Trwa ładowanie...

"Wyleczy" pasożyta i raka. "Wiele osób daje się naciągnąć"

Remedium na ból pleców, stawów, migrenę? Eksperci ostrzegają
Remedium na ból pleców, stawów, migrenę? Eksperci ostrzegają (Getty Images)

Ma pomagać na depresję, stany zapalne, zakażenia pasożytami i wzmacniać pewność siebie. Influencerzy prześcigają się w zachwalaniu tzw. mobilnego biorezonansu, a eksperci ostrzegają pacjentów przed tego typu "wynalazkami" - można stracić nie tylko pieniądze.

spis treści

1. Ma leczyć dzięki wibracjom

Niewielkie urządzenie Healy, zgodnie z informacjami producenta, ma pomagać pacjentom zmagającym się z przewlekłym bólem pleców, stawów, migreną, bezsennością, depresją i lękiem. Mobilny biorezonans w połączeniu z aplikacją na smartfona ma ponoć samodzielnie ustalać źródło problemów i dobrać odpowiednią terapię, bez leków.

Przedstawiciel producenta oferujący urządzenie w Polsce wyjaśnia, że Healy ma działać na zasadzie biorezonansu - generator częstotliwości emituje pewne wibracje.

Zobacz film: "Nie potrafią odróżnić leku od suplementu diety"

Zadzwoniłam do producenta i usłyszałam:

- Jeśli ktoś się boryka z bólem, a nie chce zniszczyć organizmu przez farmakologiczne środki przeciwbólowe, to dobrze byłoby spróbować tego urządzenia, działanie przeciwbólowe tego urządzenia to tylko 5 proc. jego zastosowania. Działanie Healy polega na tym, żeby dostarczać do komórki wibrację, dzięki której będzie mogła podnieść swój potencjał elektryczny. To oznacza, że zastosowanie tej technologii może obniżyć ryzyko zachorowania na raka - przekonuje i zaznacza, że nie jest urządzenie medyczne, ale ma certyfikat zgodności z normą CE dla urządzeń elektrycznych w UE.

(Instagram)

Producentem urządzenia jest niemiecka firma Healy World, która zajmuje się też dystrybucją w Polsce. Jej założycielem jest Marcus Schmieke - fizyk i filozof. Z kolei, jak wynika z danych w portalu LinkedIn, stanowisko starszego prezesa sprawuje Max Gloeckner - niemiecki przedsiębiorca, prywatnie związany z celebrytką Marceliną Zawadzką.

O urządzeniu słychać przede wszystkim dzięki zaangażowaniu mniej i bardziej znanych influencerów, którzy chętnie opowiadają o niesamowitych efektach jego zastosowania.

Mobilny biorezonans ma, jak przekonują influencerzy, gwarantować dobre samopoczucie i budować motywację. Mało tego wspiera holistyczne również zwierzęta, jak można przeczytać w jednym z wpisów promocyjnych "przy wpisywaniu danych w aplikację możemy zaznaczyć czy to jest osoba, roślina, zwierzę, a nawet budynek".

(Instagram)
(Instagram)

Urządzenie nie należy do tanich - w podstawowej wersji kosztuje ponad 2 tys. zł., do tego dochodzą koszty dodatkowe związane z aplikacją, które w najwyższym pakiecie sięgają nawet 19 tys. zł.

2. Opinia lekarzy

Jak przekonują lekarze i farmakolodzy, w rzeczywistości urządzenie nie ma nic wspólnego z prawdziwą medycyną, podobnie jak w przypadku znanych od lat diagnoz stawianych na podstawie biorezonansu.

- Używanie biorezonansu do celów diagnostycznych cały czas budzi moje przerażenie, zdziwienie i bunt. Pacjenci przychodzą do nas z wynikami takiego biorezonansu, które mówią np. o zakażeniach pasożytniczych, boreliozie. To wpędza pacjenta w przekonanie, że jest zakażony całą grupą rozmaitych pasożytów, czasami z dokładnym wskazaniem lokalizacji np. w mózgu - opowiada prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, podlaska konsultant wojewódzka w dziedzinie epidemiologii.

- Ten biorezonans zgodnie z opisem ma wykorzystywać charakterystyczny rodzaj drgań komórek ciała, danego pasożyta czy bakterii. Natomiast uzasadnienie, że identyfikuje bakterie na podstawie drgań - nie znajduje żadnego potwierdzenia w mikrobiologii. Nie ma możliwości, żeby taki biorezonans miał działanie bakteriobójcze, gdyby to było możliwe, to już dawno to urządzenie byłoby powszechnie wykorzystane - podkreśla ekspertka.

