Powołano zespół ds. bezpieczeństwa medyków. "Pozorowane ruchy"
25 czerwca ma się po raz pierwszy zebrać Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Medyków, który powstał w Senacie. Nie wszyscy medycy pochwalają jednak ten pomysł. - Czy przez tyle miesięcy, po śmierci ratownika, a potem lekarza, zamiast konkretnych propozycji ustaw czy rozporządzeń jedyną odpowiedzią jest powołanie zespołu? - irytuje się dr n. med. Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.
W tym artykule:
Nowy zespół do spraw bezpieczeństwa medyków
W Senacie powstał Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Medyków, który ma być odpowiedzią na rosnącą dramatycznie agresję wobec lekarzy, pielęgniarek czy ratowników medycznych.
- Stworzyliśmy przestrzeń dla głębszej dyskusji, aby tworzyć dobre prawo, tak żeby medycy czuli się bezpieczni w swoim miejscu pracy – zaznaczyła podczas konferencji prasowej senator Agnieszka Gorgoń-Komor, która sama jest lekarzem.
W rozmowie z WP abcZdrowie przewodnicząca nowego zespołu zapowiada, że pierwsze posiedzenie odbędzie się 25 czerwca. - Chcemy, by wzięli w nim udział nie tylko przedstawiciele samorządów zawodów medycznych, ale też Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrzych i Administracji. Oczekujemy konkretnych informacji i konkretnych terminów, bo jeśli chodzi np. o nowelizację Kodeksu karnego, nadal nie ma żadnych szczegółów, na które czeka środowisko. To nie może trwać w nieskończoność - wskazuje senator Gorgoń-Komor.
- Na pierwszym posiedzeniu chcemy najpierw poznać te rozwiązania, które już są. Następnie skonfrontujemy to z propozycjami naszego środowiska, by doprowadzić do konkretnych zmian w prawie, które realnie poprawią nasze bezpieczeństwo i innych zawodów medycznych - wyjaśnia.
Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej wskazuje, że samorząd ma konkretne propozycje. - Mamy dwa główne priorytety. Przede wszystkim zgłaszaniem przypadków agresji wobec medyków powinna zajmować się placówka medyczna, w której pracuje, a nie sam lekarz czy ratownik medyczny - zaznacza Jankowski w rozmowie z WP abcZdrowie.
- Jesteśmy po rozmowach z kolegami z innych krajów m.in. USA, gdzie odpowiada za to system, u nas takiej odpowiedzialności nie ma. System zgłaszania powinien być jednolity, a placówki powinny w ten sposób chronić swoich pracowników. Aktualnie to medyk zostaje uwikłany w postępowania, z których finalnie niewiele wynika. Kary nie są egzekwowane, więc samo ich zaostrzenie to za mało - podkreśla.
Samorząd chce również, by ochrona, jaka przysługuje funkcjonariuszowi publicznemu, dotyczyła nie tylko medyków, którzy udzielają świadczeń na NFZ, ale także w prywatnych placówkach, których aktualnie nie dotyczy. - To absurd, bo taka ochrona powinna być zapewniona bez względu na miejsce pracy - zaznacza Jankowski.
"Przyznanie się do słabości"
W środowisku nie brakuje jednak sceptycznych głosów. - Jest takie powiedzenie: 'Jak nie wiesz, co zrobić, to powołaj zespół'. I w tym przypadku to się idealnie potwierdza. Czy śmierć ratownika medycznego nie wystarczyła, by zacząć działać, a jak trzeba, to nawet wymusić m.in. na Ministerstwie Zdrowia konkretne działania? Czy naprawdę przez tyle miesięcy, po kolejnej śmierci, tym razem lekarza, zamiast konkretnych propozycji ustaw czy rozporządzeń jedyną odpowiedzią jest powołanie zespołu? - nie kryje irytacji w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.
