"Opieramy się o ściany, chodzimy na rzęsach". Ratownik medyczny mówi o przeciążeniu systemu
Służba zdrowia jest na granicy wytrzymałości. Przeciążeni są lekarze, pielęgniarki, ratownicy, diagności. Na każdym kroku widać, że zbliżamy się do punktu krytycznego. Dodowem na to są dziesiątki zdjęć, jakie medycy wrzucają do sieci. Tak jak Paweł Oskwarek, ratownik medyczny.
1. Zdjęcie ratownika
WP abcZdrowie: Panie Pawle, kto jest na fotografii, którą wrzucił pan do sieci?
Paweł Oskwarek: - Medyk.
Tak to teraz wygląda?
- Tak. Już się do tego przyzwyczailiśmy. Dzielimy się między sobą tym miejscem na choćby chwilowy odpoczynek, bo sytuacja jest ciężka.
Czyli służba zdrowia w Polsce upada?
- Moim zdaniem system już upadł. Patrząc na to, jak długo musimy czekać, by oddać pacjenta do szpitala, jak długo musimy w ogóle szukać wolnego miejsca, obserwując jak to wszystko wygląda od środka, śmiało mogę powiedzieć, że nie ma już czasu na półśrodki.
Rozmawiamy w czasie, gdy jest pan na kwarantannie. Jak to się stało?
- Mój kolega z zespołu jest dodatni. Jeździłem z nim i stąd taka decyzja sanepidu. Ale to nie nowość. Z każdym dniem ratowników będzie coraz mniej. I nie dlatego, że nie chcą pracować. Po prostu się zarażamy. Z dnia na dzień ratowników jest coraz mniej, bo albo chorują, albo odbywają kwarantannę.
Będzie tylko gorzej?
- Czasami czuję, jakby to była schodząca lawina, która zmiata wszystko, co napotka na drodze. W mojej stacji jakiś czas temu zachorowała 1 osoba, a 3, które miały z nią kontakt, poszły na kwarantannę. Grafik się posypał. Po jakimś czasie kolejne 3 osoby zachorowały i kolejne kilka poszło na izolację. Pracujących osób jest coraz mniej.
Najgorsze jest to, że ratownikom, pielęgniarkom i lekarzom nie wykonuje się przesiewowych testów. Mamy do nich ograniczony dostęp, brakuje szybkiej ścieżki do testów, a to skracałoby kwarantannę. Po drugim teście ujemnym medyk mógłby wrócić już do pracy. Teraz, jeśli chcemy się zbadać, musimy wykonać test na własny koszt.
A liczba wezwań rośnie.
- Jesteśmy bardzo przeciążeni. W mojej stacji średnia liczba wezwań i wyjazdów wzrosła o 30 proc. w porównaniu do czasów sprzed pandemii. Wcześniej było to ok. 8 wyjazdów dziennie, teraz jest 10-11. Z tym, że wyjazdy zespołów, które jadą do pacjentów z COVID-19, trwają dłużej, nawet kilka bądź kilkanaście godzin jeden. Bo przecież niewiele szpitali przyjmuje tych chorych, część nie ma miejsc, część każe czekać. Później dezynfekcja. Schodzi się.
Ile trwał pana najdłuższy dyżur?
- 48 godzin.
W czasie niego jest czas na odpoczynek?
- Jak pani widziała na załączonym zdjęciu. Wie pani, my wyczekujemy na zgłoszenia, bo chcemy ratować pacjentów. Ale to, co dzieje się wokół woła o pomstę do nieba. Siedząc w karetce "covidowej" w kombinezonach, bez możliwości zjedzenia, picia czy załatwienia potrzeb fizjologicznych, czasem przysypiamy.
Dzisiaj w sieci widziałam zdjęcie starszej pani, która leży na podłodze w izolatce. W szlafroku i masce. Sama. Czy powinniśmy się przyzwyczajać do takich obrazków?
- Niestety tak. Podobnie jak do fotografii zmęczonych, śpiących na karimacie ratowników. Myślę, że niejeden ratownik mógłby pokazać zdjęcie, gdy przysypia oparty o łóżko pacjenta, czekając aż szpital go przyjmie. Zdarza się, że bezsilnie opieramy się o ściany, chodzimy na rzęsach. Najgorzej, że na tym wszystkim tracą pacjenci. Ale dopóki nie otrzymamy przesiewowych testów w kierunku koronawirusa to wszystko niestety będzie normą.
Tak jak mówiłem. Dobrze już było. Teraz jesteśmy w środku walki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także:
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.