Z urlopu prosto na L4. Nowy zwyczaj Polaków niepokoi pracodawców
Jak wynika z danych, urlop nie zawsze resetuje, a pracownicy mają tendencję do "nadrabiania" wypoczynku zwolnieniami lekarskimi. W lipcu i sierpniu szczególnie rośnie liczba L4, a firmy mierzą się z przestojami i narastającym przeciążeniem zespołów.
W tym artykule:
Urlop to za mało? Polacy biorą L4 na wypoczynek
W teorii lato powinno działać terapeutycznie. Dłuższe dni, słońce i wyjazdy mają sprzyjać regeneracji, a wskaźniki absencji chorobowej - spadać. Tymczasem dane Conperio, firmy specjalizującej się w analizie zachowań związanych m.in. z korzystaniem ze zwolnień lekarskich, pokazują coś odwrotnego: w lipcu i sierpniu zwolnień lekarskich jest średnio o 1 punkt procentowy więcej niż poza sezonem. W organizacjach opartych na pracy zmianowej i w produkcji taki wzrost, z 5 do 6 proc., potrafi realnie rozchwiać plan, przeciążyć zasoby i generować napięcia.
Tendencję do korzystania z L4 bez wyraźnej potrzeby widać też w statystykach ZUS. W 2024 wystawiono 22 milionów zwolnień, z czego Zakład zażądał zwrotu łącznie aż 34 miliardów złotych bezprawnie przyznanych zasiłków chorobowych po przeprowadzeniu kontroli.
Dlaczego biorą L4 zaraz po wakacjach?
Powrót z urlopu bywa zderzeniem z presją i nagłym powrotem do stałego trybu dnia. Dla części osób L4 staje się amortyzatorem: pozwala wydłużyć czas dochodzenia do równowagi, domknąć sprawy rodzinne czy przygotować dzieci do szkoły. To nie zawsze wyłącznie kwestia zdrowia - bywa, że urlop okazał się zbyt krótki, by przerwać spiralę przeciążenia. Eksperci rynku pracy zauważają też czynnik psychologiczny: jeśli ktoś wraca z poczuciem, że "odpoczynek nic nie zmienił", motywacja spada, a absencja staje się łatwym wyjściem awaryjnym.
Nie chcą się leczyć, boją się. Psycholożka o problemach Polaków
W części branż do głosu dochodzi prozaiczna ekonomia. Pracownicy fizyczni i produkcyjni nierzadko wykorzystują letni urlop na dodatkowe zajęcia - choćby w rolnictwie czy przy zbiorach. Zamiast od razu wracać na etat, korzystają z L4, by dokończyć sezon. To zjawisko trudne do uchwycenia w statystykach, ale widoczne w rytmie zakładów: nagłe braki rąk do pracy kumulują się właśnie na przełomie lipca i sierpnia.
Letnie L4 coraz częściej bywa też sygnałem dystansu do pracy. Nie chodzi o spektakularne odejścia, lecz o ograniczenie zaangażowania do minimum wymaganego formalnie. Gdy do "cichego wycofania" dołącza wypalenie, którego tygodniowy pobyt na plaży nie leczy, absencja staje się formą milczącego protestu.
Co mogą zrobić szefowie i kadry?
Jak radzą eksperci, kluczem do odpowiedniego ponownego wdrożenia po urlopie jest miękki, zaplanowany "reboarding". Zamiast rzucać pracownika na głęboką wodę:
ustalmy realistyczny priorytet zadań na pierwszy tydzień,
zapewnijmy bufor (np. dzień na nadgonienie zaległości bez spotkań),
elastycznie układajmy grafiki i dyżury,
reagujmy na wczesne sygnały przeciążenia (krótkie 1:1 po powrocie, jasne oczekiwania),
wspierajmy zdrowie psychiczne - dostęp do konsultacji i programów wsparcia.
- Rolą liderów i działów HR jest dziś stworzenie takich warunków powrotu, które będą wspierać regenerację, a nie ją przekreślać – mówi Mikołaj Zając, prezes Conperio, ekspert rynku pracy.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Conperio
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.