- Nie chcę odbierać niczego pani senator, ale to ruchy pozorowane, zwłaszcza że sama jest ze środowiska medycznego. Na powołanie takiego zespołu lub spotykanie się w mniej formalnym gronie było mnóstwo czasu. To jest przyznanie się do słabości, nieporozumienie, a wręcz absurd, który dodatkowo źle wygląda wizerunkowo dla koalicji rządzącej - ocenia.
Według lekarza nie potrzeba tu wcale "kosmicznych rozwiązań". - Chodzi np. o wprowadzenie osobistych przycisków alarmowych dla medyków, które pozwalałyby na wezwanie pomocy i ratowałyby życie. Minister zdrowia może takie rozwiązanie wprowadzić bardzo szybko, np. zobowiązując dyrektorów placówek medycznych, które mają kontrakt z NFZ do ich wprowadzenia - wskazuje Bulsa.
Medycy chcą konkretnych rozwiązań
O tym, że medycy oczekują konkretnych rozwiązań pisaliśmy wielokrotnie. Tłumaczą, że szkolenia - czy to z samoobrony, czy psychologiczne - to dobry pomysł, ale nie wystarczą. - Nawet mając umiejętności z deeskalacji agresji czy znając konkretne chwyty z samoobrony, bez środków przymusu bezpośredniego nie poradzimy sobie z pobudzonym pacjentem pod wpływem alkoholu i środków psychoaktywnych - podkreślał w rozmowie z WP abcZdrowie Marcin Jachimiak, ratownik medyczny i pielęgniarz z Fundacji Medycy Medykom - Dialog w Leczeniu.
Zobacz także: Kryzys wśród lekarzy. Takie rozwiązanie proponuje MZ
- Najlepszym wyjściem byłaby możliwość skorzystania z gazu, który jest najbardziej skuteczny. Po użyciu np. paralizatora taki pacjent nadal jest agresywny i jest w stanie atakować - dodał.
Zaznaczył, bezwzględnie potrzeba też zaostrzenia kodeksu karnego, bo powszechne obecnie umarzanie spraw czy dawanie mandatu lub prac społecznych za atak na medyka to pobłażanie, które tylko nasila agresję - podkreślił Jachimiak.
- Potrzebujemy wprowadzenia alarmów osobistych, dzięki którym medyk mógłby wezwać pomoc, apelujemy też o penalizację agresji wobec medyków - wskazywała w rozmowie z WP abcZdrowie pielęgniarka Anna Woda. Sama wielokrotnie doświadczyła agresji ze strony pacjentów.
- Przez siedem lat pracowałam jako pielęgniarka rodzinna i wiele razy byłam w sytuacji zagrożenia. Raz pacjent zamknął mnie w domu, nie chciał otworzyć drzwi i mi groził. W szpitalu zostałam uderzona m.in. sprzętem rehabilitacyjnym, a innym razem jeden z pacjentów złapał mnie za krocze. Nie zgłosiłam tego nawet na policję, bo takie sprawy są umarzane jako niska szkodliwość czynu - przyznała.
Przypomnijmy, że szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała niedawno w TVN24, że jeszcze w czerwcu Rada Ministrów przyjmie nowelizację Kodeksu karnego (zakłada ona m.in. podniesienie minimalnej kary do trzech lat więzienia, a maksymalnej do pięciu). Nie podała jednak konkretnego terminu.
Szczegółów zabrakło też w stanowisku, które biuro komunikacji MZ przysłało do naszej redakcji, odnosząc się do obietnic zaostrzenia Kodeksu karnego. "Minister Izabela Leszczyna rozmawiała z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, ministrem spraw wewnętrznych Tomaszem Siemoniakiem i Komendantem Głównym Policji Markiem Boroniem, nt. bezpieczeństwa w placówkach medycznych. Omówiono propozycje rozwiązań, które zostały przedstawione premierowi Donaldowi Tuskowi" - przekazało MZ.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.