Na alergię choruje 12 mln Polaków, ale leki nie pomogą. "Może prowadzić do kalectwa"
Nieleczona alergia może powodować marsz alergiczny (atopowy), który w konsekwencji prowadzi do rozwoju astmy ciężkiej. - Taka astma oznacza, że dochodzi do nieodwracalnej obturacji oskrzeli, co znacznie obniża jakość życia, uniemożliwia uprawianie sportu, a czasem nawet wyjście na pierwsze czy drugie piętro. Może więc prowadzić do kalectwa - przestrzega prof. Ewa Czarnobilska.
W tym artykule:
Leki niwelują objawy, a nie chorobę
W lipcu mamy apogeum alergii, bo to kulminacyjny moment sezonu pylenia traw. A oprócz nich pylą także bylica, szczaw, lipa, komosa, babka czy pokrzywa.
Tymczasem z danych opublikowanych w raporcie Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP wynika, że na choroby alergiczne choruje w Polsce około 12 mln osób, a na astmę - około 4 miliony, z czego połowa nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. W wielu przypadkach do rozwoju astmy nie musiałoby dojść, gdyby chorzy zdecydowali się wcześniej na leczenie alergii.
Dlaczego zatem się nie odczulają? Prof. Ewa Czarnobilska, kierownik Zakładu Alergologii Klinicznej i Środowiskowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie, że często wynika to z braku świadomości i bagatelizowania problemu.
Jak szybko obniżyć zbyt wysokie tętno?
- Pacjenci mylnie uważają, że jak przyjmują kupiony w aptece doustny lek przeciwhistaminowy, to leczą alergię. To nie leczenie, a jedynie niwelowanie objawów, w dodatku związane z takimi konsekwencjami, jak obniżenie koncentracji i senność. Leczeniem jest odczulanie, które powoduje zmianę odpowiedzi immunologicznej w kierunku tolerancji uczulającego alergenu. Dzięki temu hamujemy przewlekły alergiczny proces zapalny i pozbywamy się męczących objawów - wyjaśnia ekspertka.
Główne rodzaje odczulania to immunoterapia podskórna i podjęzykowa. Pierwsza polega na podawaniu alergenów w zastrzykach podskórnych, zwykle trwa od trzech do pięciu lat i wymaga regularnych wizyt u alergologa. Druga to podawanie alergenów w postaci tabletek lub kropli pod język, co może odbywać się w domu.
Odczulanie podjęzykowe nie dla każdego
Niestety, mimo wygody stosowania immunoterapii podjęzykowej, nie każdy może z niej skorzystać. Ta forma odczulania nie jest refundowana dla dzieci - wyjątkiem jest alergia na roztocze kurzu domowego, ale tylko w przypadku osób od 12. do 18. roku życia. Od 1 lipca 2025 roku lista refundacyjna została też poszerzona o preparat podjęzykowy dla dzieci w wieku 5-18 lat uczulonych na pyłki traw.
W innych przypadkach rodzice muszą więc albo płacić za leczenie z własnej kieszeni (ok. 300 zł za miesięczną kurację, a leczenie trwa kilka lat) albo stawiać się z dzieckiem na regularne wizyty lekarskie i zastrzyki.
- To duży problem, ponieważ dzieci zwykle boją się iniekcji. Obserwuję ten strach w gabinecie: wystarczy, że powiem o szczepionce i już dziecko jest zdenerwowane. Przykładam stetoskop i słyszę przyspieszone bicie serca. To jest też uciążliwe dla rodziców, bo muszą zgłaszać się z dzieckiem na wizyty co tydzień lub dwa przez dwa-trzy miesiące, kiedy uzyskamy dawkę podtrzymującą, a potem raz na cztery-sześć tygodni, żeby utrwalić to odczulanie przez trzy do pięciu lat. Trzeba na to wygospodarować czas, bo to trwa: dziecko jest badane, dostaje szczepionkę i musi jeszcze odsiedzieć pół godziny przed gabinetem. W efekcie opuszcza zajęcia w szkole. To kłopot logistyczny. W dodatku po podaniu szczepionki nie może ćwiczyć, trzeba więc zrezygnować z ulubionych aktywności sportowych - wylicza prof. Czarnobilska.
- Rzadko kto decyduje się samodzielnie zapłacić za odczulanie podjęzykowe, bo to spory wydatek. Zazwyczaj rodziców na to nie stać, więc rezygnują z odczulania, czekając np. do 12. roku życia w przypadku uczulenia na roztocze kurzu domowego, kiedy szczepionka jest refundowana - dodaje.
Marsz alergiczny i jego konsekwencje
Odwlekanie odczulania, zarówno w wieku dziecięcym, jak i dorosłym, nie pozostaje bez konsekwencji.
- Leczenie trzeba zacząć jak najwcześniej. Musimy zahamować alergiczny proces zapalny w drogach oddechowych, dzięki czemu dojdzie do zahamowania rozwoju astmy, alergicznego nieżytu nosa i powikłań z tym związanych z powodu zapalenia zatok. To ostatnie często bagatelizujemy, a jest bardzo uciążliwe, ponieważ zaburza koncentrację, powoduje bóle głowy, zaburzenia snu, zaburzenia zgryzu, bo pacjenci z zatkanym nosem oddychają przez usta. A to oznacza kolejne wizyty lekarskie i terapie, którym można zapobiec - przekonuje ekspertka.
