Wstydliwy problem po urlopie. "Mają kilkunastu różnych partnerów tygodniowo"
Do przychodni i szpitali trafia coraz więcej pacjentów z chorobami wenerycznymi, ale lekarze przyznają, że efekt wakacji będzie można zobaczyć jesienią. Choć można je skutecznie leczyć, nadal dochodzi do poważnych powikłań np. nieodwracalnych zmian neurologicznych. - Leczymy takich pacjentów, a oni wracają za jakiś czas z ponownym zakażeniem, już powikłanym - przyznaje prof. Krzysztof Simon.
W tym artykule:
Wracają z wakacji z chorobą weneryczną
Do końca lipca potwierdzono już niemal 2 tysiące przypadków kiły. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wynika, że blisko 200 z nich wykryto w ciągu zaledwie dwóch tygodni między 15 a 31 lipca.
Jeśli aktualny raport dotyczący chorób wenerycznych porównamy z ubiegłym rokiem, to największy wzrost widać w przypadku rzeżączki, choć takich zakażeń było mniej, niż kiły. W ciągu siedmiu miesięcy tego roku wykryto 850 takich przypadków, podczas gdy rok wcześniej 668. Mniejszy, choć nadal wzrost, można zauważyć w przypadku chlamydiozy: 785 przypadków w porównaniu do 603 w ubiegłym roku.
Lekarze apelują, by nie ignorować objawów, zwłaszcza jeśli pojawiły się po powrocie z wyjazdu, na którym doszło do ryzykownych kontaktów seksualnych. Sygnałem alarmowym kiły mogą być zmiany skórne, których przyczynę należy jak najszybciej wyjaśnić ze specjalistą.
- To był typowy wakacyjny przypadek choroby wenerycznej - opowiada o jednym ze swoich ostatnich pacjentów w rozmowie z WP abcZdrowie lekarz rodzinny Michał Domaszewski.
Mężczyzna zgłosił się do niego ze zmianą skórną w postaci małego kolistego owrzodzenia. - Trafił do mnie po powrocie z wyjazdu, na którym miał kontakty seksualne z różnymi osobami. Kiedy zauważył zmianę w okolicy analnej, nie był pewny, co to może być, ale szybko zgłosił się do lekarza. To jest kluczowe, bo zmiany skórne same znikają nawet po kilku tygodniach, ale taki chory może zarażać kolejnych, więc nie wolno ich ignorować. Trzeba zdiagnozować przyczynę i wdrożyć leczenie - zaznacza lekarz.
Zwraca uwagę, że zmiany skórne w przebiegu kiły mogą występować także na innych częściach ciała, nie tylko na narządach płciowych czy okolicach intymnych. - To może być także jama ustna. Szybko wdrożone leczenie zamyka drogę do zarażania kolejnych osób, ale też hamuje rozwój choroby, która jeśli wejdzie w fazę późną, może być bardzo niebezpieczna m.in. dla serca i mózgu - podkreśla Domaszewski.
- Wykrywamy coraz więcej chorób przenoszonych drogą płciową, przy czym to nie tylko kiła, rzeżączka, chlamydioza czy HIV, o których mówi się w tym kontekście najczęściej, ale też wirus opryszczki narządów płciowych, wirus HCV, który wywołuje wirusowe zapalenie wątroby typu C, czy wirus HPV - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie wenerolog i dermatolog prof. Aleksandra Lesiak z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Jadą się zabawić i ryzykują
Tymczasem, jak wynika z nowego badania Instytutu Badań Pollster, Polacy powszechnie kojarzą letnie wyjazdy z luźnym podejściem do seksu i przelotnych znajomości.
Ponad połowa badanych (59 proc.) uważa, że właśnie wtedy szczególnie łatwo o przelotny romans, a 12 proc. przyznaje, że ma za sobą takie historie. Niemal co trzeci Polak (27 proc.) rozważyłoby podróż do miejsca słynącego z przelotnych relacji, gdyby nie był w związku. Większość badanych uważa, że zahamowania obniża alkohol i imprezowy tryb życia podczas urlopu.
Nic więc dziwnego, że już na początku wakacji Główny Inspektorat Sanitarny uruchomił kampanię edukacyjną pod hasłem "Bezpieczne wakacje z sanepidem", poświęconą m.in. zapobieganiu chorób przenoszonych drogą płciową (ang. sexually transmitted infection, STI). Dane z ostatnich pięciu lat, na które podał GIS, są wręcz alarmujące: wzrost zachorowań sięga 300 proc.
