Lekarz wysłał ją do psychiatry. Agata Bodakowska sama odkryła, że jej nowotwór można wyleczyć
Agata ma dopiero 28 lat. Gdy lekarz zobaczył jej wyniki badań, polecił wizytę u psychiatry, aby nauczyła się żyć z wyrokiem. Jego zdaniem na leczenie jest już za późno, więc warto zadbać o kondycję psychiczną, by “lepiej” przeżyć najbliższe 10 lat - takie są rokowania przeżywalności z przerzutami. Kobieta nie poddała się. Odkryła, że jest lek, który może ją wyleczyć. Jest tylko jedna przeszkoda - koszt leczenia to ponad 1,2 mln zł, a NFZ tego nie zrefunduje.
1. Diagnoza: rak gruczołowo-torbielowaty ślinianki
Wszystko zaczęło się w 2015 roku. Wtedy Agata wyczuła dziwne zgrubienie pod żuchwą. Zaniepokojona szybko poszła do lekarza. Potem do kolejnego… i jeszcze jednego. Każdy mówił, że nie ma się czym przejmować - “To tylko powiększone migdałki, nic strasznego” - słyszała. Niestety, czas mijał, a guzek stawał się coraz większy. Przerażona Agata pojechała do szpitala w Zielonej Górze.
- Gdy tylko mnie zobaczyli, od razu zdecydowali o operacji. Trzeba było wyciąć guza i wysłać go do badań. Początkowo lekarze uspokajali, że to może być zwykły gruczolak, ale konieczne było badanie histopatologiczne - opowiada Agata.
Zaczął się trudny czas oczekiwania na wyniki. Diagnozę usłyszała w lutym 2017. Brzmiała jak wyrok: nowotwór gruczołowo-torbielowaty prawej ślinianki podżuchwowej (ang. adenoid cystic carcinoma, czyli ACC). Jest to rzadki, wolno rosnący guz, stanowiący około 1 proc. nowotworów złośliwych regionu głowy i szyi. Dopiero pod diagnozie Agata dowiedziała się, że brat jej dziadka miał raka języka, który należy do tej samej grupy nowotworów ACC.
- To wszystko było jak zły sen. Nie mogłam uwierzyć, że mam tak złośliwego raka! Zostałam skierowana na leczenie w szpitalu w Gliwicach.
Agata Bodakowska szybko otrząsnęła się z pierwszego szoku i postanowiła walczyć z nierównym przeciwnikiem. Ma dla kogo, ponieważ samotnie wychowuje córeczkę. Leczenie przyniosło pożądany skutek. Operacja i naświetlanie wyeliminowały nowotwór.
2. Zbyt młoda, by umierać
- Starałam się normalnie żyć i każdą wolną chwilę spędzać z córką. I wtedy, podczas kolejnych rutynowych badań, w moich płucach wykryto guzki. To są przerzuty nowotworowe - opowiada Agata. - W listopadzie wykonano mi tracheotomię płuc i wycięli mi połowę prawego płuca, bo tam było pełno guzów, ale one są za bardzo rozsiane i nic więcej nie dało się zrobić, bo zupełnie musieliby mi pociąć płuca i wtedy one by się zwyczajnie rozpadły. Niestety w szpitalu w Gliwicach już mi nie pomogą. Guz jest chemiooporny i nie zadziała na niego także immunoterapia. Usłyszałam, że powinnam pójść do psychiatry i nauczyć się żyć z chorobą, a nie ciągle myśleć o tym, co mam w płucach. I że z przerzutami można żyć 10 lat. A ja chcę jednak pożyć dłużej niż do 40-stki - żali się Agata.
Choć słowa lekarza nie napawały optymizmem, 28-latka postanowiła działać na własną rękę. Nie wierzyła, że nie da się jej wyleczyć. W końcu już rak pokonała raka. Agata zaczęła szperać w sieci I założyła grupę na Facebooku zrzeszającą ludzi, którzy też zmagają się z tym nowotworem. I wtedy przyszła nadzieja.
- To jest mało znany nowotwór. W szpitalu dopytywali mnie, co to jest? Jeden z lekarzy wpisywał przy mnie jego nazwę w Googla! Na szczęście znalazłam eksperta, który specjalizuje się w tego typu przypadkach. Musiałam szybko zebrać ok. 5 000 euro na badania Oncompassu, tj. badania genetyczno-molekularne nowotworu. Kiedy zbadali moje geny, okazało się, że jest lek, który wykazuje 70 proc. skuteczność w leczeniu tego mojego typu raka - cieszy się Bodakowska.
I wtedy nastąpiło kolejne zderzenie z brutalną rzeczywistością. Niestety Agata nie kwalifikuje się na refundację. Mamy tu pewien paradoks. Gdyby rak pierwotnie pojawił się w płucach, wówczas NFZ pokryłoby koszty leczenia, jednak ponieważ są to przerzuty, nie ma mowy o pomocy państwa.
- Niby niewielka różnica, ale dla mnie oznacza wyrok śmierci - przyznaje bezsilnie. - To przykre, że tak dzieje się w Polsce. I ostatnie wydarzenia pokazują, że to się nie zmieni… Lichocka sprzedała mi kopa! Ale staram się o tym nie myśleć i teraz przede wszystkim muszę skupić się na leczeniu.
Życie Agaty Bodakowskiej zostało wycenione na ponad 1,2 mln złotych.
- Bardzo dziękuję za dotychczasowe wsparcie, bo gdyby nie ludzie dobrej woli, to nie byłabym w stanie poddać się leczeniu. Jestem wdzięczna za każdą złotówkę! - dziękuje Agata. - Terapia może mnie szybko uratować, ale wtedy trzeba przyjmować 10 tabletek dziennie (to jest chemia ustna). A to oznacza 100 tys. miesięcznie za sam lek.
Dla przeciętnego 30-latka jest to suma nie do ogarnięcia. Dlatego Agata musi poprosić o pomoc.
- Obiecałam córce, że wyzdrowieję. Oprócz mnie nie ma nikogo, bo jej tata niedawno zrzekł się praw ojcowskich. Przestraszył się, że będzie musiał zająć się Zuzią, gdy coś mi się stanie… Jeśli umrę, ona zostanie zupełnie sama.
KLIKNIJ TUTAJ, aby pomóc Agacie.
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.