w dwóch województwach
Smog dusi Polskę. Zagrożenie głównie w dwóch województwach
Planowe operacje wstrzymane w szpitalu w Kielcach. Interweniuje wojewoda
Planowe operacje wstrzymane w szpitalu w Kielcach. Interweniuje wojewoda