Dominik Breksa w kilka sekund stał się żywą pochodnią. Teraz jest cudem na skalę światową
- To był tragiczny wypadek. Dominik miał niecałe 9 lat. Wziął zapałki z najwyższej półki w kuchni, poszedł na poddasze i zamknął się tam. Odpalił zapałkę, zajęła się jego koszulka. Dominik w kilka sekund zamienił się w żywą pochodnię – relacjonuje mama 18-letniego obecnie Dominika, który od 9 lat żyje w potwornym bólu. Mimo to jego życie jest cudem.
1. Koszmarny wypadek
W 2012 r. życie Dominika, jego rodziców i sióstr, uległo diametralnej zmianie i już nigdy nie wróciło na dawne tory. Mały Dominik sięgnął po zapałki i zanim jego mama, pani Sylwia, zdążyła zareagować, chłopiec zamienił się w żywą pochodnię.
- Wszystko trwało minuty. O 16 byliśmy jeszcze razem, jedliśmy obiad, a o 16.09 już dzwoniłam po pogotowie. Życie uratowała mu 7-letnia siostra Klara, która zauważyła, że dzieje się coś złego. "Mamo, mamo, Dominik się pali" – krzyknęła. Dominik nie płakał i nie krzyczał, mimo że płonął. Lekarze wytłumaczyli mi potem, że poziom adrenaliny był tak wysoki, że syn nie był w stanie krzyczeć – relacjonuje wyraźnie poruszona Sylwia Piskorska-Breksa i dodaje, że nigdy sobie nie wybaczy tego, co się stało.
Ból chłopca był tak obezwładniający, że już w karetce dostał bardzo silne leki przeciwbólowe – od tej pory morfina będzie mu często towarzyszyć. W szpitalu wprowadzono dziecko w stan śpiączki farmakologicznej i odbyły się pierwsze z kilkudziesięciu operacji, jakie miały na przestrzeni 9 lat. Wskutek wypadku u chłopca stwierdzono oparzenia II/III stopnia, zajmujące 35 proc. powierzchni jego ciała.
Na nic zdały się setki profesjonalnych masaży skóry ani ćwiczenia rehabilitacyjne. W 2021 r. przeszedł sześć operacji ratujących życie, niestety przeszczepy skóry własnej na całej powierzchni oparzonej nie przyjęły się. Prawa ręka z bicepsem i łokciem, cała klatka piersiowa wraz z obręczą barkową i oboma pachami, prawy bok, podbródek, szyja oraz znaczna część pleców utworzyły twardy pancerz, skorupę bólu i cierpienia.
Pani Sylwia podjęła heroicznę walkę ze skutkami oparzeń. Chłopiec przeszedł wiele przeszczepów skóry, przetaczano mu krew tyle razy, że jak wspomina jego mama – "nie ma w sobie ani odrobiny swojej krwi" – przez lata tkanki jego ciała rozciągane były na ekspanderach.
- Dominik przez lata przeszedł 24 operacje. Teraz, dzięki 25 operacji Dominik będzie mógł oddychać. On nie może podbiec, nie może nabrać głębszego oddechu – a chce żyć, chce odetchnąć pełną piersią! Po wypadku jego ciało było niczym nieruchomy kamień, jego skóra zamieniła się w twardą skorupę zbliznowaconych tkanek - opowiada mama chłopca.
Dzięki kosztownej operacji w Chicago Dominik po 8 latach od wypadku mógł po raz pierwszy spojrzeć w niebo i zasnąć spokojnie. Umożliwiła mu to transplantacja tkanek z pleców na podbródek i szyję, ale to nie koniec drogi.
Teraz konieczne jest uwolnienie klatki piersiowej chłopca spod skorupy, która dosłownie miażdży jego serce i płuca.
2. 24 operacje za nim, zbiera pieniądze na kolejne
- Dominik ma ściśnięte narządy oddechowe i serce – te narządy znajdują się pod skorupą. Jest uwięziony w ciele 9-latka. Ma niemal 18 lat i nie ma nawet trzeciego centyla wagi, waży 52 kg. Jego klatka piersiowa jest rachityczna, maleńka. Szwankuje jego układ oddechowy i krwionośny – tłumaczy Sylwia Piskorska-Breksa.
Dominik rośnie, ale oparzona część jego ciała ukryta jest pod przykurczoną skorupą bliznowców i zrostów. Konieczne jest dalsze, bardzo kosztowne leczenie w Stanach Zjednoczonych.
Dr Peter Grossman, który przeprowadził ostatnią operację, nagrał film, w którym apeluje o pomoc finansową dla chłopca.
"Apeluję, żeby ratować Dominika, bo jest w momencie silnego wzrostu, zmienia się z dziecka w mężczyznę. Te operacje są mu potrzebne teraz - chłopiec ma ogromną niedowagę, deformację klatki piersiowej po katastroficznym wypadku" - prosi lekarz.
Amerykańscy specjaliści nazywają Dominika "burn survivor" i uważają, że to, że przeżył, jest cudem na skalę światową.
3. "Dominik żyje, nauczył nas tego psycholog w Los Angeles"
- Dominik żyje, nauczył nas tego psycholog w Los Angeles. Gdy w Fundacji Ronalda McDonalda zapytano nas, o czym marzy Dominik, czy jest np. to wyjazd do Disneylandu, odpowiedziałam, że nie chcemy tego teraz. Najbardziej chcieliśmy pomocy psychologa, bo my myśleliśmy wtedy, że już najlepiej zakończyć to życie – wspomina pani Sylwia.
- Psycholog powiedział coś, co zapadło nam w pamięć: "Dominik, pamiętaj, że każda operacja przybliża cię do życia. Po coś masz to życie, tę drugą szansą. Dominik, ty masz chorobę, a nie jesteś chory". I tego się trzymamy – płacze mama Dominika.
Dominik skończył szkołę podstawową, zdał maturę, a nawet dostał się na upragnione studia – informatykę. O czym jeszcze marzy? Tylko o jednym. Żeby odzyskać zdrowie i życie pozbawione koszmarnego bólu.
Choć samodzielnie wychowująca trójkę dzieci mama wciąż powtarza, że na ich drodze stanęło wiele pomocnych osób, to wciąż droga do celu jest daleka. Na kolejne zabiegi zebrano niemal 2,5 mln złotych, ale brakuje ponad 2 mln zł. To ostatnia prosta, ale wyboista droga.
- Dominik patrzy z nadzieją w przyszłość, wierzy, że pomaga mu tyle osób i ta pomoc ma sens. Wierzy, że darowane mu jest drugie życie i stara się je pięknie wykorzystać. Jestem pełna podziwu, bo ja nie potrafiłam tak pięknie wykorzystać życia nastoletniego jak on.
Dominika można wesprzeć także biorąc udział w aukcjach charytatywnych. Tutaj LINK do jednej z grup. Drugą można odnaleźć pod tym adresem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.