Szczepienia na COVID. Nie tylko lekarze zmagają się z hejtem w sieci. Ofiarą padają też farmaceuci
Pandemia koronawirusa oraz szczepienia przeciwko COVID-19 to tematy, które stały się pożywką dla hejterów. O mowie nienawiści adresowanej do lekarzy słyszy się już od kilku miesięcy. Teraz dołączyli do nich także farmaceuci. - Nie rozumiem, jak można nazywać kogoś mordercą albo doktorem Mengele, bo szczepi ludzi przeciwko COVID-19 - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie farmaceuta Łukasz Przewoźnik.
1. Hejt w środowisku medycznym
Lekarze od kilku miesięcy powtarzają, że stali się ofiarami hejtu. Są atakowani zwłaszcza w sieci. Na co dzień spotykają się nie tylko z pogardą i groźbami. O brutalnych atakach słownych, na łamach Wirtualnej Polski, niejednokrotnie wspominał m.in. prof. Krzysztof Simon, dr Bartosz Fiałek czy dr Łukasz Durajski. Ale najgłośniejszą sprawą była ta dotycząca dr. Tomasza Karaudy, pulmonologa z Łodzi. Medyk notorycznie dostawał pogróżki o śmierci swojej i bliskich. Zagrożenie było tak duże, że lekarz otrzymał ochronę policji.
Ofiarami mowy nienawiści padają także inni lekarze, którzy popularyzują wiedzę na temat COVID-19 w mediach.
- Każdy z nas doświadczył przemocy – fizycznej lub psychicznej. Przykładem są pracownicy punktu szczepień, który swego czasu szturmowali antyszczepionkowcy albo Anna Wardęga, która doświadczyła hejtu ze strony pacjentki. Ataki na punkty szczepień, czy próba podpalenia sanepidu w Zamościu to nie tylko hejt, to przekroczenie granicy, która pod żadnym względem nie może być przekraczana – mówi dr Łukasz Durajski, inicjator akcji #WyleczNienawiść, pediatra i konsultant WHO.
2. Farmaceuci dołączyli do grona hejtowanych
Okazuje się, że hejterzy suchej nitki nie pozostawiają też na farmaceutach. Jeden z nich - Łukasz Przewoźnik - podzielił się na Twitterze oszczerstwami, jakie przeczytał na swój temat, gdy pochwalił się, że zaszczepił już 300 osób przeciwko COVID-19.
"Kim jest taki człowiek? Nieukiem czy mordercą", "Znajdziemy cię!" – pisali w komentarzach anonimowi hejterzy.
Aluminiowe środowisko w pełnej krasie 🥰😇 Miód na moją duszę 😎@mgr_Waligorski @mgrFront @LittleNicky1988 @lpietrzak20 https://t.co/Bo0ovam0ZF pic.twitter.com/p7YHb01EjI
— Łukasz Przewoźnik (@repharmator) August 22, 2021
W rozmowie z WP abcZdrowie Łukasz Przewoźnik przyznaje, że z obawy przed nasileniem hejtu, początkowo wahał się, czy przyjąć zaproszenie do rozmowy i nagłaśniać całą sprawę w mediach.
- Zdecydowałem jednak, że trzeba o tym mówić, bo jak nie będziemy takich spraw nagłaśniać, to będzie oznaczało, że istnieje ogólne przyzwolenie na przemoc w sieci i zjawisko dalej będzie się nasilało – tłumaczy farmaceuta.
Anonimowość w sieci sprawia, że ludzie czują się bezkarni, a skala zjawiska jest naprawdę duża. Przewoźnik podkreśla, że z podobnymi atakami słownymi spotkali się także jego koledzy po fachu.
- Publikując ten post, przeczuwałem, że może spotkać się on z negatywnym odbiorem. Od jakiegoś czasu prowadzę konto na Twitterze i wiem, że z podobnym hejtem mieli do czynienia moi koledzy. Tak naprawdę na każdy post dotyczący szczepionek większość reakcji jest negatywna. Nie rozumiem, jak można nazywać kogoś mordercą albo doktorem Mengele, bo szczepi ludzi przeciwko COVID-19. Tym bardziej, że szczepienia nie są obowiązkowe i nikt nikogo na siłę do nich nie zmusza – podkreśla farmaceuta.
- Odnoszę wrażenie, że wiele osób zakłada fałszywe konta w mediach społecznościowych tylko po to, by siać propagandę antyszczepionkową i atakować tych, którzy szczepionki propagują – dodaje.
3. Droga od słowa do czynu jest krótka
Jak farmaceuta radzi sobie z hejtem wynikającym z przekonywania do szczepień?
- Na ten moment nie podjąłem jeszcze kroków prawnych, bo staram się do tych ataków słownych podchodzić z dystansem. Zdarza mi się jedynie banować takie osoby. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę z tego, że hejt jest na razie tylko słowny, to w przypadku antyszczepionkowców droga od słowa do czynu jest krótka – podkreśla Przewoźnik.
Farmaceuta dodaje, że niechęć wielu ludzi do szczepień wynika m.in. z tego, że kampania rządu dotycząca szczepień została na samym początku zlekceważona i nie przygotowano jej rzetelnie.
- Sposób przekazywania informacji wzbudził wątpliwości wielu osób i może gdyby zrobiono to dobrze od początku, skala zjawiska byłaby dzisiaj mniejsza. Zaniechano także edukację w tym temacie – twierdzi Przewoźnik.
4. Państwo polskie bezradne wobec hejtu
Jak podkreśla Przewoźnik, choć zjawisko hejtu w Polsce rośnie z dnia na dzień, nie zostały wprowadzone żadne regulacje prawne, które pozwoliłyby karać osoby dopuszczające się gróźb i oszczerstw. Nie ściga się sprawców i przymyka oko na werbalną agresję.
Przykładowo w Niemczech obowiązują bardzo surowe reguły dotyczące hejtu w sieci. Obejmują one zniesławienia, pomówienia, publiczne podżeganie do popełnienia przestępstwa i groźby przemocy – w niektórych przypadkach winnym grozi więzienie.
Obecnie trwają tam również prace nad projektem, który będzie zobowiązywał portale społecznościowe do usuwania oszczerczych postów i gróźb. Zaniedbanie tego wymogu może skutkować karą finansową w wysokości nawet do 50 milionów euro.
- W naszym kraju nie funkcjonują żadne zasady, które ograniczałyby hejt. Przykładowo na Twitterze nie ma żadnej kontroli treści, które są publikowane w komentarzach. Rozwiązania prawne czy ściganie hejterów leży u nas na łopatkach – podsumowuje Przewoźnik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.