- W Polsce w ostatnich latach odnotowano znaczący wzrost STI. Liczba nowych przypadków tych chorób wzrosła od 2020 roku o ponad 300 proc. Tylko między 2021 a 2022 r. liczba zgłoszonych przypadków rzeżączki wzrosła o 48 proc., kiły o 34 proc., a chlamydii o 18 proc. - mówiła prof. Justyna Kowalska z Kliniki Chorób Zakaźnych dla Dorosłych WUM, ekspertka GIS.
Z chorobami wenerycznymi nie ma żartów, a zakaźnicy przestrzegają, że powikłania mogą być bardzo poważne.
- Mamy ostatnio więcej kiły, nawet kilka przypadków w miesiącu. Leczymy najcięższe przypadki, czyli pacjentów, którzy mają już powikłania, najczęściej neurologiczne. Niestety przypadki neurokiły dotyczą przeważnie młodych ludzi w wieku 25-35 lat - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Krzysztof Simon, specjalista chorób zakaźnych i ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych z Pododdziałem Onkologii Hepatologicznej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
"Kilkunastu partnerów tygodniowo"
Groźne powikłania dotyczą także rzeżączki, którą na dodatek można się błyskawicznie zarazić.
"Rzeżączka należy do najbardziej zakaźnych chorób przenoszonych drogą płciową. Do zakażenia wystarczy pojedynczy kontakt seksualny z osobą chorą – ryzyko transmisji podczas jednego stosunku waginalnego czy analnego wynosi nawet 50–70 proc." - apeluje dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska, specjalistka chorób zakaźnych i ekspertka w dziedzinie medycyny podróży.
Dr Pyziak-Kowalska przestrzega, że nieleczona rzeżączka prowadzi do groźnych powikłań, takich jak niepłodność, zapalenie narządów miednicy mniejszej, uszkodzenie stawów, a w skrajnych przypadkach – sepsa lub zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Tymczasem połowa zakażonych kobiet i ok. 10 proc. mężczyzn nie ma żadnych objawów, przez co choroba łatwo się rozprzestrzenia.
"Wysoka zakaźność, połączona z częstym bezobjawowym przebiegiem infekcji, sprawia, że rzeżączka bardzo łatwo rozprzestrzenia się w populacji, szczególnie wśród osób młodych, aktywnych seksualnie i zmieniających partnerów" - zaznacza lekarka.
- Z przerażeniem obserwuję, że wielu z nich nie przestrzega żadnych zasad bezpieczeństwa, a mają nawet kilkunastu różnych partnerów w tygodniu i to wcale nie są odosobnione przypadki. To prowadzi do sytuacji, że leczymy takich pacjentów, a oni wracają za jakiś czas z ponownym zakażeniem, już powikłanym - prof. Krzysztof Simon.
Prof. Lesiak dodaje, że choroby weneryczne nie od razu muszą dawać objawy. Jeśli więc mieliśmy ryzykowne kontakty seksualne, zróbmy test po powrocie z wyjazdu, najlepiej po ok. 4-6 tygodniach.
Kiła może prowadzić do nieodwracalnych zmian
- Mamy skuteczne leki, więc te choroby można leczyć. Problem polega na tym, by je wykryć, zanim dojdzie do powikłań. Tymczasem wciąż zdarzają się też przypadki kiły późnej, kiedy najczęściej dochodzi do zajęcia układu nerwowego. Może wówczas dojść do nieodwracalnych zmian w postaci m.in. porażenia kończyn czy psychoz - przyznaje prof. Lesiak.
Prof. Simon wskazuje, że część pacjentów z kiłą ma też inne choroby, najczęściej jest to zakażenie HIV. - Wśród takich pacjentów na naszym oddziale dominują mężczyźni, którzy uprawiają seks z innymi mężczyznami. Kobiety też do nas trafiają, ale sporadycznie - mówi lekarz.
Mówi, że częstsze są też przypadki rzeżączki czy chlamydiozy. - Wakacje zdecydowanie sprzyjają ryzykownym kontaktom seksualnym, na które decydują się nie tylko młodzi ludzie w wieku 19-25 lat. Choć w tej grupie wzrost jest najbardziej widoczny, to mamy też seniorów. Ostatnio trafił do nas 65-letni mężczyzna, który zaraził się kiłą w sanatorium. Takie przypadki są coraz częstsze - dodaje.
Wyjaśnia, że efekt letnich wyjazdów często widać dopiero na jesieni, bo objawy mogą się pojawić dopiero po wielu tygodniach.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH-PIB
- GIS
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.