U osób nieleczonych przez lata może rozwijać się marsz alergiczny, inaczej nazywany atopowym, czyli sekwencja chorób alergicznych, które pojawiają się w miarę upływu czasu u osób predysponowanych genetycznie. Zaczyna się zazwyczaj w dzieciństwie od uczulenia na mleko czy białko jaja kurzego oraz atopowego zapalenia skóry. Później dołącza nadwrażliwość na alergeny wziewne, w tym roztocza kurzu domowego, sierść zwierząt, alergeny traw i drzew, co prowadzi do rozwoju alergii układu oddechowego, czyli alergicznego nieżytu nosa i/lub astmy oskrzelowej. Dodatkowo może dojść do zaostrzenia atopowego zapalenienia skóry. To oznacza całą masę uciążliwych objawów, które utrudniają codzienne funkcjonowanie, naukę czy pracę.
Z czasem u nieleczonego chorego rozwija się ciężka postać astmy oskrzelowej, która dotyka ok. 10-15 proc. społeczeństwa.
- To się zdarza u pacjentów, którzy walczyli z alergią jedynie objawowo albo leczyli się nieregularnie. Taka astma oznacza, że dochodzi do nieodwracalnej obturacji oskrzeli, co znacznie obniża jakość życia, uniemożliwia uprawianie sportu, a czasem nawet wyjście na pierwsze czy drugie piętro. Może więc prowadzić do kalectwa - przestrzega prof. Czarnobilska.
- Około 30 proc. osób z marszem alergicznym nie podejmuje odczulania. Często docierają do gabinetu późno zdarzają się pacjenci w wieku 30-50 lat, którzy pytają: "Czy ja jeszcze mogę się odczulać?". Nie mają świadomości choroby. Tymczasem astma ciężka jest przeciwwskazaniem do odczulania, bo pacjent dostaje alergen, który wywołuje objawy. Najpierw musimy uzyskać dawkę podtrzymującą, uruchomić tolerancję immunologiczną - wtedy pacjent z roku na rok ma coraz mniejsze objawy pomimo ekspozycji na uczulający alergen - dodaje.
Zdarza się także, że pacjenci z różnych przyczyn zaniedbują już rozpoczęte leczenie.
- Pamiętam pacjenta, kierowcę TIR-a, który ze względu na pracę nie mógł być odczulany iniekcyjnie na roztocze kurzu domowego. Włączyłam mu więc odczulanie podjęzykowe. Leczył się kilka miesięcy i zrezygnował. Nie był dość zdyscyplinowany. Zgłosił się do mnie ponownie już z astmą ciężką. Zapytał, czy może się odczulać w tym stanie. Nie było to możliwe. Musiał rozpocząć leczenie biologiczne, a to duże koszty i trzeba się zgłaszać na zastrzyki co cztery tygodnie. Być może uda się doprowadzić u niego do stanu astmy umiarkowanej i wrócić do odczulania - mówi ekspertka.
Większa agresywność pyłków
Prof. Czarnobilska podkreśla, że obecnie objawy związane z marszem alergicznym występują znacznie szybciej niż było to we wcześniejszych latach i mogą wyglądać mniej klasycznie.
- Kiedyś katar alergiczny obserwowaliśmy dopiero u dzieci w wieku szkolnym, a teraz pojawia się już u dwu-trzylatków. Obecnie wcześniej rozwija się też astma wczesnodziecięca. Wynika to z zanieczyszczenia środowiska i większej agresywności pyłków. Pyłek zawieszony w zanieczyszczonym powietrzu ma większą zawartość komponenty alergizującej w porównaniu do pyłku z mniej zanieczyszczonego powietrza. A zatem zanieczyszczenia nie tylko ułatwiają wnikanie alergenu poprzez drażniące działanie na śluzówkę dróg oddechowych, czyli nosa i oskrzeli, ale mają też większą siłę alergizującą - wyjaśnia.
W konsekwencji pojawiają się natychmiastowe objawy: nie tylko katar, łzawienie oczu i świąd nosa, ale też kaszel czy świsty związane z obturacją płuc, prowadzące do duszności. U wielu niezdiagnozowanych małych pacjentów, jak podkreśla prof. Czarnobilska, objawy te bywają mylone ze zwykłą infekcją.
- Dlatego tak ważne, żebyśmy jak wcześniej rozpoczęli immunoterapię, bo już dziecko pięcioletnie miewa początki astmy oskrzelowej, przy której możemy jeszcze w stadiach lekkich i umiarkowanych włączyć odczulanie i prowadzić immunoterapię swoistą - informuje ekspertka.
Dodatkowym plusem odczulania jest także, co obserwuje się u wielu chorych, wzmocnienie odporności. Oznacza to mniej infekcji, co jest szczególnie zauważalne u najmłodszych.
- Pamiętajmy, że leki przeciwhistaminowe, kupowane w aptekach, nie leczą - po ich odstawieniu objawy wracają. Zatrzymać objawy i zahamować marsz alergiczny może tylko immunoterapia swoista. Trwa ok. pięć lat, ale efekt, w porównaniu do leków objawowych, utrzymuje się - kończy prof. Czarnobilska.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.