Koronawirus w Polsce. Prof. Wysocki: Nie ma dobrego rozwiązania. Po świętach czeka nas przyrost zakażeń
- Mamy patową sytuację, ponieważ z jednej strony ciężko będzie przekonać miliony Polaków, aby zrezygnowali ze swojej ogromnej potrzeby spotkania się z rodzinami na święta. Z drugie rząd raczej nie zdecyduje się na wprowadzenie kar, czy jakieś mocne ograniczenia poruszania się, ponieważ to zniechęci wyborców. Konsekwencją tego będzie rozproszenie koronawirusa w małych gminach i wsiach, gdzie do tej pory nie było dużego problemu - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Mirosław Wysocki, epidemiolog i były dyrektor NIZP-PZH.
1. "Rekordowo" niski poziom zakażeń
We wtorek 24 listopada Ministerstwo Zdrowia opublikowało nowy raport dotyczący sytuacji epidemiologicznej w Polsce. Wynika z niego, że w ciągu doby zakażenie koronawirusem SARS-CoV2 zostało potwierdzone u 10 139 osób. Niestety, z powodu COVID-19 zmarło 540 osób, w tym 55 osób, które nie były obciążone chorobami współistniejącymi.
Dzisiejszy wynik jest "rekordowo" niski zważywszy, że jeszcze 10 listopada liczba przypadków była ponad dwukrotnie wyższa. Zdaniem prof. Mirosława Wysockiego, epidemiologa i byłego dyrektora NIZP-PZH oraz konsultanta krajowego w dziedzinie zdrowia publicznego, ten spadek zakażeń można wytłumaczyć tylko bardzo małą liczbą wykonanych testów.
- Cuda się nie dzieją, liczba zakażeń nie mogła tak nagle zmaleć - podkreśla prof. Wysocki.
Wielu ekspertów upatruje w tej sytuacji próbę manipulacji ze strony rządu, ponieważ im mniejsze będą liczby zakażeń, tym łatwiej będzie otworzyć przed świętami centra handlowe i uniknąć wprowadzenia drakońskich ograniczeń przed świętami.
- Mamy patową sytuację, ponieważ ciężko będzie przekonać miliony Polaków, aby zrezygnowali ze swojej ogromnej potrzeby spotkania się z rodzinami na święta. Dlatego, żeby ograniczyć ruch ludzi, potrzebne są surowe środki, jak kary administracyjne, albo zamknięcie miast. To wszystko jednak jest niemożliwe, ponieważ spowoduje odpływ wyborców. PiS nie wykona żadnego ruchu, który może do tego doprowadzić, bo zależy im wyłącznie na władzy. Więc nie oczekiwałbym jakichś konkretnych działań ze strony rządu - opowida prof. Wysocki, podkreślając jednocześnie, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia.
2. "Nikt tego nie wyegzekwuje"
Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia i Wigilia pozostają jedną wielką niewiadomą. Już wprawdzie ogłoszono, że rząd zamierza wprowadzić ograniczenia liczby osób, które będą mogły zasiąść do kolacji. Oznacza to, że oprócz rodziny, która mieszka ze sobą (może być bez żadnego limitu) i może jeszcze dołączyć 5 osób. Niewykluczone, że również zostanie prowadzona obowiązkowa kwarantanna dla osób, które przyjeżdżają z zagranicy.
Czy te ograniczenia jednak będą przestrzegane przez Polaków i egzekwowane przez władzę? Zdaniem prof. Wysockiego jest to bardzo wątpliwe. Ostatnie badania z USA pokazują, że nawet jednak trzecia rodziców uważa, że warto podjąć ryzyko, jakim jest COVID-19, aby nie pozbawiać dzieci corocznej tradycji.
- Jedna trzecia się do tego przyznała, ale dwie trzecie faktycznie tak myśli. W Polsce jest tak samo - uważa prof. Wysocki.
3. Grozi nam jeszcze większe rozproszenie epidemii
Zdaniem prof. Wysockiego ciężko jest na tym etapie prognozować, jaka będzie sytuacja epidemiologiczna w Polsce po świętach, jednak zdaniem profesora nie ulega wątpliwości, że czeka nas wzrost zakażeń.
Ponadto może dojść do rozproszenie wirusa w małych gminach i wsiach, gdzie do tej pory COVID-19 nie był dużym problemem. Szpitale w takich małych miejscowościach mogą nie podołać dużej liczbie chorych.
4. Jak nie zakazić rodziny?
Zdaniem profesora Wysockiego niewiele można zrobić, aby zabezpieczyć rodzinne spotkanie.
- Czy możemy usiądź do stołu wigilijnego w maskach? Nie bardzo sobie to wyobrażam - opowiada ekspert. Jego zdaniem również testy czy narzucona sobie kwarantanna przed wyjazdem do rodziny, nie zagwarantują nam bezpieczeństwo.
- Zawsze istnieje ryzyko, że gdzieś po drodze się zakazimy. Znam to z autopsji. Nosiłem maseczkę, myłem ręce. Robiłem wszystko, co trzeba i nagłe okazało się, że jestem chory. Leżałem w szpitalu prawie miesiąc, a dwa kolejne zajął mi powrót do zdrowia - opowiada prof. Wysocki. - Dlatego apeluje do Polaków o rozwagę. Jeśli chcemy jechać do rodziny na święta, to powinniśmy pilnie obserwować swój stan zdrowia. Osoby, u których wystąpią najmniejsze objawy, powinny pozostać w domu. Powinniśmy pamiętać, że możemy babcię uszczęśliwić, ale i możemy ją zakazić - podkreśla ekspert.
Zobacz także: Płytki oddech jest częstym objawem zarówno koronawirusa, jak i napadów lękowych. Oto, jak dostrzec różnicę
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.