Szał na chińskie kosmetyki. Kosmetolog: Mogą jedynie zaszkodzić
Tanie kosmetyki z Chin kuszą ceną, estetyką "inspirowaną" droższymi hitami sprzedażowymi i stale robią furorę w mediach społecznościowych. Niestety, klientki wydają się być zupełnie głuche na niepokojące doniesienia naukowców i apele kosmetologów. - Te produkty to zwykły syf, który raczej na pewno nie pomoże, a może jedynie zaszkodzić - ostrzega kosmetolożka Katarzyna Klate-Stępniewska.
W tym artykule:
Szkodliwe kosmetyki z Chin
W ostatnich latach chińskie platformy sprzedażowe, takie jak Shein czy Temu, szturmem podbiły europejski rynek, oferując nie tylko odzież i akcesoria, ale również całą gamę produktów kosmetycznych. Przyciągają one klientów atrakcyjną ceną, modnym designem, często nawiązującym do popularnych filmowych franczyz (obecnie trendują "Harry Potter" czy "Czarnoksiężnik z Krainy Oz"), i szybkim dostępem do nowości. Ich składy czy sposób produkcji u wielu nie wzbudzają refleksji. A może powinny?
Organizacje zajmujące się ochroną konsumentów oraz środowiska, w tym Greenpeace, od lat biją na alarm w sprawie bezpieczeństwa kosmetyków produkowanych masowo w Azji. W głośnym raporcie z 2022 roku organizacja przebadała 47 produktów (głównie odzieży) marki Shein i odkryła, że prawie połowa z nich zawierała niebezpieczne stężenia szkodliwych substancji chemicznych - m.in. ołowiu, ftalanów, formaldehydu czy kadmu.
Jak związki tego typu wpływają na organizm? Są toksyczne dla układu nerwowego, hormonalnego i rozrodczego, a długotrwałe narażenie na ich działanie może prowadzić do bardzo poważnych schorzeń.
- Mamy więc 50-proc. ryzyko, że zamawiając kosmetyki z Chin, trafimy na takie, których szkodliwość będzie znacząca dla funkcjonowania organizmu. Tymczasem zainteresowanie tymi produktami jest tak duże, że według wyliczeń Greenpeace ich używanie jest odpowiedzialne za znaczące podniesienie się ilości substancji toksycznych w Europie. Zagrażają więc nie tylko osobom, które nierozważnie z nich korzystają, ale także wszystkim innym - powiedziała w swoim filmie na YouTube Anna Gemma, blogerka, która namawia do rezygnacji z produktów fast fashion i śledzi niepokojące trendy w branży odzieżowej i e-commerce.
"Nie podlegają żadnym testom ani kontrolom"
Analizę składów wykonała również grupa polskich naukowców z Gdańska. W pracy naukowej "Determination of heavy metals in eyeshadows from China", którą opublikowano w czasopiśmie "Monatshefte für Chemie – Chemical Monthly", badacze porównali składy palet cieni do powiek popularnych marek Urban Decay i Maybelline oraz ich chińskich "odpowiedników", sprzedawanych w do złudzenia podobnych opakowaniach.
"Obecnie w mediach społecznościowych obserwuje się silną tendencję do promowania prestiżowych i drogich kosmetyków, takich jak cienie do powiek (...). Istnieje jednak wiele grup społecznych, których sytuacja finansowa nie pozwala na zakup drogich, oryginalnych produktów. Coraz popularniejszą alternatywą jest obecnie, kupowanie takich kosmetyków u chińskich sprzedawców internetowych. Takie produkty wyglądają jak oryginalne, ale można je nabyć w znacznie niższej cenie. Ponieważ są zamawiane przez osoby prywatne i nie są wprowadzane do obrotu zgodnie z obowiązującym prawem, nie podlegają żadnym testom ani kontrolom. Ponadto tego typu produkty nie zawierają informacji o składzie chemicznym, które są wymagane w Unii Europejskiej zgodnie z Międzynarodową Nomenklaturą Składników Kosmetycznych (INCI)" - czytamy w pracy.
Jak wykazali badacze, "zawartość metali ciężkich w badanych cieniach do powiek przekracza dopuszczalne wartości określone w przepisach UE". Składnikiem o najwyższym stężeniu był ołów, reszta została wykryta w "relatywnie niedużych stężeniach". Naukowcy podkreślają jednak, że "nie można wykluczyć, że ich obecność będzie miała negatywny wpływ na zdrowie użytkownika".
Co więcej, w pracy zaznaczono również, że "toksyczność substancji lub pierwiastka obecnego w produkcie kosmetycznym zależy nie tylko od jego postaci lub stężenia, ale także od miejsca aplikacji. W przypadku kosmetyków kolorowych, stosowanych na powieki, rzęsy czy brwi, stwarza to możliwość łatwej penetracji przez cienką i wrażliwą skórę do układu limfatycznego".