(Instagram)

3. Producent przyznaje, że nie ma dowodów na skuteczność

Firma dobrze zabezpieczyła się przed potencjalnymi zarzutami, z jednej strony informuje o niezwykłych właściwościach urządzenia, z drugiej - zaznacza, że działanie sprzętu nie jest potwierdzone naukowo. Mimo to producent deklaruje, że urządzenie zakupiło do tej pory 360 tys. osób z 55 krajów.

Skrajność goni skrajność. Producent podkreśla, że osoby korzystające z urządzenia wskazywały w ankietach poprawę samopoczucia, jednak "nie zostało to potwierdzone przez niezależne badania, a programów Healy nie należy traktować jako odpowiednika profesjonalnej porady medycznej, diagnozy czy terapii".

Na jakiej zasadzie urządzenie funkcjonuje na rynku Unii Europejskiej, wyjaśnił w rozmowie z Rynkiem Zdrowia Jarosław Buczek, rzecznik prasowy Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (URPL).

- O dopuszczalności zakwalifikowania danego produktu jako wyrobu medycznego decyduje określenie przed wytwórcę jego przeznaczenia. To on deklaruje, w jakim zakresie produkt jest bezpieczny do stosowania i ponosi odpowiedzialność, gdy okaże się, że jest inaczej. A gdy dany wyrób stwarza niebezpieczeństwo dla pacjentów lub jest niezgodny z przepisami, mogą interweniować organy nadzorcze - zaznacza Buczek.

4. Siła placebo

Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, w rozmowie abcZdrowie przyznaje, że pacjent jako laik może łatwo wpaść w pułapkę.

- Jeżeli opis działania takiego urządzenia jest dobrze przedstawiony, wydaje się profesjonalny, to wiele osób daje się naciągnąć, tak jak ludzie dają się naciągnąć "na wnuczka" czy kryptowaluty. Ci pacjenci stają się ofiarami, tracą pieniądze, a czasami i zdrowie. Zdarza się, że przychodzą do nas pacjenci z wynikiem takiego biorezonansu i proszą o interpretację. Kiedyś przyszła do mnie pacjentka, u której biorezonans wykrył powiększoną prostatę, także to jest takiej klasy sprzęt - opowiada lekarz.

Kosikowski wyjaśnia też, skąd się biorą "dowody na skuteczność" tego typu urządzeń.

- Jeżeli pacjent źle się czuje, ale nie udaje się znaleźć przyczyny tego gorszego samopoczucie, a nagle na podstawie takiego biorezonansu udaje mu się zdiagnozować np. boreliozę, to w to wierzy. W dodatku czasami udaje się mu dzięki temu to "wyleczyć", bo jeżeli ktoś słabiej się czuje, bo po prostu ma gorszy okres, ale faktycznie nie jest chory, to może zadziałać siła placebo. Udowodniono naukowo, że na niektórych działa zjawisko placebo - tłumaczy.

5. "Szkoda mi tych ludzi"

Eksperci przyznają, że korzystanie z takich urządzeń jak Healy nie wiąże się z ryzykiem powikłań, problem w tym, że przez nie pacjenci mogą opóźnić diagnostykę lub zrezygnować z leczenia.

- W przypadku tego biorezonansu mobilnego nie ma ryzyka powikłań, skoro to nie działa, ale jest ryzyko zaniedbań, opóźnienia w diagnostyce prawdziwej choroby - wskazuje Kosikowski.

Podobne obawy wyraża prof. Zajkowska. - Szkoda mi tych ludzi, którzy wydają niepotrzebnie pieniądze. Być może części pacjentów nazwa biorezonans kojarzy się z rezonansem, badaniem, które wykonujemy do badań obrazowych, dlatego mają do niego zaufanie - wskazuje prof. Zajkowska.

Dr Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny ze Szpitala Wolskiego w Warszawie odradza stosowanie tego typu urządzeń i mówi jasno, że to żerowanie na ludzkiej naiwności.

- Kieruje się zafałszowaną pseudonaukową informację do odbiorcy, który jest nieprzygotowany na tego typu przekaz, bo np. ma inne wykształcenie i nie poradzi sobie z weryfikacją. Uważam, że jest to nieetyczne. Namawiam też, żeby nie dawać wiary w cudowną moc tego urządzenia - podsumowuje dr Borkowski.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze