Traktujmy psychosomatyków poważnie

Materiał prasowy: Prószyński Media

Traktujmy psychosomatyków poważnieTraktujmy psychosomatyków poważnie
Źródło zdjęć: © materiał partnera

Fragment książki:

Telefon zadzwonił jak zwykle w złym momencie. To był jeden z niewielu wolnych dni od pracy, w planach miałam zakupy i włoską kawę. Spojrzałam na ekran smartfona. Nieznany numer wzbudził moją ciekawość. Odebrać czy nie odbierać? A jeśli to ważne? Ciekawość wzięła górę.

W słuchawce usłyszałam głos mężczyzny. Powołał się na wspólnego znajomego i poprosił o wyznaczenie terminu wizyty. Podałam mu numer infolinii naszej kliniki i wróciłam do cotygodniowego resetu. Na liście małych przyjemności znalazły się puder i szminka. Pamiętam, że jako młoda lekarka po wyjeździe z Polski do Niemiec byłam zaskoczona, spotykając na kongresach lekarki w wersji sauté. Z drugiej strony, mój profesjonalny makijaż z karminowymi ustami też musiał być dla nich zaskoczeniem. Dopiero po pewnym czasie mieszkania we Frankfurcie nad Menem dowiedziałam się, że zawód lekarza ma wysoki status społeczny w Niemczech, a makijaż odbiera mu powagę. Wychowana w innej kulturze nigdy nie pogodziłam się z opinią, że powinnam iść do pracy jak mnie Pan Bóg stworzył. I każdego dnia rano przed pracą nakładałam makijaż. Z ręką na sercu muszę przyznać, że nigdy nie przeszkodziło mi to w sumiennym wykonywaniu zawodu, a tym bardziej nie odebrało autorytetu lekarza.

Kiedy w perfumerii testowałam kolejną szminkę, telefon zadzwonił ponownie. Znowu nieznany numer. – Pani doktor, przepraszam, że znowu niepokoję, ale powiedziano mi, że najbliższy wolny termin przypada za dwa miesiące. Nie mogę tyle czekać, potrzebuję pomocy jak najszybciej, na cito. Jestem wykończony. – Głos mężczyzny brzmiał na tyle przekonująco, że postanowiłam przyjść następnego dnia wcześniej do pracy i go przyjąć.

Kiedy weszłam do kliniki, w poczekalni panowała kompletna cisza, nie było jeszcze pacjentów ani recepcjonistek. Na końcu korytarza zobaczyłam mężczyznę około czterdziestki.

W gabinecie bez wstępów przeszedł do opisu swoich dolegliwości. Tryskał energią, a właściwie buzowała w nim adrenalina. Opowiadał, że dużo pracuje, jest ciągle w trasie, między jednym check-inem a drugim. Na szczęście trzymał się Europy i nie zmieniał stref czasowych – jet lagi mogłyby rozregulować zależną od zegara dobowego grę hormonów. Co dokładnie dolegało nieznajomemu? Od trzech miesięcy pan Tomek doświadczał objawów, które pasowały do licznych niezależnych chorób. Był u wielu specjalistów, przy czym ostatni z nich wystawił mu skierowanie do psychiatry.

– Pani doktor, na słowo psychiatra dostałem szewskiej pasji. Nie wytrzymałem i wygarnąłem mu, że lekarza od wariatów nie potrzebuję, a potem trzasnąłem drzwiami – opowiadał.

„Nieźle się zaczyna”, pomyślałam, ciesząc się, że klinika świeci pustkami. W trakcie dalszego monologu pacjenta zaczęłam go „czytać”. Miałam przed sobą człowieka sukcesu, który opowiadał absurdalne rzeczy. Doskonale rozumiał zawikłane problemy z dziedziny matematyki i fizyki kwantowej, ale w kwestii samoświadomości własnego ciała był dyletantem. Potrafił porywać słuchaczy podczas TED Talks, a dostawał ataków paniki na widok sprzątaczki z mopem. Głęboko wierzył, że jest uczulony na bakterie czyhające w ścierce. Nie mógł spać we własnym domu ze względu na chemikalia, a konkretnie SVOC znajdujące się w nowych meblach. Dodam, że wszystkie pochodziły z recyklingu. Na widok psa sąsiada oddalonego od niego o pięćdziesiąt metrów dostawał na całym ciele czerwonych plam, które znikały zaraz po wejściu do biura. Podczas niedzielnych mszy, do których zmuszała go żona, miał kołatanie serca i brakowało mu tchu. Winne były kościoły, nazywane przez niego siedliskiem grzybów, pleśni i roztoczy. Chociaż testy alergiczne z krwi na alergeny wziewne i pokarmowe wyszły negatywnie, pacjent był przekonany, że jest alergikiem, i zastanawiał się nad diagnostyką molekularną. Co mówiła mi intuicja? Miałam przed sobą przebadany od A do Z i zdrowy jak ryba wrak człowieka, który zaprzeczał wszystkim znakom na ziemi i niebie, mówiącym, że jest psychosomatykiem.