Internautkom regularnie zdarza się argumentować, że wiele produktów ma już obecnie podane składy. Rzecz w tym, że nie muszą one odpowiadać rzeczywistości.
"Tam składy raczej nijak się nie mają do tego, co faktycznie jest w środku. Na aliexpressowych już pokazywali stężenia metali ciężkich, jakichś syfów i mieszanie między szczurami w garażu, tu raczej wiele się to nie różni. Można kupić tanie i dobre kosmetyki w Unii Europejskiej, które są bezpieczne i obowiązują je jakiekolwiek regulacje prawne" - napisała na grupie "Twarzing" na Facebooku kosmetolożka Zuzanna Panuszewska, jednocześnie ekspertka i administratorka grupy.
Słusznie podkreśliła również, że znalezienie bezpiecznych, dobrych jakościowo kosmetyków z rodzimego, europejskiego rynku w podobnych cenach jest jak najbardziej możliwe. A jednak cena połączona z inspiracją produktem "oryginalnym", o wiele droższym, jest tu przysłowiową dźwignią handlu.
Klientki na potęgę kupują chińskie kosmetyki
O tym, że czar kosmetyków z chińskich platform nadal działa na konsumentki, mimo coraz większej ilości niepokojących informacji na ich temat, mówi w rozmowie z WP abcZdrowie kosmetolożka Katarzyna Klate-Stępniewska.
- Często rozmawiam z klientkami o tym, czego używają. Kosmetyki z platform, takich jak Shein czy Temu, często pojawiają się w tych rozmowach, dziewczyny kupują je na potęgę. W zeszłym sezonie furorę robiły "gumowe" maski z ampułką inspirowane hitem koreańskiej marki. To nie są tanie produkty, jedna sztuka kosztuje ok. 50-60 zł. Dziewczyny masowo rzuciły się więc na chińskie podróbki, wierząc, że uzyskają ten sam efekt - przywołuje.
- Absurdem jest kłaść na twarz coś, co mogło nie być nawet przebadane, w szczególności pielęgnację, która wchłania się w skórę i regularnie "siedzi na niej" kilka-kilkanaście godzin – dodaje.
- Trzeba stale edukować klientki, że te produkty to zwykły syf, który raczej na pewno nie pomoże, a może jedynie zaszkodzić. Nie mamy żadnej wiarygodnej informacji na temat substancji aktywnych, ich stężenia, nie ma certyfikatów.
Do czego może to doprowadzić w praktyce? Do podrażnień, pogorszenia stanu cery, reakcji alergicznych, wystąpienia chorób dermatologicznych. To w najbardziej bezpośrednim ujęciu. Potencjalne działanie długoterminowe jest, póki co spekulacją, ale istnieją już prace naukowe wykazujące dalekosiężny wpływ regularnego kontaktu z metalami ciężkimi.
Mimo to, internautki i fanki chińskich marek potrafią kłócić się w mediach społecznościowych, że "wszystkie kosmetyki produkowane są na tych samych fabrykach w ten sam sposób".
- To bzdura. Kosmetyki produkowane i sprzedawane na terenie UE muszą spełniać restrykcyjne wymogi, które są stale zaostrzane - podkreśla kosmetolożka.
Na początku sierpnia zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do polskiego oddziału firmy Shein - dystrybutora i sprzedawcy zarówno odzieży, jak i produktów kosmetycznych (m.in. marki Sheglam). Odpowiedź otrzymaliśmy dopiero po publikacji artykułu.
"Zdobycie i utrzymanie zaufania naszych klientów jest dla nas sprawą najwyższej wagi i dokładamy wszelkich starań, aby oferowane przez nas produkty były bezpieczne i zgodne z normami. Wszyscy nasi dostawcy są zobowiązani do przestrzegania kodeksu postępowania SHEIN oraz rygorystycznych norm bezpieczeństwa, a także muszą przestrzegać odpowiednich przepisów i regulacji obowiązujących na rynkach, na których działamy. Aby wzmocnić nasze zaangażowanie w kwestie bezpieczeństwa, tylko w tym roku inwestujemy 15 milionów dolarów w inicjatywy związane z bezpieczeństwem i zgodnością produktów, w tym 2,5 miliona testów bezpieczeństwa i jakości produktów - co stanowi wzrost o 25 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym" - czytamy w oświadczeniu.
Firma podkreśla także, że "w przypadku stwierdzenia niezgodności podejmuje natychmiastowe działania w celu ochrony naszych klientów, które mogą obejmować usunięcie dostawcy z naszej platformy. Od momentu uruchomienia platformy marketplace dla zewnętrznych dostawców usunęliśmy ponad 500 sprzedawców za nieprzestrzeganie naszych zasad i standardów".
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła:
Świerczek L. et al, "Determination of heavy metals in eyeshadows from China", 2019, Chemical Monthly,
"Taking the shine off SHEIN: Hazardous chemicals in SHEIN products break EU regulations, new report finds", 2022, Greenpeace.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.