Nie wystarczy chcieć żyć zdrowo, trzeba jeszcze mieć jak. A co, jeśli cię nie stać?
Zdrowie to przywilej. – Wszyscy mamy potencjał do zdrowia, ale nie wszyscy mamy równe zasoby, żeby ten potencjał uruchomić – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr Patrycja Stawiarska, psycholożka zdrowia i jakości życia z Uniwersytetu SWPS.
Ewa Podsiadły-Natorska, WP abcZdrowie: Czy naprawdę nie wszyscy mają równy dostęp do zdrowia? Mam na myśli głównie kobiety, osoby mieszkające w mniejszych miejscowościach, z niepełnosprawnościami czy o niższych dochodach.
Dr Patrycja Stawiarska: Jeśli mówimy o zdrowiu jako o przywileju, to warto zacząć od tego, jak w ogóle je rozumiemy. W psychologii zdrowie postrzega się jako dyspozycję. Oznacza to, że nie jest traktowane jedynie jako brak choroby, ale jako potencjał czy wewnętrzna zdolność do osiągnięcia optymalnego funkcjonowania na poziomie biologicznym, psychicznym, społecznym, a nawet duchowym.
Nie chcą się leczyć, boją się. Psycholożka o problemach Polaków
Brzmi poważnie. Każdy z nas ma w sobie taki potencjał?
Tak, choć nie każdy ma takie same możliwości, aby go uruchomić.
Od czego to zależy?
Od zasobów, jakimi dysponujemy – finansowych, czasowych, edukacyjnych, społecznych, które wpływają na nasze szanse w obszarze zdrowia. To, czy ktoś był wychowywany w środowisku, które promowało zdrowe nawyki, czy miał dostęp do edukacji zdrowotnej, czy może liczyć na wsparcie bliskich – to wszystko sprawia, że niektórzy mają po prostu łatwiej.
Czyli zdrowie jest potencjalnie dostępne dla wszystkich, ale nie wszyscy mają narzędzia, aby z tego skorzystać?
Dokładnie. Weźmy np. kobietę z małej miejscowości, która chciałaby wykonać mammografię. Słyszy, że jest taka możliwość, ale badanie odbywa się daleko, a ona nie ma czym dojechać, nie wie, jak to zorganizować, nikt jej nie podwiezie. Ta kobieta może też nie mieć świadomości, jak to badanie jest istotne – bo nikt jej tego nie powiedział. I choć formalnie dostęp do niego istnieje, to realnie jest on utrudniony.
Do tego dochodzi ważna kwestia: kobiety często stawiają siebie na końcu listy potrzeb. Nawet jeśli mają możliwość zadbania o własne zdrowie, to tego nie robią. Głównie z braku czasu oraz siły.
To bardzo trafna obserwacja. Kobiety często łączą wiele ról – są matkami, pracują zawodowo, prowadzą dom. Wciąż rzadko zdarza się, że mogą skupić się wyłącznie na opiece nad dziećmi. Ale problemem nie zawsze jest brak czasu sam w sobie – raczej sposób, w jaki ten czas postrzegamy i nim zarządzamy. Fakt, że kobieta nie idzie na badania, często nie wynika z niewiedzy, bo jednak świadomość zdrowotna wśród kobiet zdecydowanie rośnie. Problemem są raczej ograniczone zasoby: brak wsparcia, brak przestrzeni, przeciążenie obowiązkami. I brak adekwatnej edukacji, która byłaby dobrze dopasowana do potrzeb różnych grup społecznych.
A można żyć zdrowo bez pieniędzy? Może to stereotyp, że zdrowie kosztuje?
Trudne pytanie. Nie chciałabym powiedzieć, że bez pieniędzy nie da się zadbać o zdrowie, bo oczywiście się da, jednak staje się to trudniejsze. Generalnie mniej przeszkód to mniej frustracji. A kiedy tych barier jest dużo – finansowych, organizacyjnych, systemowych – człowiek się wypala. Robi się spirala strat: tu coś trzeba opłacić, tam długo czekać, gdzie indziej znów przeszkoda. Wymaga to ogromnej siły, determinacji i samoświadomości.
Z drugiej strony same pieniądze też nie gwarantują zdrowia. Można je mieć, ale nie mieć wiedzy, motywacji ani wsparcia. To wszystko naczynia połączone.
Wokół zdrowego stylu życia narosło sporo mitów – że zdrowe jedzenie jest drogie, siłownia kosztuje itd. Jak bardzo takie przekonania nas blokują?
Nie jest tajemnicą, że nastawienie ma ogromne znaczenie. Jeśli uważam, że aktywność fizyczna jest ważna, to znajdę sposób, aby ją praktykować – pójdę pobiegać, wybiorę się na miejską siłownię, poćwiczę w domu. Nie trzeba od razu kupować drogiego karnetu. Znowu kluczowa jest świadomość i to, co wynosimy z domu rodzinnego.
W psychologii zdrowia mówimy o stylu życia związanym ze zdrowiem. W dużej mierze kształtuje go środowisko wychowawcze – to, czy wspólnie jemy posiłki, mówimy o ich wartościach odżywczych, spędzamy aktywnie czas. Zostaje to z nami na całe życie. Jednak żeby zrealizować taki styl życia w dorosłości, szczególnie jeśli ma się np. trójkę małych dzieci, znów potrzebne są zasoby: ktoś, kto pomoże, kto zapewni nam chwilę wytchnienia. To się zazębia. Mając zasoby, łatwiej zdobywać kolejne.
Stereotypy oraz mity wydają się szczególnie niebezpieczne dla osób, które już czują się bezradne.
Zdecydowanie. Stereotyp "żeby być zdrowym, trzeba mieć pieniądze" w przypadku niektórych osób może być wręcz paraliżujący. Jeśli ktoś ma poczucie niskiej skuteczności i sprawczości, nie wierzy, że mu się uda, a jednocześnie widzi wiele przeszkód – to taki stereotyp tylko pogłębi jego bezradność. Są jednak osoby, które coraz częściej postrzegają zdrowie jako coś bardzo osobistego. Podejmują praktyki takie jak joga, mindfulness, medytacja. Są to świadome decyzje, choć – nie ukrywajmy – zwykle stoją za nimi również wspomniane wielokrotnie zasoby: czas, wiedza, pieniądze.
A co z planowanym wprowadzeniem do szkół nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej? Pokłada w nim pani nadzieję?
Wszystko zależy od tego, jak ten przedmiot będzie realizowany w praktyce, bo same założenia nie wystarczą. Poza tym edukację zdrowotną trzeba zacząć bardzo wcześnie – już w przedszkolu, przez zabawę, gry, naturalne wplatanie wiedzy o zdrowiu w codzienne życie.
Do tego z kolei potrzeba zespołów interdyscyplinarnych, tzn. ludzi rozumiejących mechanizmy biologiczne, psychologiczne i społeczne. Widzę w tym miejsce dla lekarzy, psychologów, socjologów. I nie wyobrażam sobie edukacji zdrowotnej bez elementu edukacji seksualnej. Kluczowe będzie też dotarcie do dzieci i młodzieży odpowiednim językiem i w odpowiedni sposób. Żyjemy w zupełnie innych czasach niż 20–30 lat temu. Dziś młodzi ludzie korzystają z innych kanałów komunikacji, musimy więc wiedzieć, jak do nich trafić.
No i trzeba pamiętać, że dzieci uczą chyba przede wszystkim w domu.
Tak, edukacja dzieci zaczyna się od edukacji ich rodziców. Jeśli w domu przekaz jest niespójny ze szkolnym, dziecko żyje w dwóch światach. Dlatego to ogromne wyzwanie, ale również szansa. Dobrze, że w ogóle podjęto ten temat, tylko musimy mieć świadomość, że psychoedukacja nie działa z dnia na dzień – to proces długofalowy, wymagający cierpliwości i systematyczności.
Rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Dr Patrycja Stawiarska – psycholożka z Zakładu Psychologii Klinicznej i Zdrowia, Wydziału Psychologii w Katowicach Uniwersytetu SWPS. Specjalizuje się w psychologii zdrowia i jakości życia. Interesuje się problematyką funkcjonowania człowieka w sytuacji stresu zawodowego, wypalenia zawodowego, zagrożenia utratą zdrowia i w sytuacji doświadczania choroby, a także promocją zdrowia i prewencją zaburzeń w teorii i praktyce.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.