"Produkujemy inwalidów". Choruje 4 mln Polaków, a nie umiemy jej leczyć
Leki na cukrzycę biją rekordy aptecznej refundacji, niestety wielu chorych nadal jest skazanych na kalectwo, a nawet przedwczesną śmierć. Co trzeci umiera w ciągu roku po amputacji. - Pacjent po amputacji nogi jest zostawiony sam sobie. Czuję żal i złość - nie kryje emocji pani Monika, której ojciec zmarł zaledwie pół roku po takiej operacji.
W tym artykule:
Miliardy na leczenie cukrzycy
Na cukrzycę już chorują nawet 4 miliony Polaków, a lekarze alarmują, że pacjentów przybywa w galopującym tempie.
Leczenie tej niezwykle groźnej choroby, która, prowadząc do poważnych powikłań, może skracać życie nawet o kilkanaście lat, pochłania miliardy złotych. Skalę problemu wyraźnie widać w aptekach. Najnowsze dane dotyczące refundacji aptecznej nie pozostawiają wątpliwości co do realnych kosztów, jakie powoduje cukrzyca.
"Największy koszt stanowią leki przeciwcukrzycowe (2,55 mld zł), z tego doustne: 1,17 mld, insuliny: 0,66 mld, paski: 0,4 mld i analogi GLP-1: 0,3 mld zł" - napisał w serwisie X Główny Inspektor Farmaceutyczny Łukasz Pietrzak, publikując dane dotyczące refundacji aptecznej za 2024 rok.
Cukrzyca to pięć różnych chorób
Tymczasem mimo tych astronomicznych wydatków, wielu chorych nadal nie ma właściwej opieki, co może prowadzić do kalectwa, a nawet przedwczesnej śmierci. Ta luka jest wyjątkowo dotkliwa dla pacjentów ze stopą cukrzycową.
O ich dramatycznej sytuacji pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Nawet z niewinnego zadrapania może się błyskawicznie rozwinąć rana, która kończy się amputacją palców, stopy albo nawet całej kończyny. Co więcej, wiek nie gra tu żadnej roli, bo do tak poważnych powikłań może dojść nawet przed 30-stką.
Lekarze szacują, że liczba amputacji wykonywanych w ciągu roku u takich chorych, oscyluje wokół 10 tysięcy. Według danych NFZ w ubiegłym roku wykonano ich dokładnie 8041, najwięcej w województwie śląskim - 1157 i mazowieckim - 949.
- Rozszerzamy refundację leków na cukrzycę i dobrze, bo takich chorych jest coraz więcej. To jednak nie oznacza, że problem powikłań cukrzycy mamy z głowy. Wręcz przeciwnie. Przez luki w systemie, chorzy ze stopą cukrzycową tracą nawet pół roku, które mogłyby ich uratować przed amputacją, a w konsekwencji także przed przedwczesną śmiercią - zwraca uwagę w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Aleksander Sieroń, konsultant krajowy w dziedzinie angiologii, specjalista prewencji amputacji, członek Europejskiego Towarzystwa Lekarzy Specjalistów Chorób Naczyń.
- Niestety ponura prawda jest taka, że "produkujemy" inwalidów, bo chorzy za późno trafiają do odpowiedniego specjalisty - podkreśla lekarz.
"Tata mógł żyć"
Co gorsze, w Polsce mamy bardzo wysoką śmiertelność pacjentów po amputacji. 30 proc. z nich umiera w pierwszym roku po takiej operacji, 50 proc. w ciągu trzech lat, a w ciągu pięciu lat nawet 70 proc.
- Pacjent po amputacji jest zostawiony sam sobie. Gdyby było inaczej, być może mój tata dzisiaj by żył - nie kryje emocji pani Monika, która skontaktowała się z naszą redakcją po publikacji tekstu o sytuacji chorych ze stopą cukrzycową.
Jej ojciec, który zmagał się z tym groźnym powikłaniem cukrzycy, zmarł zaledwie pół roku po amputacji nogi. U 75-latka doszło do ciężkiego zakażenia i sepsy.
- W głowie mi się nie mieści, że człowiek po tak poważnym zabiegu, nie ma kompleksowej opieki. Do taty przychodził co prawda lekarz rodzinny, ale przeoczył bardzo poważne kwestie i nie chodzi tu tylko o pielęgnację rany. Tata po amputacji zaczął tracić na wadze. Zmiany w diecie sprawiły, że zaczęło mu się regulować ciśnienie, ale nikomu nie przyszło do głowy, by to sprawdzić i zweryfikować dawki leków. Widziałam, że słabnie i się od nas "oddala", ale wzięłam to za rodzaj depresji - opowiada nam pani Monika.
- Kiedy skonsultowaliśmy się z psychiatrą, od razu odesłał nas do geriatry. Tata został natychmiast przyjęty na oddział, bo, jak usłyszeliśmy od lekarzy, miał tak obniżone ciśnienie, że to zagrażało życiu. Wizyty pielęgniarki, która miała kontrolować ranę po operacji, też niewiele dały. Infekcje się odnawiały, antybiotyki całkowicie wyjałowiły mu organizm - dodaje.
Ostatecznie w październiku ubiegłego roku, czyli dokładnie sześć miesięcy po amputacji, 75-latek znowu trafił do szpitala, tym razem już z sepsą.
- Wszystko potoczyło się błyskawicznie, zmarł w ciągu kilku dni. Kiedy o tym myślę, nadal czuję żal, ale też złość, że tak wymagającego pacjenta nikt tak naprawdę nie prowadzi. Tata był początkowo przerażony amputacją, ale kiedy zamówiliśmy mu protezę, zaczął myśleć pozytywnie, że będzie znowu niezależny. Niestety już tego nie doczekał - mówi nam pani Monika.
Wielomiesięczne opóźnienia
Prof. Sieroń zwraca uwagę, że pacjenci "tułając się" od lekarza do lekarza tracą czas, który w przypadku stopy cukrzycowej jest wyjątkowo cenny.
- W praktyce mamy taki schemat: pacjent próbuje leczyć się sam, potem idzie do lekarza rodzinnego, co też niewiele daje i potem z reguły od razu trafia do chirurga, który często nie podejmuje już próby leczenia rany, tylko kwalifikuje do amputacji - dodaje ekspert.
Dopiero na końcu tej układanki jest angiolog, do którego pacjent powinien trafić już na samym początku. Zdarza się też, że takiej konsultacji w ogóle nie ma.
- Zanim pacjent trafi do chirurga, powinien go bezwzględnie obejrzeć angiolog, by maksymalnie wykorzystać metody, które zapobiegają amputacji i ocenić stan chorego wielowymiarowo, pod względem diabetologicznym, endokrynologicznym oraz internistycznym - zaznacza prof. Sieroń.
Precyzuje, że można zastosować nie tylko leki na cukrzycę, ale leki na rozszerzenie naczyń, specjalne opatrunki i laserobarię. - Musimy mieć jednak na to czas, a kiedy pacjent trafia z wielomiesięcznym opóźnieniem, tego czasu już nie mamy - przyznaje lekarz.
- Miałem kilka dni temu taką pacjentkę, 58-latka, która przez siedem miesięcy chodziła od lekarza do lekarza, co niewiele dało, a doprowadziło do sytuacji, że rana była tak poważna, że noga była nie do odratowania. Tymczasem nasze badania pokazują, że 40 proc. pacjentów, którzy trafili do nas ze wskazaniem do amputacji, udało się uratować - dodaje lekarz.
Wskazuje, że konsultacja angiologa jest niezbędna również po amputacji, ale z tym jest taki sam problem, jak przed operacją, bo w całym kraju jest zaledwie kilka poradni angiologicznych.
Polskie Stowarzyszenie Diabetyków wskazuje nawet, że dzięki profilaktyce, a także leczeniu oszczędzającemu można byłoby uniknąć 75 proc. amputacji.
Przedwczesne amputacje
- Potwierdzenie tego, że wiele kwalifikacji do amputacji jest rzeczywiście przedwczesnych, widzimy na co dzień na naszym oddziale - podkreślał w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Piotr Liszkowski, diabetolog, specjalista w leczeniu stopy cukrzycowej ze Szpitala Powiatowego w Szamotułach.
Jego najmłodszy pacjent miał zaledwie 28 lat. - Kwalifikacja do amputacji powinna być decyzją szczególnie przemyślaną, bo skazuje pacjenta na kalectwo - zwracał uwagę lekarz.
Decydujący może być jednak czynnik ekonomiczny. - Nie każdy pacjent trafia do specjalistycznego ośrodka, który stara się leczyć tak, by uniknąć amputacji. W wielu szpitalach decydujący jest czynnik ekonomiczny, a amputacja jako procedura jest bardziej opłacalna - zauważył w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Grzegorz Dzida z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.
- W Polsce niestety mamy podstawowy problem: państwo nie płaci za prewencję, ale za chorobę, a to kompletnie mija się z logiką. Wystarczy porównać wydatki na medycynę prewencyjną, które w Polsce w przeliczeniu na pacjenta wynoszą 22 euro, a w Niemczech - ok. 450 euro. Trudno się więc dziwić, że Polska jest w europejskiej czołówce pod względem amputacji - podsumowuje prof. Sieroń.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródła
- WP abcZdrowie
- NFZ
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.