– Muszę mieć na coś alergię… – rozważał na głos. – Może to molekuły pleśni i drożdży albo roztocze kurzu domowego? Lekarze mówią, że jestem zdrowy, ale życie temu przeczy. – Po wypowiedzeniu ostatnich słów pochylił się i ukrył twarz w dłoniach. Był tak przygnębiony, że zrobiło mi się go żal. – Panie Tomku, pan jest wyczerpany fizycznie i psychicznie. A jak u pana z seksem? – zapytałam niespodziewanie. Trochę zaskoczony odpowiedział pytaniem: – A czy widziała pani kiedyś mężczyznę w rozsypce, który chce się kochać? – Ma pan rację, nie widziałam. Ale co wspólnego ma seks z alergią? Alergia nie przeszkadza w seksie, ale psychosomatyka już tak. – Tak? A to dlaczego? – Czy wie pan, skąd w ogóle wziął się termin psychosomatyka? To połączenie dwóch słów z języka greckiego: psyche i soma, czyli dusza i ciało. W mitologii greckiej Psyche była boginią uosabiająca duszę ludzką. Jej piękność przyprawiała o szybsze bicie serca wszystkich mężczyzn i wzbudzała zazdrość wszystkich kobiet. Zwłaszcza Afrodyty, która nakazała Erosowi, żeby rozkochał Psyche w najbrzydszym z mężczyzn. Skrzydlaty bóg miłości i namiętności seksualnej sam jednak padł ofiarą strzały Amora. Związkowi miłości i duszy zawdzięczamy Hedone, boginię przyjemności i rozkoszy. W starożytności termin „psychika” odnosił się do rodzaju energii lub siły życiowej jednostki, która za życia była połączona z ciałem, a oddzielała się od niego po śmierci. W religii to koncepcja, która obowiązuje do dzisiaj. Święty Tomasz z Akwinu, jeden z największych myślicieli chrześcijańskich, twierdził, że dusza jest formą ciała. Jego zdaniem umożliwia ona człowiekowi spełnianie wszystkich funkcji istoty żywej: wegetatywnych i zmysłowych. Pozwoli pan, że zacytuję fragment Sumy teologicznej: „Ludzkie ciało jest w sposób naturalny złączone z rozumną duszą, swoją formą substancjalną i poruszycielem. Jako forma substancjalna dusza daje ciału życie i pozostałe właściwości przynależne jedynie człowiekowi. Jako poruszyciel dusza używa ciała niczym instrumentu”. Po latach koncepcja duszy została przez psychologię zdefiniowana na nowo jako zespół ludzkich zdolności jednostki, obejmujący procesy świadome i nieświadome.

Pana Tomka z mojego krótkiego wykładu zainteresowało tylko jedno.

– To dusza była żoną miłości? – zapytał. – Wie pani, że do mężczyzn taki mariaż pasuje. Kiedy dusza płacze, to strzała Amora nic nie wskóra. – Wydaje mi się, panie Tomku, że to kobiety częściej niż mężczyźni z erosem łączą psyche. Jeden z moich pacjentów, który zresztą po latach został bliskim przyjacielem, Janusz Leon Wiśniewski, autor Samotności w sieci, napisał: „Kobieta, żeby pójść do łóżka z mężczyzną, potrzebuje bliskości, zaufania i poczucia więzi. Mężczyzna – przeważnie – potrzebuje tylko miejsca”. – Nie będę adwokatem diabła, zwłaszcza że Janusz Leon Wiśniewski zawodowo jest mi bliski. To matematyczny umysł. – Tak, i podobnie jak pan był pracoholikiem, o czym mówił w wywiadach. Wrócę jednak na chwilę do Erosa, który początkowo był uosobieniem miłości uduchowionej i romantycznej. To Zygmunt Freud, ojciec współczesnej psychoanalizy, sprowadził eros do popędu życia. W jednym z dzieł poświęconych histerii i lęku napisał, że psychiczne podniecenie, które nie może być odpowiednio przetworzone lub rozładowane, „wskakuje” do części ciała i w ten sposób ulega przemianie (konwersji). Zgodnie z jego koncepcją cierpienie fizyczne jest więc symbolem nieuświadomionego konfliktu lub traumy. U pana tym szkopułem jest nieustanna praca bez czasu na życie. Na pocieszenie powiem, że nie jest pan wyjątkiem. Tak naprawdę udajemy przed samymi sobą i innymi, że mamy work life-balance. Wrzucamy na Facebooka zdjęcia z siłowni, restauracji fine dining czy teatru, które nic nie znaczą. Bo pomiędzy jednym a drugim ujęciem i tak pracujemy. Potrzeba środka spełnienia marzeń, czyli pieniądza, który zresztą jest spekulatywny, przesłoniła nam oczy. Dla ludzi wyzwań, zwierząt alfa, wypełnionych po brzegi adrenaliną i chęcią bycia liderem, liczy się sukces, rozumiany jako władza, pieniądze lub sława. Tak, jest pan uprzywilejowany, ale to uprzywilejowanie stało się pańskim przekleństwem. Osiągnął pan bardzo dużo i zapłacił bardzo wysoką cenę. Pańskie ciało postawiło jednak granicę i krzyczy wniebogłosy. – Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. – Tak, wiem, jeszcze kwadrans temu był pan alergikiem. Moja lekarska intuicja i wieloletnia praktyka podsuwają inną diagnozę: pańskie objawy rodzą się z dysharmonii ciała i duszy. Chociaż należymy do gatunku ludzi rozumnych (Homo sapiens), to nie potrafimy w pełni zapanować nad ciałem. – Czy zaburzenia psychosomatyczne mogą przejść w chorobę organiczną? – Niestety tak, dlatego psychosomatyk powinien korzystać z pomocy psychologa lub… – W tym miejscu ugryzłam się w język, pamiętając, jak pan Tomek zareagował na skierowanie do psychiatry. – Nie dokończyła pani zdania. Miała pani na myśli psychiatrę, którego nazwałem lekarzem od wariatów, tak? – Mój inteligentny pacjent czytał między słowami.

Pomyślałam: „To koniec, przed chwilą powiedziałam człowiekowi, który odniósł spektakularny sukces, że potrzebuje psychoterapii”. Jednak pacjent zaskoczył swojego lekarza.

– Przekonała mnie pani. Po pierwsze, odebrała pani telefon od nieznajomego, po drugie, przyszła pani wcześniej do pracy, po trzecie, wytłumaczyła mi pani podłoże moich dolegliwości, a to wymagało czasu. Co teraz? – zapytał. – Mam dla pana małą niespodziankę. Skieruję pana do psychologa i przepiszę lek, który zadziała jak pigułka szczęścia. Proszę tylko pamiętać, że poprawę nastroju odczuje pan dopiero po dwóch tygodniach. Poza tym przydałby się panu urlop od firmy, a może i od rodziny. Na przykład weekendowy wyjazd z mindfulness. Nauczy się pan medytacji, sztuki oddechu, a przede wszystkim zadba o ciało i umysł.

Uśmiechnięty pacjent z nadzieją, że wszystkie objawy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, opuścił mój gabinet, ale nie mnie. Już następnego dnia dostałam pierwszy SMS. Wiadomość brzmiała: „Pani doktor, czy jest pani pewna, że to psychosomatyka?”. W trakcie kolejnych dni historia się powtórzyła. Zaczęłam się denerwować, ile razy można tłumaczyć to samo. Mając za pacjenta takiego sceptyka, niedługo sama zamienię się w psychosomatyczkę.

Po tygodniu nie wytrzymałam i zadzwoniłam sama do pana Tomka. Powiedziałam mu wprost, że on też jest kowalem swojego zdrowia i musi nauczyć się nim zarządzać. Bez balansu między pracą i życiem, nauką technik wyciszania i zadbaniem o sen nie ruszymy z miejsca. Zaczęłam być mniej pobłażliwa, a bardziej stanowcza. Niestety, z pacjentem psychosomatycznym lekarz ma pod górkę. Potrzebna jest nie tylko rzetelna wiedza medyczna, ale i znajomość psychologii, cierpliwość, empatia. Poza tym dobrze jest mieć autorytet, czyli tytuł doktora nauk medycznych, a jeszcze lepiej profesora i, co najważniejsze, dać sobie czas.

Piętnaście minut dla pacjenta nie wystarczy, dlatego wizyty u mnie trwają przynajmniej pół godziny. Bez tych wszystkich elementów nie wyprostujemy przekonań i obaw psychosomatyka. To mądry, ale zagubiony człowiek. Tym, czego najbardziej boją się ludzie wyzwań, jest utrata kontroli. To wbrew ich charakterowi i sposobowi na życie, które mają rozpisane w tabelce Excela. Tylko lekarz, który postawi na patient empowerment, czyli nie monolog, ale rozmowę, nie protekcjonalne traktowanie, ale partnerstwo, a przede wszystkim podejście szyte na miarę, ma szansę na sukces. Najważniejsze jest to, żeby sam pacjent uwierzył, że jest psychosomatykiem, a to najtrudniejszy proces.

Później czeka nas jazda z górki, która niestety może trwać miesiącami, a nawet latami. Ryzyko polega na tym, że w trakcie wędrówki po wiedzę o sobie, somie i psyche pacjent psychosomatyczny trafi na lekarza, który zasieje w nim ziarno wątpliwości, czyli zacznie szukać choroby organicznej. Na każdej kolejnej wizycie wystawi pięć skierowań na różne badania fizykalne, laboratoryjne, obrazkowe. Medycyna jest niezwykle szeroką dziedziną – sama książka do interny ma przeszło dziewięćset stron. A gdzie pulmonologia, kardiologia, gastrologia, ginekologia, urologia, andrologia …?

Oczywiście każdy pacjent musi być dokładnie zbadany, jeśli jednak w celowanych badaniach nie ma nic patologicznego, a obserwując pacjenta, dostrzegamy jego osobowość, łatwiej nam postawić właściwą diagnozę. Pozytonowa tomografia emisyjna (PET) tomografia komputerowa (TK) czy rezonans magnetyczny (MRI) są bardzo dokładnymi badaniami, tym bardziej z kontrastem. To samo dotyczy badań laboratoryjnych wykonanych w dobrym laboratorium. Jeśli wszystkie parametry dotyczące danego organu są w normie, to śmiało możemy postawić diagnozę psychosomatyki.

Czego życzę nam, lekarzom? Traktowania pacjentów z dolegliwościami psychosomatycznymi na równi z pacjentami z chorobami organicznymi. Wyleczony pacjent psychosomatyczny daje lekarzowi taką samą satysfakcję, jak dobrze kontrolowany pacjent z cukrzycą, astmą oskrzelową czy chorobą wieńcową. Niestety, dzisiaj w Polsce psychosomatykom wręcza się skierowanie do psychiatry. W innych miejscach na świecie mogą liczyć na kompleksowe podejście i interdyscyplinarny zespół lekarzy.

Materiał prasowy: Prószyński Media

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Wybrane dla Ciebie
Prezydent podpisał nowelizację ustawy o Funduszu Medycznym. "Nie ma i nie było mojej zgody"
Prezydent podpisał nowelizację ustawy o Funduszu Medycznym. "Nie ma i nie było mojej zgody"
Regularnie dostarczasz kwasów omega-3? Takie są skutki dla mózgu i serca
Regularnie dostarczasz kwasów omega-3? Takie są skutki dla mózgu i serca
Wirusy atakują układ pokarmowy. "Mamy trzykrotny wzrost przypadków"
Wirusy atakują układ pokarmowy. "Mamy trzykrotny wzrost przypadków"
Nietypowe objawy miażdżycy. Ten znak ma nawet 75 proc. chorych
Nietypowe objawy miażdżycy. Ten znak ma nawet 75 proc. chorych
Sieć wycofuje partię cytryn. Należy je zwrócić do sklepu lub wyrzucić
Sieć wycofuje partię cytryn. Należy je zwrócić do sklepu lub wyrzucić
Limitowanie badań znów zagrozi pacjentom. "Nie chcemy umierać w kolejkach"
Limitowanie badań znów zagrozi pacjentom. "Nie chcemy umierać w kolejkach"
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców