Trwa ładowanie...

Polacy uwielbiają tu wypoczywać. Ratowniczka: "To jest polskie jądro ciemności"

Ratowniczka zbiera środki na quad dla WOPR. W ten sposób chce spełnić ostatnią wole ukochanego
Ratowniczka zbiera środki na quad dla WOPR. W ten sposób chce spełnić ostatnią wole ukochanego (arch. prywatne)

- Nagminnie słyszymy: "My ze szwagrem w większych falach pływaliśmy i nic się nie stało" albo "Umiem pływać, jak mam grunt pod nogami". Bardzo często musimy ratować ludzi, którzy leżą sobie na materacu, nagle przychodzi fala i wpadają do wody, a materac odpływa - opowiada Magdalena Wierzcholska, wiceprezes pomorskiego WOPR. Ratowniczka prowadzi zbiórkę na zakup quada, który pomógłby im w pracy. - Mogę przejechać jakiś odcinek quadem w cztery minuty albo dobiec tam w 20 minut - to są minuty, od których zależy czyjeś życie - podkreśla ratowniczka.

spis treści

1. Siedem lat ratowali turystów we Władysławowie. To będzie pierwszy sezon bez niego

Przemek i Magdalena byli ratownikami na plaży we Władysławowie
Przemek i Magdalena byli ratownikami na plaży we Władysławowie (arch. prywatne)

Ratownicy dbający o bezpieczeństwo nadbałtyckich plaż właśnie przygotowują się do kolejnego sezonu. Wśród nich Magdalena Wierzcholska. Dla niej to będzie najtrudniejszy sezon w życiu. Pod koniec marca zmarł jej partner - też ratownik - 35-letni Przemek Regulski. Przez siedem lat wspólnie strzegli bezpieczeństwa turystów na plaży we Władysławowie.

Zobacz film: ""Wasze Zdrowie" - odc. 1"

- To będą pierwsze wakacje bez niego. Bardzo boję się tego sezonu, bo tu poznałam się z Przemkiem. Nikomu tak nie ufałam, jak jemu. Nie tylko dlatego, że byliśmy razem, ale też dlatego, że był najlepszym ratownikiem. Wiedziałam, że gdyby cokolwiek mi się stało w trakcie akcji na morzu, to Przemek zawsze mi pomoże. Nie mam już takiej zaufanej osoby na świecie - wspomina Magdalena Wierzcholska, wiceprezes pomorskiego WOPR, a prywatnie partnerka Przemka Regulskiego.

Magda i Przemek byli partnerami w życiu i w pracy
Magda i Przemek byli partnerami w życiu i w pracy (arch. prywatne)

Przemek wychował kilka pokoleń ratowników WOPR, bez niego plaża we Władysławowie nie będzie taka sama. Latami godził pracę na plaży z pracą w szpitalu. Zmarł nagle podczas dyżuru.

- Oboje bardzo czekaliśmy na ten sezon. Przemek poświęcił w zasadzie całe życie, żeby ratować innych, dlatego nie wyobrażałam sobie, żebym nie wróciła, chociaż wiem, że będzie bardzo ciężko, bo wszystko będzie mi przypominać o Przemku. Wiem, że przez te siedem lat dobrze mnie wyszkolił. Nie wyobrażam sobie, żeby tego nie wykorzystać, zwłaszcza że jest ogromny problem z ratownikami, nie ma chętnych do pracy - dodaje pani Magdalena.

2. Zamiast kwiatów na pogrzebie poprosiła o quada dla WOPR-u

Jeszcze na pogrzebie postanowiła, że przekuje osobistą tragedią w coś dobrego. Wie, że taka byłaby wola Przemka.

- Wiedziałam, że szkoda zmarnować pieniędzy na kwiaty i znicze, bo to Przemkowi już nic nie da. Dla niego WOPR to było wszystko, dlatego chciałam to wykorzystać na coś, co pomoże jego ukochanej organizacji. Na pogrzebie udało się uzbierać 10 tys. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby te środki przeznaczyć na quada dla WOPR-u województwa pomorskiego, bo wiem, z jakimi problemami borykają się ratownicy we Władysławowie - mówi Wierzcholska.

Z potrzeby serca od blisko trzech miesięcy prowadzi zbiórkę. Na zakup pojazdu brakuje jeszcze 40 tys. zł.

- Wiem, że czasy są ciężkie, ale to jest kwestia naszego bezpieczeństwa. Nad polskie morze wyjeżdża bardzo dużo ludzi, tym bardziej teraz. Co roku na plażach potrafi być nawet 60 tys. ludzi jednego dnia, a ratowników jest 30 na całą plażą - podkreśla ratowniczka.

- W ratownictwie każda minuta ma znaczenie. Mogą przejechać jakiś odcinek quadem w cztery minuty albo dobiec tam w 20 minut - to są minuty, od których zależy czyjeś życie. Bardzo bym chciała, żeby ten problem zauważyli właściciele kwater, hotelarze, turyści i zrozumieli, że jeżeli każdy wrzuci pięć złotych, to w kilka dni będziemy mieli taki sprzęt - dodaje.

Przemek Regulski mial 35 lat
Przemek Regulski mial 35 lat (arch. prywatne )

- Chciałabym, żeby ten quad był taką namacalna pamiątką po nim. Wierzę, że dzięki temu Przemek uratuje jeszcze wiele ludzi - mówi łamiącym głosem i dodaje, że za parę lat będzie przekazywać wszystko, czego nauczyła się od Przemka ich synkowi. Tadeusz niedawno skończył roczek.

- Od kiedy skończył trzy miesiące, chodzę z nim regularnie na zajęcia na basen. To jest dziecko, które czuje się wyśmienicie w wodzie, zresztą inaczej być nie mogło po takich rodzicach (śmiech). To jest moja największa radość teraz - przyznaje.

3. Pracują 61 dni, nie mają wolnego

Wierzcholska zauważa, że WOPR we Władysławowie nie jest wyjątkiem. W wielu ośrodkach brakuje sprzętu, ale przede wszystkim brakuje ludzi do pracy.

- W wakacje pracujemy 61 dni bez dnia przerwy, cały lipiec, cały sierpień, w każdych warunkach. To nie jest łatwa praca. Do tego trzeba dźwigać torby z ekwipunkiem ratowniczym, które ważą po 20 kg, więc to naprawdę jest ogromny wysiłek, już nie mówiąc o ryzyku. Dużym ułatwieniem byłby odpowiedni sprzęt, czyli quady i skutery wodne z platformą ratowniczą. Uważam, że taki skuter powinien być na każdym kąpielisku - na plażach zagranicznych to jest standard - przekonuje ratowniczka.

(arch. prywatne)

Wierzcholska przyznaje, że bardzo wiele zależy też od samych turystów i ich podejścia. Większość z nich traktuje ratowników jak wrogów, którzy psują im dobrą zabawę, a nie osoby, które dbają o ich bezpieczeństwo.

- Kiedyś ktoś bardzo trafnie określił Władysławowo jako jądro ciemności polskich kurortów nadmorskich. Niestety jest to prawda. Jest to pierwsza miejscowość nad morzem, do której docierają polscy turyści - opowiada Wierzcholska.

Wchodzenie do wody mimo zakazów, pływanie po alkoholu, zapominanie o dzieciach - to grzechy główne polskich plażowiczów.

- Nagminnie słyszymy: "My ze szwagrem w większych falach pływaliśmy i nic się nie stało" albo "Umiem pływać, jak mam grunt pod nogami". Bardzo często musimy ratować ludzi, którzy leżą sobie na materacu i nagle przyjdzie fala i wpadają do wody, a materac odpływa. Często są to osoby, które nawet nie umieją pływać. To nie jest jezioro, nigdy nie wiemy, w którym miejscu nie będzie gruntu, jak materac się zachowa - opowiada Wierzcholska.

4. Alkohol i parawaning. Dzieci gubią się w labiryncie

Nagminne jest też wchodzenie do wody mimo czerwonej flagi.

- Wtedy jest najwięcej akcji. My potrafimy ocenić morze, stwierdzić, czy woda jest bezpieczna i mimo tego, że wywieszamy czerwoną flagę, ludzie wchodzą do wody - podkreśla ratowniczka. Do tego bardzo często dochodzi alkohol. - Alkohol i pływanie te dwa słowa się wykluczają. Nie ma, że "jedno piwko", alkohol bywa bardzo zdradliwy, a niestety wchodzenie po alkoholu do wody, a nawet z alkoholem w dłoni to codzienność - alarmuje Wierzcholska.

Mimo że są ratownikami WOPR, mnóstwo ich akcji dotyczy lądu. Wiele osób godzinami praży się na słońcu, zapominać o nawodnieniu, o jedzeniu, a potem są fale zasłabnięć i omdleń. Nagminnym problem są też zaginięcia dzieci.

- Szukanie rodziców albo dzieci we Władysławowie w słoneczny dzień, kiedy na plaży są setki parawanów, to jest gros naszych akcji. Wystarczy, że rodzice na chwilę się odwrócą, a dziecko gubi się w labiryncie tych parawanów. To jest ogromny problem, bo kiedy powinniśmy zajmować się wodą, spędzamy czas na szukaniu rodziców. Jeśli mija pół godziny i nie udaje się ich znaleźć, wzywamy wsparcie policji - tłumaczy ratowniczka.

Przedstawicielka WOPR zwraca uwagę na to, że morze parawanów utrudnia ratownikom prace i wydłuża dotarcie do potrzebujących.

- Jak przez te wszystkie parawany pokonać trasę quadem? Będziemy musieli jechać wzdłuż brzegu, ale quadem i tak będzie szybciej. Zwłaszcza że jeżeli ktoś zasłabnie, to bierzemy ze sobą torbę ważącą 20 kilo - przypomina. - Parawany mają dawać ochronę przed wiatrem, ale obecnie to jest raczej atrybut grodzenia się przez Polaków. Już kiedy zaczynamy rozstawiać sprzęt od 8.15, widzimy te "porezerwowane kwatery", jak na to mówimy, ktoś już w pierwszej linii brzegowej rozstawia parawan i potem idzie na śniadanie. Bywa, że nawet do nas mają pretensję, jeśli ktoś im przesunął ten parawan, że nie pilnowaliśmy - przyznaje ratowniczka WOPR.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze